Spółki, które mają zająć się przygotowaniem Euro 2012, mogą zostać wyłączone z tzw. ustawy kominowej. Chce tego Ministerstwo Sportu i Turystyki - pisze "Gazeta Prawna"
W resorcie wszyscy zdają sobie sprawę, że ustawa kominowa nie powinna obejmować dwóch spółek, które mają zostać powołane do organizacji mistrzostw. - Inaczej nie znajdziemy chętnych do pracy przy projektach wartych 1 mld złotych. Nie unikniemy konkurencji o najlepszych ludzi z sektorem prywatnym - mówi "Gazecie Prawnej" źródło rządowe.
Elżbieta Jakubiak poinformowała w ubiegłym tygodniu, że zamierza powołać dwie spółki specjalnie na okoliczność Euro 2012. Jedna zajmie się organizacją, a druga będzie tzw. inwestorem zastępczym przy budowie Narodowego Centrum Sportu. Właśnie ich kadry zarządzające miałyby liczyć na dużo wyższe zarobki niż te, które są przez ustawę kominową determinowane w innych spółkach państwowych.
Plany resortu popierają eksperci od zarządzania kadrami. - To z pewnością może ułatwić pozyskanie wysokiej klasy specjalistów - mówi Piotr Wielgomas z firmy Bigram. - Obecnie spółki, które są objęte tym ograniczeniem, muszą podejmować dziwne decyzje, gdyż nie mogą dobierać z najbardziej kompetentnych ludzi - dodaje. Trzeba tu jednak dodać, że specjaliści od zarządzania kadrami ogólnie są przeciwni ustawie kominowej i uważają, że powinna być całkowicie zlikwidowana. - Skoro politycy sami przyznają, że ustawa jest zła, powinni ją zlikwidować. Ale oni boją się wyborców - mówi Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha.
Tzw. ustawa kominowa reguluje zarobki kadry zarządzającej dużymi spółkami państwowymi. Ustawa pozwala szefom tych spółek zarobić tylko kilkukrotność średniej krajowej pensji. I tak np. kiedy prezes PKO BP może zarobić ok. 16 tys. zł brutto miesięcznie, prezes prywatnego Pekao SA dostaje miesięcznie ponad 230 tys. zł. To sprawia, że w spółkach z udziałem skarbu państwa trudno jest zatrudnić najlepszych specjalistów, ponieważ w sektorze prywatnym mogą oni zwyczajnie zarobić więcej.
Źródło: "Gazeta Prawna"