Bułgarski rząd odrzucił możliwość pożyczenia od Rosji 3,8 mld euro na budowę drugiej elektrowni atomowej w Belene nad Dunajem - informują bułgarskie media. W poniedziałek Rosjanie zaoferowali kredyty kilku krajom, w tym właśnie Bułgarii.
Dementi ministra finansów Simeona Diankowa i ministra gospodarki, energetyki i turystyki Trajczo Trajkowa były odpowiedzią na wyrażoną w poniedziałek przez rosyjskiego ministra finansów Aleksieja Kudrina gotowość kredytowania Bułgarii. Na dorocznej sesji Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MWF) i Banku Światowego w Stambule Kudrin wymienił kraje, w tym Bułgarię, którym Rosja jest gotowa udzielić kredytów, i wykluczył inne, które nie mają szans na pożyczkę: Ukrainę, Białoruś i Islandię.
- W sytuacji kryzysowej Bułgaria nie może obciążać swoich finansów kredytem od Rosji - powiedział minister Diankow. Przypomniał, że Bułgaria prowadzi obecnie negocjacje w sprawie sprzedaży prywatnym inwestorom 30 proc. z posiadanych 51 proc. udziałów w spółce, która ma budować elektrownię.
Wolą prywatnych
Bułgarski minister finansów sprecyzował, że w negocjacjach bierze udział dwóch, nawet trzech kandydatów. - Jeżeli inwestorami będą prywatne spółki rosyjskie, które nie będą dysponowały gotówką, to mogą one skorzystać z oferty rosyjskiego rządu i zaciągnąć kredyt, którego gotowa jest udzielić Moskwa - podkreślił minister Diankow. - Bułgaria nie zwracała się do Rosji o kredyt - powiedział również minister Trajkow.
Plany budowy drugiej bułgarskiej elektrowni zostaną ogłoszone w listopadzie. W pierwszych dniach po zaprzysiężeniu w lipcu centroprawicowy gabinet Bojko Borysowa dawał sygnały, że zamierza zrezygnować z tej inwestycji. Według ekspertów rządowych, jej cena ma wynieść 10 mld euro.
Rosyjski Atomstrojeksport, który w 2006 roku wygrał konkurs na budowę siłowni o wartości 3,9 mld euro, również przyznał, że od tego czasu ceny się podniosły, lecz odrzucił oceny bułgarskie jako zawyżone. Według Rosjan, cena elektrowni nie przekroczy 6 mld euro.
Kontrowersyjna inwestycja
Po wrześniowej wizycie rosyjskiego ministra energetyki Siergieja Szmatko w Sofii, władze bułgarskie przestały mówić o rezygnacji z projektu; rozważają natomiast zmniejszenie swojego udziału w inwestycji. Wywołuje to z kolei protesty zarówno lobby energetycznego, jak i ekologów.
Ci pierwsi uważają, że Bułgaria powinna zachować pozycję głównego regionalnego producenta i eksportera prądu oraz zatrzymać większościowy udział w elektrowni, która według planu w ciągu 60 lat ma przynieść od 65 do 100 mld euro zysków.
Ekolodzy z kolei podkreślają, że jeśli Bułgaria będzie miała mniejszościowe udziały i minimalne zyski, stanie w obliczu jedynie zagrożeń ekologicznych, w tym zanieczyszczenia środowiska spowodowanego zużywaniem paliwa jądrowego.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu