Zawiadomienie do Prokuratury Krajowej o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i wszczęte postępowanie o nałożenie kary administracyjnej - tak Komisja Nadzoru Finansowego zareagowała na sprawę spółki GetBack. Urzędnicy mają wątpliwości, czy spółka w odpowiedni sposób informowała o swojej sytuacji finansowej. Chodzi głównie o możliwość wykupu obligacji.
KNF podała we wtorkowym komunikacie, że w piątek 20 kwietnia zostało złożone w Prokuraturze Krajowej zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z komunikatem GetBack SA z 16 kwietnia, a szef Komisji Nadzoru Finansowego wszczął postępowanie w sprawie nałożenia na spółkę kary administracyjnej.
"Dokonane już przez KNF ustalenia wskazują na wątpliwość, co do rzetelności i jakości ujawnień dotyczących ryzyka płynności ponoszonego przez emitenta i jego grupę kapitałową, a także na brak ujawnień informacji istotnych dla możliwości realizacji zobowiązań finansowych emitenta" - podano w komunikacie. W uproszczeniu chodzi o to, czy podawała pełne dane w swoich raportach finansowych, zwłaszcza w kontekście obowiązku wykupu obligacji.
Z komunikatu Komisji Nadzoru Finansowego wynika także, że badany jest wątek "zaangażowania poszczególnych instytucji finansowych w pośrednictwo oferowania obligacji wyemitowanych przez GetBack i ewentualnych nieprawidłowości w tym procesie".
Sprawa GetBack
Na początku ubiegłego tygodnia GPW, na wniosek KNF, zawiesiła obrót akcjami GetBack SA. Stało się to po tym, gdy w ubiegły poniedziałek rano GetBack podał, że prowadzi negocjacje z PKO BP oraz Polskim Funduszem Rozwoju w sprawie finansowania o charakterze mieszanym kredytowo-inwestycyjnym w wysokości do 250 mln zł. Z komunikatu spółki wynikało, że informacja została uzgodniona "ze wszystkimi zaangażowanymi stronami". PKO BP i PFR zdementowały jednak informacje, że prowadzą takie rozmowy.
Nasze stanowisko w sprawie rzekomych negocjacji z GETBACK SA: pic.twitter.com/57UuHTY2gN
— PKO Bank Polski (@PKOBP) 16 kwietnia 2018
To wywołało reakcję KNF.
W efekcie całej sprawy rada nadzorcza GetBack SA odwołała ze skutkiem natychmiastowym Konrada Kąkolewskiego ze stanowiska prezesa spółki, a rezygnację z funkcji członków zarządu złożyli Anna Paczuska oraz Marek Patuła. Rada oddelegowała Kennetha Williama Maynarda, przewodniczącego rady, do czasowego, do dnia 15 czerwca 2018 r. włącznie, wykonywania czynności prezesa. Dodatkowo rada nadzorcza powołała, począwszy od 25 kwietnia 2018 r., Przemysława Dąbrowskiego na stanowisko członka zarządu spółki. Kenneth William Maynard poinformował, że nowy zarząd GetBacku chce w ciągu najbliższych tygodni zapoznać się szczegółowo z sytuacją w spółce.
Warto dodać, że byli prezesi spółki windykacyjnej GetBack SA Konrad Kąkolewski i Anna Paczuska w wydanym we wtorek 24 kwietnia oświadczeniu podtrzymują stanowisko zawarte w komunikacie GetBack SA z ubiegłego poniedziałku w sprawie rozmów z Polskim Funduszem Rozwoju SA i PKO BP.
Ratunek dla spółki
- GetBack może zostać uratowany, jeżeli wszystkie zainteresowane strony będą zachowywać się odpowiedzialnie - komentował, cytowany przez PAP, prezes Quercus TFI Sebastian Buczek. Zdaniem prezesa, brak porozumienia może doprowadzić do "politycznie wybuchowej sytuacji", w której zagrożone będą aktywa i oszczędności o wartości wyższej niż w przypadku Amber Gold.
W zeszłym tygodniu Quercus TFI poinformował w komunikacie, że GetBack nie wykupił obligacji o wartości nominalnej 5,5 mln zł. Serwis Obligacje. pl informował także, że GetBack nie przekazał odsetek od notowanych na Catalyst obligacji o wartości 16,3 mln zł.
Jak napisała "Rzeczpospolita", wcześniej brokerzy reklamowali obligacje GetBack jako bezpieczne, tak jak depozyty. Wiązali je z Bankowym Funduszem Gwarancyjnym i zapewniali, że można je będzie łatwo sprzedać. Szukający alternatywy dla lokat mogli kupić papiery GetBack nawet za 1,5 mld zł - napisał dziennik. Według "Rz" w oferowanie obligacji zaangażowanych było wielu znanych brokerów.
