Najpóźniej w ciągu trzech miesięcy rozstrzygnie się, jaka firma dokona prywatyzacji Stoczni Gdańsk - prezes SG, Andrzej Jaworski. Na razie zainteresowanie wyraziły dwie spółki - z Ukrainy i Włoch.
Inwestor będzie mógł objąć akcje na kwotę od 300 do 400 mln zł. Uchwałę o podwyższeniu kapitału zakładowego Stoczni Gdańsk na taką sumę wyraziło w piątek nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy spółki. Obecnie kapitał zakładowy SG wynosi 105 mln zł.
Jaworski wyjaśnił, że zainteresowanie prywatyzacją stoczni potwierdziły, jak na razie, dwie zagraniczne firmy: ISD (zarejestrowana w Polsce spółka, której większościowym właścicielem jest ukraiński koncern hutniczy Donbas; w Polsce jest właścicielem Huty Częstochowa) oraz włoska FVH (spółka ta jest m.in. właścicielem we Włoszech jednej stoczni oraz gazoportu na Morzu Śródziemnym - PAP).
- Najbardziej prawdopodobne rozwiązanie to zakup nowych akcji stoczni przez jedną firmę, która przedstawi lepszą ofertę inwestorską i pakiet socjalny - ocenił prezes stoczni.
Propozycja objęcia akcji zostanie także przedstawiona dotychczasowym akcjonariuszom, w tym m.in. Agencji Rozwoju Przemysłu. Wśród akcjonariuszy Stoczni jest też spółka ISD, która nabyła już wcześniej pięć procent akcji gdańskiej firmy
W lipcu Komisja Europejska postawiła ultimatum, dając Polsce miesiąc na przedstawienie planów redukcji mocy produkcyjnych Stoczni Gdańsk. KE żąda zamknięcia dwóch z trzech pochylni. Jeśli to nie nastąpi, gdański zakład będzie musiał zwrócić pomoc publiczną, jaką dostał od polskiego rządu po 1 maja 2004 roku.
- Za negocjacje w sprawie stanowiska Komisji Europejskiej odpowiedzialne jest ministerstwo gospodarki. Jako prezes stoczni uważam, że stojąc przed wyborem: zamknięcie dwóch pochylni czy zwrot 36 mln zł pomocy publicznej, lepiej jest zrobić to drugie. Problem w tym, że zdaniem Komisji Europejskiej, stocznia otrzymała wsparcie od państwa w wysokości 190 mln zł - dodał Jaworski.
Źródło: PAP, APTN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24