Tankowanie to coraz bardziej nerwowa czynność. Wraz ze strumieniem benzyny czy oleju płynących do baku z naszych portfeli wypływa coraz szerszy strumień pieniędzy. Co będzie dalej? Scenariusze są różne, ale jest zgoda co do jednego: do większych wydatków na paliwowych stacjach trzeba się przyzwyczaić. Taniej już było.
Gdy cena popularnej "95" sięga 5 złotych za litr, podróże stają się luksusem, a przynajmniej dużą częścią kosztów zimowych podróży.
Powody benzynowych wzrostów cen są co najmniej dwa: droga ropa naftowa i... tani złoty. A od 1 stycznia dojdzie kolejny powód - wyższy VAT. W efekcie sylwestrowy wyjazd samochodem z silnikiem diesla z Warszawy do Zakopanego i z powrotem (zakładając spalanie 7 l/100 km) będzie o 50 złotych droższy niż przed rokiem.
W poniedziałek cena odmiany U.S. crude wyniosła 91,23 dolarów za baryłkę - najwięcej od października 2008 roku, czyli od 26 miesięcy.
Zdaniem wielu ekspertów o cenie tego surowca dziś tak naprawdę decydują rynki finansowe. - Cena ropy w horyzoncie kilku dni, czy tygodni jest nieprognozowalna z tego powodu, że kształtują ją transakcje finansowe, a nie transakcje dotyczące rynku ropy - mówi wprost główny ekonomista Orlenu Adam czyżewski.
W tej chwili w produkcji i zapasach nie dzieje się nic nadzwyczajnego - potwierdzają tę opinię ministrowie z Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. - W tej chwili nie ma potrzeby zwiększania produkcji, ponieważ rynek jest bardzo dobrze zaopatrzony - twierdzi minister energii Zjednoczonych Emiratów Arabskich Mohammed bin Dhaen Al-Hamli.
- Marże rafineryjne, kształtowane przez różnicę pomiędzy światowymi cenami paliw, a cenami ropy, są na wyjątkowo niskim poziomie - przekonuje główny ekonomista Orlenu Adam Czyżewski. Jak wylicza, jego firma na przerobie każdej baryłki zarabia ledwie trzy dolary. - I nie ma możliwości dalszej redukcji marży - rozwiewa nadzieje.
Prezes firmy Explonaft Włodzimierz Ostaszewski widzi dla naszych portfeli kolejne niebezpieczeństwo. - Zaraz po Nowym Roku ze względu na podwyżkę VAT mniej więcej 5 groszy podniosą się ceny paliw. Następnie będzie pewien okres stabilizacji, lub pewnych podwyżek wynikających z ostatnio podniesionych cen hurtowych. Potem powinien nastąpić spadek kilkugroszowy. Nawet siedem groszy... - z nadzieją mówi prezes Olszewski.
Ten kilkugroszowy spadek cen i nadejście okresu stabilizacji w kolejnych miesiącach zapowiada też Ryszard Kaczmarek z Biura Maklerskiego Reflex. Ale o dużo tańszym niż dziś paliwie powinniśmy jego zdaniem zapomnieć. - Wydaje nam się, że do takich cen, jakie mieliśmy w zeszłym roku na rynku krajowym już raczej możemy nie wrócić. Trzeba się będzie przyzwyczaić do tego poziomu, z którym mamy obecnie do czynienia - stwierdza Kaczmarek.
To raczej czarna przepowiednia. Bo już dziś Polacy płacą za litr paliwa prawie tyle co Austriacy i Hiszpanie, a tylko niewiele więcej od nas płacą Niemcy. Tyle, że Polak za swoją przeciętną płacę kupi ledwie 470 litrów paliwa, a Austriak prawie 1700 litrów...
Źródło: TVN CNBC
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC