Polacy nigdy wcześniej tak chętnie nie sięgali po obligacje skarbowe. Powodem jest nie tylko łatwy dostęp czy bezpieczeństwo, ale i oprocentowanie - znacznie wyższe niż to co proponują banki. Jak się okazuje, może to nadal być za mało, by ochronić kapitał przed inflacją - dowiadujemy się z analizy HRE Investments.
Jak czytamy w analizie, przeciętna lokata w grudniu w banku miała 0,51 proc. odsetek w skali roku, a od tego trzeba jeszcze zapłacić tzw. podatek Belki (19 proc.). Daje to 4,13 zł od każdego powierzonego tysiąca.
"W tym samym czasie przeciętna obligacja sprzedawana przez Ministra Finansów pozwalała zarobić 0,87 proc. w skali roku (średnia dla pierwszego okresu odsetkowego). W uproszczeniu oznacza to około 7 zł odsetek po opodatkowaniu od każdego powierzonego tysiąca" - wyjaśniają analitycy HRE Investments.
Dodają, że nawet "w takim uproszczonym porównaniu widać, że obligacje pozwalają zarobić więcej", a przecież "premia jest tym większa, im na dłużej chcielibyśmy pieniądze zainwestować".
Koniec lokat - czas na inne inwestycje
Według HRE Investments powyższe liczby tłumaczą rekordową sprzedaż detalicznych obligacji. "W całym 2020 roku kupiliśmy papiery warte ponad 28 mld złotych (najwięcej w historii i o prawie 2/3 więcej niż rok wcześniej). Styczeń br. też był pod tym względem bardzo dobry, bo rodacy w ciągu zaledwie miesiąca, kupili obligacje za niemal 3,2 mld złotych. Widać, że coraz więcej osób porzuca oszczędzanie w banku na rzecz innych sposobów pomnażania pieniędzy. W tym kontekście popularne są ostatnio nie tylko obligacje, ale też fundusze inwestycyjne czy nieruchomości" - wyjaśniono w analizie.
Dodano, że "na popularności tracą za to lokaty". "Jak szacuje NBP w grudniu 2020 roku Polacy założyli depozyty terminowe na kwotę 24,5 miliardów złotych. Rok wcześniej na lokaty wpłaciliśmy 41,7 mld. Popularność tej formy oszczędzania spadła prawie o połowę w ciągu zaledwie roku" - czytamy.
Alternatywa dla lokat - krótkie obligacje
Jak przekonują eksperci, obligacje "wydają się naturalną alternatywą dla lokat". Można je kupić przez internet - pojedynczy papier kosztuje 100 złotych, a gwarantem zwrotu pieniędzy jest państwo.
"Nie bez kozery bardzo dużą popularnością cieszą się obligacje trzymiesięczne. Na nie przypada mniej więcej połowa sprzedaży papierów skarbowych. Są one oprocentowane na 0,5 proc. w skali roku i w sumie niewiele różnią się pod tym względem od przeciętnej krótkoterminowej lokaty bankowej. Za to kupując papiery od Ministra Finansów nie trzeba spełniać dodatkowych wymagań, być nowym klientem czy korzystać aktywnie z karty wydanej do rachunku, co przy bankowych depozytach - szczególnie tych lepiej oprocentowanych - jest bardzo częste" - wyjaśniają analitycy.
Obligacje długoterminowe
Jak czytamy w analizie, im dłuższy termin wykupu tym oprocentowanie obligacji jest korzystniejsze. "Tego niestety nie można powiedzieć o lokatach bankowych. Dane NBP sugerują nawet, że zarówno lokaty półroczne, jak i roczne czy nawet dłuższe są często gorzej oprocentowane niż krótkie depozyty na trzy miesiące. To dlatego premia za inwestycje w obligacje jest w tym wypadku szczególnie atrakcyjna" - napisano.
Jak wyliczyli eksperci HRE Investments, średnie oprocentowanie w przypadku lokat dłuższych niż 3 miesiące zakładanych w grudniu można oszacować na 0,2 proc. "Dla porównania średnie oprocentowanie obligacji w tej kategorii wynosiło w grudniu 1,3 proc. - to ponad 6 razy więcej niż to czym kuszą banki" - wyjaśnili.
Obligacje a inflacja
W analizie podkreślono też, że "w przypadku obligacji co najmniej czteroletnich na korzyść inwestorów działa mechanizm indeksacji inflacją". "Chodzi o to, że oprocentowanie papierów np. cztero- czy dziesięcioletnich tylko w pierwszym roku jest z góry określone. Potem zależy ono od tego jak szybko rosną ceny w sklepach. Dzięki tej indeksacji inflacją mamy szanse na to, że nasze pieniądze będą realnie zyskiwać na wartości. Chodzi o to, abyśmy po okresie inwestycji za nasze oszczędności mogli kupić więcej niż w dniu zakupu obligacji" - wytłumaczono.
Dodano jednak, że "nawet w tym przypadku jest pewne ograniczenie" - "zyski z obligacji są opodatkowane". "I to właśnie podatek w przypadku prawie wszystkich obligacji może skonsumować dodatkowy zysk, gdy inflacja przekroczy poziom 3-5 proc. Gdy ceny w sklepach będą rosły w co najmniej takim tempie, to nawet cztero- czy dziesięcioletnie obligacje mogą po uwzględnieniu podatku i inflacji przynieść nam realne straty" - dowiadujemy się z analizy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock