Czy Niemcy otworzą rynek pracy dla przybyszów z nowych krajów członkowskich UE? Nacisk pracodawców ku temu rozwiązaniu jest coraz skuteczniejszy, ale związki zawodowe ostrzegają przed „niespotykanych rozmiarów dumpingiem płacy”.
Czy środowa wypowiedź wiceministra pracy Gerda Andresa o braku rąk do pracy i potrzebie "poważnego rozważenia szybszego zniesienia ograniczeń dla wschodnich sąsiadów” oznacza przełom? Sprawa nie wydaje się taka prosta.
Niemiecka Federacja Związków Zawodowych (DGB) reaguje sprzeciwem. - Ograniczenia swobodnego napływu pracowników ze wschodnioeuropejskich krajów aż do 2009 roku były zarządzone z rozwagą. Można je złagodzić dopiero wtedy, gdy niemiecki rynek pracy będzie kompletnie chroniony przed tanią siłą roboczą - mówi członek kierownictwa DBG Annelie Buntenbach w „Neue Osnabruecker Zeitung”.
Wskazuje przy tym, że warunki prawne dla pracowników delegowanych do pracy w Niemczech muszą jak być najszybciej rozszerzone na wszystkie branże, tak aby cudzoziemskich pracowników obowiązywały w pełni niemieckie minimalne wynagrodzenia i standardy pracy. Zdaniem DGB ograniczenie dla pracowników ze wschodniej części Europy raczej powinno być przedłużone także poza rok 2009, jeśli do tego czasu w Niemczech nie zostanie wprowadzone minimalne wynagrodzenie we wszystkich branżach (obecnie minimalna płaca obowiązuje w nielicznych zawodach).
Niemcy zagwarantowały sobie ograniczenia w dostępie do swego w roku pracy w traktacie o rozszerzeniu UE najpierw na dwa lata, ale w zeszłym roku skorzystały z możliwości ich przedłużenia na kolejne trzy. W maju 2009 rząd niemiecki będzie miał możliwość dalszego przedłużenia tego ograniczenie aż do roku 2011.
Członkowie rządzącej wielkiej koalicji SPD i CDU są zgodni: otwarcie rynku pracy wymaga wcześniejszego wprowadzenia ustawy o minimalnym wynagrodzeniu. - Tylko ustawa bedzie efektywną ochroną niemieckiego rynku pracy - uznał rzecznik klubu parlamentarnego SPD, Klaus Brandner. Uwe Schummer, wice-przewodniczący grupy pracobiorców we frakcji parlamentarnej CDU/CSU, potwierdził z kolei, że „przedwczesne otwarcie rynku pracy dla wschodnioeuropejskich pracowników byłoby niewłaściwym sygnałem”.
Natomiast prezydent związku pracodawców Dieter Hundt twierdzi jednak, że ograniczenia swobody pracowników nie pasują do Europy i do wolnego rynku - nie powinny więc być przedłużane poza rok 2009. - Przedłużenie byłoby sensowne jedyne dla niektórych branż, jak np. branży budownictwa - stwierdził Hundt w „Saarbruecker Zeitung”.
Komisja Europejska opowiada się za większą swobodą na europejskich rynkach pracy. Uznaje przy tym, że dotychczasowe doświadczenia otwarcie rynku dla pracowników z innych krajów Unii może sprzyjac wzrostowi gospodarczemu. - Ten krok też może pomoc w walce z pracą na czarno - uzasadnia rzecznik komisji europejskiej.
Źródło: ZDF
Źródło zdjęcia głównego: TVN24