Zakończenie obecnej perspektywy finansowej Unii Europejskiej będzie wyzwaniem dla naszej gospodarki - ocenił profesor Ryszard Kokoszczyński, członek zarządu Narodowego Banku Polskiego. Podkreślił, że dzięki unijnym pieniądzom Polska się wizualnie mocno zmieniła. Jego zdaniem nie da się zastąpić środków z Unii "jeden do jednego" pieniędzmi skądkolwiek, na przykład z Chin.
Zdaniem profesora Kokoszczyńskiego, "jakieś pieniądze z UE będziemy nadal dostawać, choćby w ramach Wspólnej Polityki Rolnej". - Natomiast widzę to jako problem nieporównanie większy od skrócenia wieku emerytalnego, ponieważ stopa inwestowania w Polsce nigdy nie była bardzo duża - dodał.
Fundusze UE
Jak wskazywał, "wchodziliśmy w perspektywy unijne z taką sobie infrastrukturą wszelkiego typu - drogową, kolejową, elektryczną. Głównie dlatego, że ostatnie duże inwestycje w Polsce były w latach 70. Wiadomo, że po upływie 40 lat infrastruktura się zużywa. Bez wątpienia więc pieniądze, które mogły finansować inwestycje infrastrukturalne, były bardzo potrzebne".
- Dzięki unijnym pieniądzom Polska wizualnie bardzo się zmieniła, co oczywiście zawdzięczamy także samorządom. Teraz pytanie, czy będziemy w stanie wygenerować finansowanie inwestycji w skali, która mogłaby to zastąpić. Po pierwsze, to by wymagało stwierdzenia, w jakim stanie będziemy w roku 2020, plus - jaki będzie wówczas stan finansów publicznych - powiedział członek zarządu Narodowego Banku Polskiego.
Inwestycje z Chin
Profesor Ryszard Kokoszczyński pytany o to, czy pieniądze z Unii mogą nam zastąpić inwestycje z Chin, powiedział: "Nie myślałbym w takich kategoriach".
- Jak się patrzy na doświadczenia niektórych krajów afrykańskich czy azjatyckich, to trzeba powiedzieć, że chińskie inwestycje zawsze realizowały chiński interes. A w przypadku Chin, gdzie między państwem a gospodarką odstęp jest mniejszy niż w innych krajach, trzeba sobie zdawać sprawę, że tam są interesy, które niekoniecznie muszą być zbieżne z naszymi. Więc traktowałbym to ostrożnie - podkreślał.
Z drugiej strony profesor Kokoszczyński zauważył jednak, "Chiny mają środki, jak na nasze potrzeby, ogromne, więc ze spokojem dopuszczałbym myśl, że chińskie inwestycje w części mogą być substytutem unijnych". - Byłoby jednak najlepiej, gdyby udało się zwiększyć oszczędności krajowe dla tego finansowania - powiedział członek zarządu Narodowego Banku Polskiego.
Ile dostajemy z UE?
Przypomnijmy, że fundusze do wykorzystania na perspektywie 2007-2013 były negocjowane w czasach, gdy na fotelu premiera zasiadał Kazimierz Marcinkiewicz. W efekcie politycznego kompromisu Polska zyskała na ten czas 101,5 mld euro.
W latach 2014-2020 otrzymaliśmy z kolei więcej, niż przewidywano - 105,8 mld euro (441 mld zł). Tę kwotę negocjował rząd PO-PSL. Jednak kiedy odejmujemy, ile nasz kraj wpłacił do budżetu UE, to uzyskamy kwotę 82,2 mld euro, czyli około 390 mld złotych.
Autor: mb/ms / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EU