Dziesięć lat kończy słynna potężna wyrwa na wiadukcie drogi szybkiego ruchu w Toskanii we Włoszech. Uważana jest za symbol zaniedbań w utrzymaniu tamtejszych dróg. Naprawienie drogi lokalne władze zapowiadały już w 2008 roku, ale remont jezdni do tej pory nawet się nie rozpoczął.
Bezsprzecznie największa i najstarsza dziura w nawierzchni znajduje się na drodze znanej pod nazwą Fi-Pi-Li, czyli łączącej Florencję z Pizą i Livorno.
Skomplikowana naprawa
W 2008 roku na początku wiaduktu w rejonie Livorno duży fragment asfaltu pękł pod naporem fali podeszczowej. Powstała groźna wyrwa w drodze. Lokalne władze zapowiadały szybką naprawę drogi, ale okazało się, że fundusze z regionu na ten cel zostały odblokowane dopiero w 2016 roku.
Prace jednak nie ruszyły. Termin rozpoczęcia remontu wyznaczono potem na czerwiec ubiegłego roku, w 2018 roku - droga miała być już naprawiona, ale roboty nawet się nie zaczęły. Wyrwa ma już dziesięć lat.
Zdaniem ekspertów uszkodzenie asfaltu nie jest poważne. Mimo to jego naprawa okazała się bardzo skomplikowana i kosztowna. Rozpisano przetarg na ponad 2 miliony euro. Dodatkowy milion obiecały wyłożyć władze prowincji. Roboty przewidują też stworzenie systemu odpływu wody, by nie doszło ponownie do pęknięcia i obsunięcia się nawierzchni. Nie wiadomo, czy skutki ograniczenia ruchu na wiadukcie odczują także latem tego roku tysiące turystów, którzy będą jechać na plaże Toskanii.
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps