- Tracimy pieniądze, gdy wychodzimy z giełdy - mówił w TVN24 Ludwik Sobolewski. Prezes warszawskiej giełdy radzi inwestorom nie wycofywać pieniędzy z funduszy inwestycyjnych. - Takie zachowanie w tym momencie jest nieracjonalne - uważa.
Prezes warszawskiej giełdy zaznaczył, że to, co dzieje się na naszym parkiecie, jest tylko częścią turbulencji, której źródło leży gdzie indziej. - Rynek jest świetny dla kupujących, a niekorzystny dla sprzedających - dodał. A co z OFE? - Ci, którzy zainwestowali na poczet przyszłej emerytury, powinny bardziej obawiać się efektu cieplarnianego niż utraty zysków.
Rynek teraz jest świetny dla kupujących Sobolewski
Sobolewski podkreślił, że rodzima gospodarka jest w dobrej kondycji, a to oznacza, że w dłuższej perspektywie inwestorzy nie powinni obawiać się bessy. Prezes GPW stanowczo zaprzeczył, jakobyśmy mieli do czynienia z recesją. - Mamy spadki, ale do bessy trzeba jeszcze pogarszającej się sytuacji w gospodarce - wyjaśnił.
Silne nerwy na wagę złota O spokój do inwestorów zaapelował także wicepremier Waldemar Pawlak. - Nie ma powodów do paniki. Gospodarka trzyma się na mocnych fundamentach. Obecna przecena na rynku akcji nie ma uzasadnienia w sytuacji gospodarczej Polski - mówił Pawlak. Dodał, że wzrost PKB w tym roku może wynieść 6 proc.
Za późno na sprzedaż Środowa sesja była kolejną spadkową na warszawskim indeksie. WIG20 stracił ponad 3,5 proc., podobnie WIG. Na 352 spółki notowane na GPW, spadek zanotowało aż 303. Co robić? - Już za późno na sprzedaż akcji lub jednostek funduszy. Trzeba uzbroić się w cierpliwość w oczekiwaniu na odbicie indeksów - radzą eksperci.
Jak uratować zainwestowane pieniądze? Po pierwsze: trzeba trzymać nerwy na wodzy. - Jeśli ktoś wytrzyma tę gorączkę, może tylko zyskać, ale trzeba się przygotować jeszcze na pół roku możliwych spadków. Zdecydowanego odbicia spodziewałbym się pod koniec 2008 roku i w całym przyszłym - powiedział "Gazecie Wyborczej" Alfred Adamiec, główny ekonomista Noble Banku.
Finansowe wygi już czekają, żeby kupić akcje po niższych cenach Ekspert GPW
Atmosfera na giełdzie nie uspokoi się na długo Nie oznacza to jednak, że atmosfera na giełdzie na długo się uspokoi. – Po takich spadkach przychodzi gwałtowne odbicie, a po nim mogą przyjść kolejne spadki. Dlatego zawsze namawialiśmy do rozsądnego różnicowania form oszczędzania – mówił "Rzeczpospolitej" Zbigniew Jagiełło. Ale mało kto wieści długą bessę, podobną do rozpoczętej w 2000 r., która trwała trzy lata. – Spadki na światowych giełdach mogą potrwać przez jakiś czas, sytuacja będzie trudna w pierwszym i drugim kwartale 2008 r. Ale w drugiej połowie roku powinna się poprawić, a nawet możliwe są powroty do rekordów – tłumaczył w "Rzeczpospolitej" szef analityków Raiffeisen Banku Helge Rechberger.
Jaki inwestor, takie oszczędności Każdy inwestor jest w innej sytuacji, bo każdy wszedł na rynek w innym momencie. Najmniej powodów do zmartwień mają ci, którzy zainwestowali dwa lata temu lub wcześniej. Mogą oni mówić co najwyżej o utopieniu dużej części zysków. Wśród funduszy akcji tylko nieliczne w dwóch ostatnich latach zanotowały straty. Przeciętny fundusz jest ok. 20 proc. na plusie. Na małe straty mogą narzekać, ci którzy inwestowali w fundusze lub akcje spółek około roku temu. Przy odrobinie szczęścia może się jednak okazać, że są na plusie (w ostatnim roku 45 funduszy akcyjnych zanotowało straty, ale 25 ma jeszcze dodatni wynik). A nawet jeśli stracili, to pewnie nie więcej, niż kilka-kilkanaście procent pieniędzy. To boli, ale wiele osób jest w dużo gorszej sytuacji. W najgorszej sytuacji są osoby, które weszły na rynek dopiero kilka miesięcy temu. Ci, którzy wszystkie pieniądze włożyli w fundusze akcji małych i średnich spółek, mogli stracić prawie połowę pieniędzy.
