Nie znoszę marnować czasu na jakieś mp3-ki z zapisami audio z restauracji i zwykle tego nie robię, bo nie widzę w tym sensu. Ale, skoro tym razem sprawa dotyczy polityki monetarnej państwa, to mogę zrobić wyjątek. O czym jest rozmowa?
Mówiąc elegancko, minister chce się dowiedzieć o zakres możliwej interwencji ze strony polityki monetarnej w sytuacji ostrego kryzysu finansowego w momencie, w którym instrumenty polityki fiskalnej są poza zasięgiem, bo kraj jest ciągle w unijnej procedurze nadmiernego deficytu.
Odpowiedź brzmi, zgodnie z prawdą, że zasięg interwencji monetarnej będzie szerszy, jeśli się znowelizuje ustawę w NBP. Dzisiaj w sytuacji nagłej ucieczki kapitału zagranicznego z kraju NBP ma do dyspozycji trzy instrumenty: interwencje słowne, interwencje walutowe z wykorzystaniem elastycznej linii kredytowej włącznie, ruchy stopami procentowymi.
Gdyby kryzys był na tyle ostry, że to by nie wystarczyło można by jeszcze interweniować bezpośrednio na rynku wtórnym obligacji, aby zahamować ich przecenę. Ale do tego trzeba znowelizować ustawę o NBP.
Dla jasności scenariusz, w którym NBP nie ma tej możliwości, a odpływ kapitału nie został powstrzymany:
- przecena obligacji oznacza, że banki muszą zaktualizować ich wartość w swoich bilansach, co oznacza wielomiliardowe straty w polskim systemie bankowym i prowadzi do zahamowania udzielania nowych kredytów, bo banki najpierw muszą uporać się ze stratami,
- wstrzymania kredytu dla gospodarki znacznie zwiększa ryzyko recesji, a co za tym idzie wzrostu bezrobocia,
- przy rentownościach obligacji np. w okolicach 10 procent rząd nie ma możliwości finansowania wydatków z rynku, co (jeśli sytuacja nie wraca do normy przez kilka miesięcy) oznacza konieczność cięcia wydatków, co dodatkowo pogłębia recesję i uderza najsilniej w najuboższych.
Jednym słowem: masakra. Dlatego ustawę o NBP naprawdę warto znowelizować.
Zupełnie inną sprawą jest to, że tak dramatycznego scenariusza nie jest w stanie wywołać żadne zdarzenie w polskiej polityce. W tym kontekście hipoteza szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza o tym, że tak się może stać, jeśli PiS wygra wybory jest kompletnie absurdalna. PiS już raz kiedyś wybory wygrało i nie wywołało to żadnych negatywnych skutków ani na rynkach ani w tak zwanej realnej gospodarce. Generalnie w Polsce ostatnim wynikiem wyborczym, który wstrząsnął giełdą było zwycięstwo SLD i upadek rządu Hanny Suchockiej w 1993 r. Zresztą nawet wtedy wstrząs trwał 3 dni. Potem, czyli od 21 lat polska gospodarka kompletnie olewa polską politykę. Nie ruszają jej ani Olin, ani Rywin, ani CBA, ani systematyczne rekonstrukcje rządu, ani co najważniejsze, jakiekolwiek afery, czy wyniki jakichkolwiek wyborów.
Natomiast taki scenariusz może się zdarzyć w przypadku wystąpienia zjawisk, na które polski rynek i gospodarka reagują, czyli zjawisk z globalnej gospodarce. Kryzys światowy zawsze jest możliwy. Nawet w takim przypadku jest bardzo mało możliwe, żeby skala paniki była aż tak duża, ale faktem jest, że ta skala nie zależy od nas, tylko głównie od emocji inwestorów na rynkach światowych. A, skoro nie da się ich kontrolować, to lepiej, aby dopuszczalny prawnie arsenał środków obronnych był jak najszerszy.
Jestem pewien, że minister Sienkiewicz może wierzyć w to, iż zwycięstwo PiS w wyborach może wywołać kryzys finansowy. Jestem też pewien, iż prezes NBP Marek Belka wie, że to bzdury. Ale też z pewnością wie, że Polsce przydałaby się nowelizacja ustawy o NBP, skoro więc uznał, że nurzając się z ministrem w dziwnych analizach przyspieszy rządowy tok prac nad nią, to warto to zrobić. Nie wiem czy panowie prawidłowo ocenili ministra Jacka Rostowskiego, ale to akurat, moim zdaniem mniej ważne.
Generalnie, w związku z tym, że prezesa NBP nie da się odwołać w trakcie kadencji, sprawa byłaby śmiechu warta, gdyby nie delikatnie mówiąc nieeleganckie sformułowania prezesa Belki dotyczące RPP i Jerzego Hausnera. Tu sprawa wygląda słabo, zwłaszcza w kontekście dalszej współpracy członków RPP z prezesem NBP. W najbliższy wtorek akurat jest jednodniowe, zaplanowane wcześniej, posiedzenie RPP. To dobry moment, żeby sobie w swoim gronie wszystko wyjaśnić i zdecydować o dalszej wspólnej pracy. Warto by też po tym posiedzeniu zrobić konferencję prasową albo przynajmniej wydać komunikat. Natomiast, jeśli to się nie uda i, jeśli członkowie Rady poczują się na tyle dotknięci, że nie będą dalej chcieli pracować z Markiem Belką, to rezygnacja prezesa NBP w trakcie kadencji może okazać się rozwiązaniem niestety uzasadnionym. Niestety, bo to zupełnie dobry prezes NBP. Istotne jest, że w związku z formalną i prawną niezależnością NBP, swoją decyzję Belka powinien podejmować wyłącznie w oparciu o opinie członków Rady, kompletnie ignorując w tej kwestii premiera, polityków i dziennikarzy. Myślę, że spokojnie da sobie z tym radę.
No i co równie fatalne w obecnej sytuacji dość słabo wyglądają perspektywy nowelizacji ustawy o NBP, do której założenia miały trafić na rząd w najbliższy wtorek. Założenia i cały projekt zapewne trafią teraz z przyczyn politycznych na półkę, co będzie oczywistą szkodą dla polskiej gospodarki. Nowelizacja zakłada wprowadzenie rotacyjności zmian składu RPP (żeby nie tworzyć sztucznie paromiesięcznego paraliżu, kiedy raz na 6 lat wymienia się cały skład, tylko, żeby wymieniać po 3 osoby co dwa lata) no i poszerza arsenał NBP o możliwość interwencji na rynku obligacji w celu przywracania stabilności systemu finansowego w kraju. Samo posiadanie takiej broni w arsenale z pewnością działałoby odstraszająco na kapitał spekulacyjny.
Gdyby Marek Belka zdecydował się zrezygnować ze stanowiska, wtedy p.o. prezes będzie pierwszy zastępca prezesa NBP, czyli Piotr Wiesiołek, który zresztą pełnił już tę funkcję w 2010 r. po śmierci byłego prezesa NBP, Sławomira Skrzypka. Nowego prezesa powołuje Sejm, na wniosek prezydenta. Gdyby z zasiadania w Radzie postanowił zrezygnować Jerzy Hausner (może przecież się obrazić śmiertelnie i wyjść), to jego następcę powołuje Senat i ma na to 3 miesiące.
P.S. z ostatniej chwili: komunikat Biura Prasowego NBP z ubolewaniami i przeprosinami prezesa NBP
Autor: Rafał Hirsch
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 BiŚ