Administracja prezydenta Donalda Trumpa rozważa ograniczenie dostępności programu wizowego H-1B przeznaczonego dla wysoko wykwalifikowanych obcokrajowców korzystających z ofert zatrudnienia w USA - poinformowały w czwartek amerykańskie media.
Osoba ubiegająca się o wizę pracowniczą H-1B musi mieć przynajmniej stopień bakałarza (odpowiadający polskiemu dyplomowi licencjata) lub długoletnie doświadczenie w wykonywaniu „zawodu deficytowego” na amerykańskim rynku pracy. Obecnie w każdym roku budżetowym, biegnącym w USA od października, wydawanych jest 65 tysięcy wiz H-1B - nie licząc dodatkowej puli 20 tys. dla osób, które ukończyły uniwersytety amerykańskie ze stopniem magistra lub wyższym.
Co daje ta wiza?
Posiadacz wizy H-1B może się po wjeździe do USA ubiegać o dającą mu prawo stałego pobytu tzw. zieloną kartę. Dlatego zainteresowanie tymi wizami jest duże i wydawane są one tylko tym chętnym, którzy zostali wylosowani. W pierwszym tygodniu przyjmowania podań o wydanie wizy H-1B na rok budżetowy 2016 Urząd Obywatelstwa i Usług Imigracyjnych Stanów Zjednoczonych (USCIS) odnotował łącznie 233 tys. chętnych.
Wizy H-1B wydawane są na trzy lata z możliwością ich przedłużenia na kolejne trzy lata. W roku 2015, ostatnim roku, z którego pochodzą miarodajne dane USCIS, 70,7 proc. wydanych wiz pracowniczych przypadło na obywateli Indii, 9,6 proc. - Chin, a 1,3 proc. - Kanady. 66 proc. osób, które wylosowały wizy H-1B, miało oferty zatrudnienia w przemyśle komputerowym.
Możliwa likwidacja programu?
Powołując się na źródła w Białym Domu i w Kongresie, amerykańskie media poinformowały, że administracja Donalda Trumpa przygotowuje szereg projektów ustaw i rozporządzeń imigracyjnych zawierających projekty ograniczenia bądź nawet całkowitej likwidacji programu wizowego H-1B.
Program ten jest od dawna krytykowany przez związki zawodowe takich branż jak informatyka i opieka medyczna oraz przez organizacje antyimigracyjne. W trakcie kampanii wyborczej Trump nazwał program H-1B „programem taniej siły roboczej”. Zdaniem przeciwników programu wiz pracowniczych jest on wykorzystywany do zatrudniania obcokrajowców za niższą płacę niż oczekiwałby tego Amerykanin o podobnych kwalifikacjach zawodowych. Według organizacji antyimigracyjnych jest to dla obcokrajowców narzędzie legalizowania ich osiedlania się w Stanach Zjednoczonych.
Biznes mówi "nie"
Przeciwnego zdania są szefowie dużych korporacji o profilu informatycznym, twierdząc, że możliwość zatrudniania wysoko wykwalifikowanych obcokrajowców jest niezbędna do rozwoju tych firm i utrzymania ich konkurencyjności na rynkach międzynarodowych.
Zasiadająca w Izbie Reprezentantów Demokratka Zoe Lofgren z Kalifornii jest zdania, że program ten wykorzystuje się do obniżania płac między innymi w parku rozrywki Disneyland i na Uniwersytecie Stanu Kalifornia w San Francisco. Dlatego zgłosiła projekt ustawy przewidujący podwojenie minimalnej płacy osób zatrudnionych na podstawie wizy H-1B z obecnych 65 tys. dolarów rocznie do 130 tys. dolarów. Jej propozycję skrytykowały firmy zatrudniające informatyków z Indii, skąd pochodzi największa liczba specjalistów, którzy w ostatnich latach otrzymali wizy H-1B.
Wśród innych rozważanych obecnie w Kongresie i w Białym Domu projektów zmiany tego programu wymienia się zmniejszenie dorocznej puli wiz, zaostrzenie nadzoru zatrudniania ich posiadaczy przez amerykańskie przedsiębiorstwa, a nawet jego likwidację.
Autor: gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Sturm/wikimedia.org/ (CC BY 2.0)