Polscy politycy prześcigają się w deklaracjach pomocy kredytobiorcom zadłużonym we frankach szwajcarskich. Kolejne partie opozycyjne deklarują chęć współpracy z rządem w tej sprawie. Pojawiają się głosy mówiące o kursie franka dobijającym do 4 zł. - To jest skrajny populizm. Mówienie, że zaraz frank będzie po 4 zł, jest wyssane z palca - podkreślił w "Faktach po Faktach" w TVN24 ekonomista Ryszard Petru. - Straszenie ludzi to jest bzdura - dodał prof. Witold Orłowski.
Pytania o sytuację osób, które zaciągnęły kredyty walutowe we frankach szwajcarskich powróciły po informacjach, że w Szwajcarii ma się odbyć referendum, w którym może zapaść decyzja o zwiększeniu do poziomu 20 proc. minimalnych rezerw złota, co może - zdaniem części analityków - znacznie umocnić szwajcarską walutę. Premier Ewa Kopacz zwróciła się do szefa Komisji Nadzoru Finansowego z pytaniem, jak wyglądałaby ewentualna reakcja polskich banków na umocnienie się franka szwajcarskiego i jak poradziliby sobie z tym kredytobiorcy. Politycy wszystkich opcji prześcigają się teraz w propozycjach pomocy "frankowcom".
Populizm
Według Ryszarda Petru zachowanie polityków "to skrajny populizm". - Mówienie, że zaraz frank będzie po 4 zł jest wyssane z palca. Ma być referendum w Szwajcarii, nie wiemy jaki będzie wyniki, a po drugie nawet jeśli będzie zły dla "frankowiczów", nie jestem pewny, że będzie taka panika, jaka ma nastąpić. Kurs franka wobec euro jest sztywny 1,20. Szwajcarzy bronią tego nie dlatego, że myślą o Polakach, tylko nie chcą mieć za silnego franka. Jeśli jest za silny, to oni stają się niekonkurencyjni. W interesie Szwajcarii jest nawet po referendum robić wszystko, aby kurs się nie umocnił - podkreślił ekonomista. I dodał: - Sądzę, że to jest burza w szklance wody i nakręcona panika. Wtórował mu prof. Witold Orłowski: - Straszeni ludzi to jest bzdura. Rzeczywiście jest jakieś ryzyko, że frank może się trochę umocnić, ale z tym ryzykiem żyjemy od lat. Politycy dali się zapędzić tym goniącym za sensacjom mediom w ślepy zaułek. Ponieważ jest to 700 tys. ludzi (tyle jest w Polsce kredytów we frankach), to jest to 700 tys. głosów wyborczych. Więc zaczęło się licytowanie, kto będzie lepszy - zaznaczył ekonomista.
Pomoc dla bogatych
W ocenie Petru "państwo nie jest od tego, żeby ratować wszystkich, którzy mają problemy". - Teraz mamy bardzo niskie stopy procentowe, być może będą jeszcze niższe. Przy niskich stopach Polacy wezmą kredyty, za kilka lat stopy procentowe będą 5 proc. i co wtedy? Kolejny rząd będzie się zajmował Polakami, którzy mają problemy ze spłatą kredytów? To jest jakaś aberracja - podkreślił. - Mówimy o grupie stosunkowo zamożnej (osoby, które wzięły kredyty we frankach - red.). Uważam, że państwo polskie nie ma pieniędzy na wspomaganie zamożnych osób. Mamy w Polsce większe problemy - dodał Orłowski.
Autor: mn / Źródło: tvn24