Walkę o powstrzymanie budowy gazociągu Nord Stream 2 zapowiedział na antenie TVN24 Biznes i Świat przyszły minister ds. europejskich Konrad Szymański. Ocenił, że powstanie gazociągu będzie oznaczało, że "wspólna polityka energetyczna UE istnieje na papierze". - To zniszczy rynek gazu w Europie - mówił Szymański.
Konrad Szymański, kandydat na ministra ds. europejskich w rządzie Beaty Szydło przypomniał, że Polsce nie udało się powstrzymać budowy gazociągu Nord Stream I, bo pierwsza nitka gazociągu była realizowana, gdy dorobek prawny Unii Europejskiej w tym obszarze był niezwykle ograniczony.
Będzie blokada?
- Dziś UE jest wyposażona w bardzo dobre instrumenty prawne, które mogłyby spowodować, że cała inwestycja byłaby nierentowna. To jest powód dla którego sądzę, że gdyby Komisja Europejska chciała wykonać do końca swoje kompetencje, chciałaby skorzystać z instrumentów, które ma, to Nord Stream II nigdy nie miałby prawa powstać - mówił Szymański i dodał, że na lądowym odcinku planowanego gazociągu przesyłany surowiec musi podlegać rygorom unijnego rynku gazu.
- Czyli trzeciego pakietu liberalizacyjnego, który nie pozwala na blokowanie przez jednego odbiorcę i operatora infrastruktury gazowej. To oznacza, że gazociąg OPAL, który jest dziś główną osią dystrybucji gazu z Nord Streamu jest dany do dyspozycji tylko w 50 proc. operatorów Nord Streamu. Gdyby przyjąć tą samą zasadę, to na gaz z kolejnych dwóch nitek Nord Streamu po prostu nie będzie miejsca, nie będzie jak upowszechnić go na rynku - dodał.
Przyszły członek rządu podkreślił, że gdyby to się udało, to "bylibyśmy skazani na rosyjski gaz". - To oznaczałoby, że wprawdzie mamy mechanizmy rynkowe w zakresie dystrybucji, ale kupujemy ten sam gaz tylko, że na różne sposoby. To oczywiście jest jakiś postęp, który niedawno był kompletnie zmonopolizowany i zdominowany, ale długofalowo jest to całkowicie rozbieżne z tymi modelami rynku gazu, który w ostatnich latach był negocjowany na forum unijnym - wyjaśnił Szymański.
Trudne konsekwencje
Gość TVN24 Biznes i Świat podkreślił, że gdyby powstał Nord Stream 2, to oznaczałoby, że wspólna polityka energetyczna UE byłaby tylko na papierze.
- To oznaczałoby, że mamy piękny scenariusz dla tego rynku, ale na znacznej części rynku energetycznego, od linii Łaby na Wschód, ten rynek jest czysto akademicką zabawą. Nie funkcjonuje, bo w istocie mamy tylko jednego eksportera, producenta, a założenie tego rynku było takie, że dywersyfikacja nie tylko tranzytu, ale i produkcji jest kluczem, że wszyscy i ci, którzy są pośrednikami i producentami działają pod presją rynku, w warunkach konkurencji. Dopiero wtedy możemy mówić, że rynek jest rynkiem klienta, a o taki rynek chodziło w UE i my chętnie negocjowaliśmy takie rozwiązania twierdząc, że przynoszą one wzrost bezpieczeństwa energetycznego - mówił Szymański. Zdaniem przyszłego ministra ds. europejskich konsekwencje strategiczne Nord Stream 2 byłby daleko idące. - Tranzytu i pieniędzy byłaby pozbawiona Ukraina. Oznaczałoby to również, że pomimo sankcji rosyjski budżet będzie notował bardzo duże wpływy, które dziś lokowane są w ich sektorze zbrojeniowym, a ten działa na rzecz destabilizacji państw regionu. Mamy więc nie tylko zniszczenie modelu rynku gazu w Europie, ale również konsekwencje strategiczne dla naszej części Europy - twierdzi Szymański.
Autor: msz/gry / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: TVN24BiŚ