- Skala odwołań, którą zafundował pasażerom irlandzki przewoźnik chyba zaskoczyła wszystkich - mówi Paweł Kunz, redaktor serwisu Fly4free. Ryanair poinformował w środę o zawieszeniu 18 tysięcy połączeń w sezonie zimowym 2017/2018. - Patrząc jak wygląda cała procedura oraz komunikacja ze strony Ryanaira możemy mieć obawy, czy to jest koniec odwołań - wskazuje gość programu "Bilans" w TVN24 BiS.
Z rozkładu, obowiązującego od listopada 2017 roku do marca 2018 roku, znikną między innymi loty z Wrocławia i Gdańska do Warszawy (Lotnisko Chopina), a także niektóre loty międzynarodowe z Katowic oraz Modlina. Łącznie chodzi o 18 tysięcy połączeń.
Jakie prognozy
- Patrząc jak wygląda cała procedura odwołań oraz komunikacja ze strony Ryanaira możemy mieć obawy, czy to koniec odwołań. Ponieważ 18 tysięcy lotów, które już teraz zostały odwołane, to może być początek. Nie wiemy, czy za kilka tygodni nie dowiemy się jako pasażerowie o tym, iż kolejne połączenia z siatki Ryanaira będą zlikwidowane - ocenia Paweł Kunz, redaktor serwisu Fly4free.
- Firmę do październik, odwołanie lotów, kosztuje 50 milionów euro. Mówimy o voucherach oraz rekompensatach i to nie jest początek strat, co może mieć wpływ na kondycję całej firmy - wskazuje gość Roberta Stanilewicza.
Zdaniem Pawła Kunza, nie możemy jednak mówić o zbliżającym się końcu taniego latania. - Tanie latanie jeszcze jest przed nami - podkreśla.
Problem z pilotami
Oficjalnym powodem odwołanych lotów przez Ryanaira miały być błędnie zaplanowane urlopy, przez co tani przewoźnik nie dysponuje wystarczającą liczbą pilotów, aby obsłużyć wszystkie połączenia. Wpływ na to mogło mieć jednak również przejście 140 pilotów i innych pracowników linii do konkurencyjnej firmy - Norwegiana.
Autor: mb/gry / Źródło: tvn24bis.pl