Tegoroczny wypoczynek na Mazurach może być droższy niż w ubiegłych latach. Powodem jest obowiązująca od początku roku nowa opłata nazywana podatkiem dennym. Przedsiębiorcy są zaskoczeni stawkami, a samorządowcy zapowiadają interwencje w tej sprawie u parlamentarzystów.
Konieczność zapłacenia podatku dennego wynika z obowiązującego od stycznia Prawa wodnego i rozporządzenia regulującego szczegóły opłat za użytkowanie gruntów pokrytych wodami stanowiącymi własność Skarbu Państwa.
Nowe regulacje oznaczają podwyżkę kosztów dla prowadzących działalność związaną z uprawianiem turystyki wodnej, ponieważ dotychczas byli oni zwolnieni z opłaty za użytkowanie gruntów pokrytych wodami.
- To Unia Europejska zobowiązuje nas poprzez ramową dyrektywę wodną do tego, aby wprowadzić zasadę, że każdy kto korzysta z wód uczestniczy w kosztach ich utrzymania, tak aby one były w dobrej jakości - tłumaczył w rozmowie z TVN24 Daniel Kociołek, rzecznik prasowy Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie.
Nowa opłata
Nowa, z punktu widzenia firm związanych z branżą turystyki wodnej, opłata została zróżnicowana w zależności od rodzaju przedsięwzięć, na potrzeby których wykorzystuje na przykład część jeziora.
Jak możemy przeczytać w rozporządzeniu, w przypadku portów, przystani, nabrzeży wykorzystywanych do przewozów pasażerskich stawka wynosi 0,89 zł za metr kwadratowy. Obiekty (stałe lub pływające, przycumowane do brzegu) wykorzystywane do prowadzenia usług gastronomicznych lub hotelarskich są obłożone podatkiem dennym w wysokości 5 zł za metr kwadratowy, a w przypadku pozostałych usług opłata rośnie do poziomu 8,90 zł.
Miliony z opłaty
Stawkę, jaką muszą zapłacić przedsiębiorcy, określają jednak urzędnicy z nowo powstałej instytucji Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. To właśnie do Wód Polskich będą wpływały środki od przedsiębiorców. Zgodnie z oceną skutków regulacji, dochody z tytułu tzw. podatku dennego szacowane są na ponad 7 mln zł rocznie. Do 2026 roku mają jednak wzrosnąć do 8,52 mln zł.
Pierwsze wezwania do uiszczenia opłat, a dokładniej ich wysokość, zaskoczyły jednak niektórych przedsiębiorców. W rozmowie z TVN24 mówił o tym Wojciech Iwaszkiewicz, burmistrz Giżycka. - W 2017 roku w Sejmie odbyła się komisja, na której ustalono zasady poboru nowego podatku. Z tym się nie dyskutuje, bo to ma być. Natomiast dzisiejsze doniesienia, które dostajemy my i przedsiębiorcy wskazują, że to jest 10-krotnie więcej niż było ustalone. To są sytuacje nie do udźwignięcia dla naszych przedsiębiorców - wskazał.
Pytany o ich plany w związku z nowymi opłatami, wskazał, że "są skrajne wersje". - Jedna z najbardziej skrajnych mówi, że kończą działalność, rozbierają pomosty, bo nie będą za to w stanie płacić. Druga mówi, że nie poddadzą się, będą walczyć do upadłego, bo to jest ich życie - tłumaczył Wojciech Iwaszkiewicz.
Na przyszłą środę zaplanowano posiedzenie sejmowej komisji samorządu terytorialnego z udziałem zastępcy prezesa Wód Polskich Joanny Kopczyńskiej. - Będzie spotkanie z parlamentarzystami. Do maja trzeba to kategorycznie uregulować, bo inaczej ta sytuacja będzie się tylko pogarszać - wskazał w rozmowie z TVN24 Iwaszkiewicz.
Przeciwko wysokim opłatom zaprotestowali radni z Giżycka, którzy w oświadczeniu z 28 marca br., napisali, że rozporządzenie "uderza w fundamenty jednej z kluczowych dla krainy Wielkich Jezior Mazurskich form działalności".
