"Kto był szefem szefów, o których mówi pan w stenogramach?", "Dlaczego faworyzowaliście tylko inwestora z Kataru, a informacje o nim czerpaliście z Google'a?", "Dlaczego chcieliście przerwać proces sprzedaży stoczni?" - takie m.in. pytania usłyszał na konferencji prasowej Wojciech Dąbrowski, szef ARP. Konkretne odpowiedzi jednak nie padły. W nerwowej atmosferze konferencji prasowej padło za to kolejne zapewnienie, że "wszystko jest w porządku".
- Nie było żadnej korupcji, żadnej ingerencji urzędników w postępowaniu dotyczącym sprzedaży składników majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie - powiedział na początku poniedziałkowej konferencji prasowej prasowej szef Agencji Rozwoju Przemysłu Wojciech Dąbrowski.
- My jesteśmy spokojni - dodał. Przypomniał po raz kolejny, że sam pokazał ABW tzw. mapę ryzyk przy tym procesie i poprosił o tzw. tarczę antykorupcyjną, w związku z czym zdawał sobie sprawę, że może być nagrywany. (Zobacz, które firmy wpłaciły wadium)
"Gawlik nie wytrzymał emocjonalnie"
Wojciech Dąbrowski tłumaczył też język, którym posługiwano się w rozmowach o procesie prywatyzacji. Stenogramy tych rozmów nagranych przez CBA opublikował 'Wprost". Poza dość nieoficjalnym językiem można tam m. in. przeczytać, że z ust wiceministra skarbu Zdzisława Gawlika pada wiele niecenzuralnych słów.
- Gawlik nie wytrzymywał emocjonalnie. Wszystkim nam zależało na kontynuowaniu produkcji. Przepraszam państwa za emocje w tych rozmowach - tłumaczył siebie, wiceministra i innych urzędników prezes ARP. (Zobacz przelew wadium w przetargu na Stocznię Gdynia)
Inwestor bez szans na odzyskanie wadium
Wojciech Dąbrowski powiedział też, że nie ma prawnej możliwości, by inwestor odzyskał od zarządcy kompensacji wpłacone wadium. Chodzi o pieniądze, jakie katarski fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights wpłacił za kluczowe elementy majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie.
Dąbrowski podkreślił, że wadium jest na kontach stoczni: na koncie bankowym w Stoczni Gdynia znajduje się 26 mln 560 tys. złotych, a na koncie Stoczni Szczecińskiej Nova - 9 mln 581 tys. zł. - Te pieniądze "przepadły" inwestorowi. One zasilą kwoty, które będą służyły do podziału przez właścicieli i przez sąd - zapewnił Dąbrowski. (Zobacz przelew wadium w przetargu na Stocznię Szczecińską)
Pytania bez odpowiedzi
Po prezentacji dokumentów o szczegółach transakcji, które dostępne są także na stronie internetowej ARP, padły pytania od dziennikarzy. Wtedy atmosfera stała się dużo bardziej gorąca - częściowo z winy przekrzykujących się żurnalistów, a częściowo - prezesa, który pewnych pytań "nie słyszał".(Zobacz, jak przebiegał przetarg)
Pytany, co ARP wiedziała o inwestorach, którzy zgłosili się do przetargu, Dąbrowski mówił, że tak jak przy każdym przetargu dotyczącym nieruchomości, były określone wymagania co do dokumentów, jakie oferenci musieli złożyć. Były to np. wypisy z rejestru. - W odniesieniu do każdego z uczestników przetargu posiadaliśmy takie informacje - mówił Dąbrowski.(Co mówi ustawa)
Na wiele pytań odpowiedzi jednak nie padły. M. in. na to, kogo Dąbrowski w swoich rozmowach nazywa "Szefem Szefów"; dlaczego w rozmowach mówi, że "boi się brać informacje (na temat inwestora - red.) z internetu, oraz dlaczego miał nazywać Katarczyków "naszym inwestorem". (takie określenia padają w cytowanych przez "Wprost" podsłuchach).
Źródło: tvn24