We wtorek Komisja Nadzoru Finansowego poinformowała, że na dzień 31 marca 2018 r. GetBack wyemitował obligacje o łącznej wartości nominalnej 2,59 mld zł, których posiadaczami było 9242 podmiotów, w tym 9064 osoby fizyczne i 178 instytucji finansowych.
Ratingi spółki
We wtorek rating GetBacku zawiesiła agencja S&P Global Ratings. "GetBack doświadcza trudności z pełną i czasową spłatą co najmniej jednej z prywatnych emisji obligacji. Nie byliśmy w stanie zabezpieczyć wystarczających informacji o warunkach tej emisji i o płynności emitenta, by dokładnie ocenić ratingi GetBacku" - napisano w komunikacie agencji. "W rezultacie, zawieszamy rating kredytowy emitenta dla spółki" - dodano.
W ostatni czwartek agencja Fitch Ratings obniżyła długoterminowy rating IDR spółki GetBack do "B-" z "B+", umieszczając go na liście obserwacyjnej z nastawieniem negatywnym, co oznacza możliwość dalszych jego obniżek.
"Blamaż wielu instytucji"
Sprawa spółki windykacyjnej GetBack SA niesie za sobą przede wszystkim straty wizerunkowe - zwłaszcza dla warszawskiej giełdy, rynku obligacji korporacyjnych i całego rynku kapitałowego - tak oceniali brak wykupu obligacji analitycy, z którymi rozmawiała PAP. Marcin Kiepas, analityk z Fundacji FxCuffs, przekonywał w piątek, że najprawdopodobniej skala problemu nie jest tak duża, żeby wchodził w grę najbardziej czarny scenariusz. - Sądzę, że udziałowcy i nowy zarząd GetBack staną na wysokości zadania i skończy się na rynkowym smrodzie - ocenił Kiepas. - Nie oczekuję zatem bankructwa, ale przysłowiowe mleko trochę się rozlało - dodał. Jak podkreślał, straty wizerunkowe może ponieść zwłaszcza rynek obligacji korporacyjnych (oferowanych przez firmy). Tym bardziej, że, jak przypomina, obligacje GetBack "były wciskane jako produkt całkowicie bezpieczny". - Teraz okazuje się, że obligacje sprzedawane były nie tym, którzy powinni je kupić - mówił. Emil Szweda, założyciel serwisu Obligacje.pl, ocenił w ubiegłym tygodniu, że "całej sprawy nie można nazwać inaczej niż blamażem wielu instytucji rynku kapitałowego". Przypomniał, że w oferowaniu obligacji brały udział renomowane i nadzorowane podmioty finansowe, np. banki. Ponadto raporty GetBack były na bieżąco oceniane, a agencje ratingowe wystawiały spółce oceny B, oznaczające zdolność do obsługi zobowiązań. Teraz jednak, dodał Szweda, "nadwątlone jest zaufanie do całego rynku, nie wyłączając nadzoru". KNF nie zwróciła na przykład uwagi, mówił Szweda, że ogromną część obligacji GetBack oferowano jako tzw. obligacje prywatne. - Konsekwencje całej sprawy mogą być bardzo daleko idące - komentował rozmówca PAP. Będzie to przede wszystkim utrata zaufania do rynku kapitałowego jako takiego. Problem z emisją obligacji mogą mieć też inne podmioty z sektora firm windykacyjnych, a w dalszej perspektywie można oczekiwać zaostrzenia rygorów nadzorczych dotyczących obligacji. Także wiceszef sejmowej komisji finansów Janusz Szewczak (PiS) ocenił, że cała historia z GetBack "to bardzo poważna sprawa dla rynku, dla opinii o działalności funduszy i opinii o rynku obligacji korporacyjnych". - Jeśli prawdą jest, że może tam chodzić o kwotę 2 mld zł, to jest gigantyczna kwota, przypomnijmy, że w przypadku Amber Gold chodziło o 800 mln zł - mówił. - Zobaczymy, jak sprawa się potoczy, ale na razie wygląda to bardzo niepokojąco - mówił w piątek Szewczak.
Spółka akcyjna GetBack zajmuje się zarządzaniem wierzytelnościami. Powstała w 2012 r., a od 2014 r. jest również obecna na rynku wierzytelności w Rumunii (za pośrednictwem spółki GetBack Recovery SRL) i od 2017 r. na rynku bułgarskim (za pośrednictwem spółki GetBack Recovery Bulgaria EOOD) i hiszpańskim. W lipcu 2017 r. akcje GetBack S.A. zadebiutowały na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.
Autor: tol//dap / Źródło: PAP