Kłopot w interpretacji
O zastrzeżeniach dotyczących opłat w połowie marca na swoim blogu napisał ośrodek szkoleniowo-egzaminacyjny QRS Mazury. Chodzi między innymi o niekorzystne dla przedsiębiorców interpretacje dotyczące zastosowania stawek w konkretnych przypadkach. Zdaniem przedsiębiorców tam, gdzie spodziewano się stawki 0,89 zł za metr kwadratowy, urzędnicy naliczają nawet 8,90 zł.
Wątpliwości dotyczą także krótkiego okresu na wniesienie opłaty. Przedsiębiorcy mają na to 21 od podpisania umowy, a od przyszłego roku będą musieli zapłacić do 31 marca. W efekcie, według QRS Mazury, niektóre firmy mogą mieć z zebraniem takiej kwoty, zwłaszcza, że opłatę trzeba zapłacić przed rozpoczęciem sezonu.
Właściciele marin skarżą się, że by zarobić na opłaty, muszą podnieść ceny usług przez co turyści, którzy przyjadą na Mazury będą musieli zapłacić więcej, na przykład za wypożyczenie kajaku, czy łódki.
- Wyraźnie wzrosną ceny obozów żeglarskich. Będą wyższe ceny za postój jachtów w porcie - wskazywał w rozmowie z TVN24 przedsiębiorca Adam Kowalski. - Jeżeli dopływamy gdzieś do portu na noc, to będziemy musieli zapłacić wyższą cenę, bo inwestorzy portów będą zmuszeni do przełożenia tych opłat na korzystających z portów - dodał.
Spodziewać się można także podwyższenia opłat za wynajem sprzętu (na przykład kajaków) czy wprowadzenia opłat za kąpieliska.
Minister "dementuje plotki"
Przedstawiciele Wód Polskich przyznają, że mogą być drobne problemy z interpretacją przepisów, ze względu na fakt, że instytucja dopiero powstała. Jednocześnie wskazują, że każdy grunt jest oceniany indywidualnie, dlatego nie można się sugerować na przykład działką sąsiada.
Zadeklarowali, że gdyby przedsiębiorcy stwierdzili, że ich grunt został wyceniony nie tak jak trzeba, można do Wód Polskich napisać skargę, która zostanie rozpatrzona.
Z kolei minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk, pytany w środę o doniesienia dotyczące wzrostu opłat dla żeglarzy czy osób rekreacyjnie korzystających z jezior, stwierdził, że "dementuje te plotki". Minister zwrócił uwagę, że podobnie mówiono wcześniej, kiedy w związku z nowym Prawem wodnym miały wzrosnąć opłaty za pobór wody i zrzut ścieków. - Okazuje się, że Wody Polskie spowodowały obniżkę tych cen. Na pewno ceny związane z kajakami, z rekreacją (...) nie mogą wzrosnąć - powiedział.
Jednocześnie minister zapowiedział jednak zmiany w przepisach. Gróbarczyk poinformował, że prawdopodobnie na najbliższym posiedzeniu Sejm przegłosuje tzw. ustawę żeglarską, która - jak wyjaśnił minister - obniża opłaty związane z tym sportem.
Popularność żeglarstwa
Żeglarstwo w Polsce jest jedną z najpopularniejszych form rekreacji i sportu. Jak wynika z raportu przygotowanego w 2016 roku przez Polski Związek Żeglarski, aż siedmiu na dziesięciu Polaków miało styczność z żeglarstwem. Z kolei 5 mln osób deklaruje, że co najmniej raz na kilka lat uczestniczą w rejsach jako rekreacyjna, bierna załoga. Duże zainteresowanie spędzaniem czasu na wodzie przyczyniło się wzrostem liczby marin, zarówno na Mazurach, jak i zatokach Bałtyku, a także np. na Jeziorze Solińskim. Zmiany mogą dotknąć kilku milionów Polaków. Według raportu Polskiego Związku Żeglarskiego, przygotowanego wspólnie z portalem sailing.org, w rejsach przynajmniej raz na kilka lat uczestniczy nawet 5 mln osób. Styczność z żeglarstwem miało natomiast ponad 70 proc. społeczeństwa.
Autor: mb//dap / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock