Bez polityki

Kalina Czwarnóg: popłakałam się. Nie wierzyłam, że to tak się może skończyć

Na granicy z Białorusią patrzyła na cierpienie ludzi. Razem z innymi walczyła o grupę ponad 30 Afgańczyków z Usnarza Górnego. Była złość, bezsilność i zdziwienie, gdy okazało się, że "wyrzucili ich na Białoruś". - Popłakałam się. Cały czas nie wierzyłam, że to się może tak skończyć. Miałam wrażenie, że rozgłos medialny ich ochroni - wspomina w programie "Bez polityki" w TVN24 GO Kalina Czwarnóg z Fundacji Ocalenie, która jako pierwsza pojechała do Usnarza, by pomagać uchodźcom z polsko-białoruskiej granicy. W sierpniu Polska wyciągnęła pomocną dłoń Afgańczykom, ewakuowanym samolotami z ojczyzny po przejęciu władzy przez talibów. - To są jakby ci sami ludzie. Oni [uchodźcy z granicy - red.] mogliby siedzieć w tym samolocie. Ich byśmy witali z otwartymi ramionami. Miałam dysonans poznawczy - stwierdziła. Mimo sytuacji w Usnarzu Górnym, nie miała momentu zwątpienia, bo były osoby, którym udało się pomóc po przekroczeniu granicy. Piotrowi Jaconiowi opowiadała też o własnych marzeniach i wsparciu dziennikarzy, organizacji, polityków. - To jest budujące, że stworzyło się państwo w państwie i sieć dobra tam, na miejscu – przyznała. 

 

Fundacja Ocalenie działa od 2000 roku. Kalina Czwarnóg jest z nią związana od 10 lat. Uczą języka polskiego, prowadzą zajęcia dla dzieci z doświadczeniem migracji, pomagają szukać mieszkania i pracy. Zanim trafiła do fundacji, Czwarnóg spędziła kilka miesięcy w Syrii.