Chociaż o tym, czy Islandia ureguluje swoje długi wobec Wielkiej Brytanii i Holandii, zadecyduje referendum, to prezydent Olafur Ragnar Grimsson zapowiada, że kraj zamierza wywiązać się ze swoich zobowiązań finansowych.
Sprawcą zamieszania w Islandii był sam Grimsson, który we wtorek zawetował przyjętą pod koniec grudnia przez parlament ustawę, na mocy której Reykjavik miał zwrócić rządom w Londynie i Hadze 3,8 mld euro.
Taką sumę wypłaciły one wcześniej swoim obywatelom tytułem odszkodowania za oszczędności utracone wskutek bankructwa Icesave, internetowego ramienia banku Landsbanki.
Islandczycy nie chcą oddawać
Decyzja islandzkiego prezydenta oznacza, że w kwestii kontrowersyjnej ustawy przeprowadzone zostanie ogólnokrajowe referendum. Najprawdopodobniej odbędzie się ono w lutym.
Jeśli do tego czasu nastroje Islandczyków się nie zmienią, ustawa zostanie odrzucona. Ostatnie sondaże wskazują bowiem, że większość z nich nie chce ponosić odpowiedzialności za błędy prywatnego banku.
Wiarygodność wyspy spada
Po wecie prezydenta agencja ratingowa Fitch obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej Islandii do poziomu "śmieciowego".
Z Brukseli zaczęły z kolei napływać sygnały, że to, jak sprawa rekompensat za plajtę Icesave zostanie rozwiązana, będzie miało znaczenie dla oceny złożonego przez Reykjavik w lipcu zeszłego roku wniosku o członkostwo w Unii Europejskiej.
Prezydent zapewnia
W takiej sytuacji islandzki prezydent pojawił się na antenie BBC, gdzie oznajmił: - Pogląd, że nie będziemy honorowali naszych zobowiązań, jest błędny.
- Zdecydowałem jedynie, aby pozwolić Islandczykom wypowiedzieć w tej kwestii ostatnie słowo w referendum, co jest zgodne z naszymi demokratycznymi zasadami - dodał Grimsson.
Nie powiedział jednak, co się stanie, jeśli w referendum ustawa zostanie odrzucona.
Źródło: PAP, tvn24.pl