Emerytura indywidualna oraz emerytura z gwarantowanym okresem wypłaty - tylko dwa rodzaje wypłat z II filaru emerytalnego proponuje rządowy zespół, pracujący nad dokończeniem reformy emerytalnej. Nie chce emerytury małżeńskiej.
Rząd uznał, że emerytury małżeńskie zbytnio skomplikują system. Jak argumentowano, dodatkowo przy dużej różnicy wieku między małżonkami emerytura taka byłaby bardzo niska.
Tak więc jeśli ktoś umrze na dzień przed przejściem na emeryturę, zgromadzone przez niego w II filarze pieniądze w całości odziedziczą bliscy. Jeśli śmierć spotka go dzień później - nie dostaną nic. Rząd jak dotąd nie wyjaśnił, co z taką sumą się stanie. A w grę mogą wchodzić spore kwoty: specjaliści szacują, że na koncie dobrze zarabiającego kandydata na emeryta może znaleźć się nawet milion złotych.
Jak to z obietnicami było
Kiedy rząd Jerzego Buzka wprowadzał reformę emerytalną, jednym z głównych argumentów przekonujących Polaków do jej kształtu było stworzenie indywidualnych kont emerytalnych i gromadzenie pieniędzy "na własny rachunek", a nie we wspólnym "ZUS-owskim worku". Deklarowano wówczas, że pieniądze zgromadzone w OFE będą podlegały dziedziczeniu, a emerytura po śmierci męża czy żony będzie przysługiwać współmałżonkowi.
Reforma weszła w życie z początkiem 1999 roku, ale że wówczas wypłaty były jeszcze bardzo odległe, przygotowanie regulujących je przepisów odłożono na później. Sprawę od czasu do czasu przypominały jedynie związki zawodowe, ale prace zostały podjęte dopiero jesienią ubiegłego roku, gdy czasu pozostawało juz naprawdę niewiele. Pierwsi uprawnieni do emerytur według nowych zasad pojawią się bowiem na początku 2009 roku.
Pierwsze zapowiedzi minister pracy Anny Kalaty zabrzmiały alarmująco: chciała ona pieniądze z OFE przekazać do ZUS, który miałby zając się ich wypłatą w postaci emerytur. Z jej słów wówczas wynikało też, że nie przewiduje emerytur małżeńskich.
Alarm podjęły związki związki zawodowe. Po kilku tygodniach sprawa wypłat emerytur trafiła w ręce ówczesnego wicepremiera Ludwika Dorna. Jedna z jego wypowiedzi dawała jasną obietnicę: małżonkowie mogą liczyć na pieniądze z konta zmarłego współmałżonka. Do opracowania szczegółów projektu powołano specjalny zespół rządowych ekspertów.
Potem jednak Dorn z rządu odszedł, sprawę przejął jego następca, nominowany na wicepremiera Przemysław Gosiewski. Praca eksperckiego zespołu nie została jeszcze zakończona.
Wieści niepomyślne dla kandydatów na emerytów.
- Wygląda na to, że trzeba będzie zrezygnować z koncepcji emerytury małżeńskiej - mówi "Pulsowi Biznesu" prezes ZUS Paweł Wypych, wiceprzewodniczący rządowego zespołu.
W praktyce oznacza to brak jakiegokolwiek dziedziczenia kapitału zgromadzonego w OFE przez emeryta. Niewesoło będą miały też małżeństwa, w których jedno z małżonków nie pracuje lub zarabia dużo mniej.
W najnowszej wersji rząd dopuszcza tylko emeryturę indywidualną oraz indywidualną z pięcioletnim okresem gwarantowanym (jeśli pobierający ją umrze w ciągu pięciu lat po przejściu na emeryturę, to do końca tych pięciu lat świadczenie dostawałaby wskazana osoba). Z małżeńskiej się wycofuje.
- To porażka rządu. To był jeden z kluczowych elementów tej ustawy, który należało popierać. Nie rozumiem, dlaczego rząd wycofuje się z możliwości dania ludziom wyboru. Wybór z trzech produktów jest lepszy niż z dwóch - mówi gazecie Wojciech Nagel, ekspert od ubezpieczeń społecznych Business Centre Club. Jak podkreśla, emerytura małżeńska jest sprawiedliwa i poprawia sytuację kobiet.
"Puls Biznesu" zauważa, że rząd niepotrzebnie stracił czas, bo niemal identyczny projekt prezentowano już w luty - a prace nad zmianami podjęto po powszechnej krytyce. Teraz wrócono do punktu wyjścia. Jako jedyny powód wycofania się z emerytur małżeńskich podano fakt, że ich wyliczanie byłoby skomplikowane, bo wielkości dochodów i wiek współmałżonków bywają bardzo zróżnicowane.
- Na pewno tak jest prościej. Tylko prościej wcale nie znaczy lepiej, a na pewno nie sprawiedliwiej - podsumowuje Wojciech Nagel.
Źródło: TVN24.pl, PAP, Gazeta Wyborcza