Sprzedawać czy kupować? Nie ma jednej recepty na zatrzymanie topnienia oszczędności. Jeśli zostawisz swoje inwestycje w spokoju, a rynek będzie nadal spadał - popełnisz błąd. Wycofasz się mimo strat i sprzedasz w dołku koniunktury - też niedobrze. "Gazeta Wyborcza" podaje dwa warianty. Optymistyczny zakłada, że WIG wrócił do poziomu z jesieni 2006 r. Spadki zjadły już jedną trzecią zysków z całej pięcioletniej hossy. Spadki w segmencie małych i średnich spółek pochłonęły już ponad połowę wzrostów z lat hossy. Czy może być gorzej? Gospodarka w Polsce i całej Europie Środkowej rozwija się szybciej niż w dojrzałych krajach i tak pozostanie przez następne lata. Po okresie zawieruchy zagraniczni inwestorzy znów zaczną chętnie inwestować na naszej giełdzie. Poza tym, spadki z ostatniego półrocza są już tak głębokie, że powinniśmy być już blisko dna.
Wariant pesymistyczny oznacza, że wchodzimy w recesję. Niewypłacalność wielu kredytobiorców w USA sprawiła, że tamtejsze banki będą w przyszłości dużo ostrożniej udzielać kredytów. Amerykanie będą mieli w portfelach mniej pieniędzy, co rykoszetem uderzy w inne kraje. Recesja rozleje się na cały świat. Trudny okres gospodarki światowej może potrwać nawet kilka lat. A akcje jeszcze potanieją. W latach 2000-03, po pęknięciu tzw. bańki internetowej, indeks amerykańskich spółek S&P stracił na wartości ponad 60 proc. Nasz WIG od szczytu stracił niecałe 35 proc. W zależności od tego, jak oceniasz perspektywy, spójrz na swoje inwestycje i na nowo określ, ile pieniędzy warto trzymać w akcjach lub funduszach agresywnych, a ile ulokować bezpiecznie.
Zbuduj nowy portfel "Gazeta Wyborcza" radzi zapomnieć na chwilę o stratach i policzyć, ile pieniędzy trzymamy w akcjach i funduszach, a ile w bankach i obligacjach. Proponuje również skonstruowanie nowego portfela. Powinien być ustawiony tak, by utrzymał wartość nawet w przypadku kilkuletniej bessy. Jak to zrobić? - Załóżmy, że masz 100 tys. zł. Jeśli ulokujesz z tej kwoty np. 30 tys. zł w fundusze agresywne, zaś 70 tys. zł w banku, to na bezpiecznej części portfela będziesz zarabiał ok. 3,5 tys. zł rocznie (oprocentowanie 6 proc. minus podatek Belki). W ciągu czterech lat da to 14-15 tys. zł. Te pieniądze będą dla ciebie "polisą" na wypadek strat na ryzykownej części portfela. Zakładając najczarniejszy scenariusz, że akcje spadną o połowę, z ulokowanych 30 tys. zł stracisz 15 tys. zł. Zatem twój portfel nawet w najgorszym razie nie stopnieje. Jednocześnie nie tracisz szansy na zarobek, gdyby okazało się, że w ciągu czterech lat giełda jednak odbuduje swą potęgę - pisze "Gazeta Wyborcza".
Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka Jeśli już wiesz, jak powinien wyglądać twój portfel, to czas zabrać się do jego naprawiania. Pamiętaj o trzech zasadach:
- Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka. Rozbij inwestycje na kilka części.
- Nie inwestuj wszystkich pieniędzy naraz. Każdy zakup rozbij na dwie-trzy tury. Nie ryzykujesz, że trafisz na zły moment dla swojej inwestycji.
- Inwestuj na różnych rynkach. Polska nie jest pępkiem świata. Włóż część pieniędzy do funduszu działającego nie tylko na naszej giełdzie, ale też np. w całej Europie Środkowej.
Jeśli w ramach przebudowy portfela musisz sprzedać trochę akcji lub udziałów w funduszach, bądź rozważny. Po spadku cen o kilkadziesiąt procent akcje polskich spółek mogą wkrótce odbić się od dna, choćby na jakiś czas. Nie sprzedawaj wszystkiego już teraz, z częścią pieniędzy poczekaj na wzrost cen.
Ważna jest każda złotówka A co z bezpieczną częścią portfela? Pamiętaj, że ważny jest każdy złoty. Jeśli w twoim banku lokata jest oprocentowana np. na 4,25 proc., a u konkurencji na 5 proc., nie ma się co zastanawiać. Wyciskaj soki z ulokowanych bezpiecznie pieniędzy. Do wyboru masz: lokaty bankowe (wybieraj raczej te o zmiennym oprocentowaniu, unikaj tych dłuższych niż rok - w tym czasie mogą pojawić się lepsze alternatywy); konta oszczędnościowe; obligacje skarbowe; lokaty strukturyzowane (dają szansę zarabiania na giełdach, a jednocześnie gwarantują ochronę wniesionego kapitału - ale potencjalne zyski rzadko przekraczają 10 proc. rocznie).
Źródło: TVN CNBC Biznes, gazeta.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/ zdjęcie PAP Radek Pietruszka