Nawet 410 mln dol. winny jest Polsce rosyjski Gazprom - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Wcześniej padały kwoty pięć razy mniejsze. Nasz opór w anulowaniu zobowiązań, czego chcieliby Rosjanie, to główna przeszkoda w podpisaniu nowej umowy gazowej.
Gaz z Rosji wciąż płynie do Polski na starych zasadach, bo nowej umowy wciąż nie ma. Chociaż wspominano już, że na drodze stoi kwestia długu Gazpromu wobec Polski, to wcześniej podawana kwota była pięć razy mniejsza. Do tej pory nikt oficjalnie nie potwierdził tych kwót.
Jak pisze gazeta, dług w wysokości 350 mln dol. powstał w efekcie płacenia przez Gazprom niższych taryf za tranzyt gazu przez terytorium Polski, niż wynikałoby to z taryfy Urzędu Regulacji Energetyki.
Do tego dochodzi jeszcze 60 mln dol. z racji niedostarczenia gazu przez pośrednika RosUkrEnergo, pośrednika wyeliminowanego z rynku po kryzysie gazowym z początku 2008 roku. Zobowiązania spółki przejął Gazprom.
Podpis za umorzenie?
Według informacji "DzGP" od umorzenia przynajmniej części długu Rosjanie uzależniają zawarcie nowego porozumienia, na co jeszcze kilka tygodni temu Polska była skłonna się zgodzić. Teraz już nie jest.
Na taki scenariusz mają nie zgadzać się przedstawiciele EuRoPol Gazu, spółki m. in. PGNiG i Gazpromu, który jest operatorem polskiego odcinka gazociągu jamalskiego. Argumentują oni, że pójście na taki kompromis z Gazpromem oznaczałoby złamanie polskiego prawa.
– Zgodnie z art. 585 kodeksu spółek handlowych członkom zarządu czy rady nadzorczej spółki, która działa na jej szkodę, grozi kara 5 lat pozbawienia wolności. Kwestionowanie suwerennego prawa polskiego organu administracji centralnej, czyli prezesa URE, do ustalania wysokości taryf na terytorium Polski oraz rezygnacja z choćby części z należnego 1 mld zł to nic innego jak właśnie działanie na szkodę spółki – tłumaczy Janusz Kowalski, były członek zespołu ds. dywersyfikacji nośników energii w ministerstwie gospodarki.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24