Lekkie spadki i nuda - tak wyglądała przez większość dnia sesja na warszawskiej giełdzie i rynku złotego. Końcówka notowań była jednak zaskakujące i piorunująca. A wszystko za sprawą Amerykanów, którzy weszli do gry po południu naszego czasu i wyciągnęli WIG20 oraz zneutralizowali stratę złotego.
Sesje na europejskich parkietach zaczęły się od spadków głównie za sprawą chińskiej giełdy, gdzie indeksy skurczyły się o cztery proc. do najniższych poziomów od dwóch miesięcy. WIG20 przez większość dnia płynął sobie pod linią środowego zamknięcia przy umiarkowanym handlu, z lekka tylko reagując na pojawiające się dane z gospodarki, i wszystko wyglądało na to, że nic emocjonującego się nie zdarzy. Kto tak myślał - był w błędzie.
Prezent z Ameryki
Minorowe nastroje chińskich inwestorów nie udzieliły się Amerykanom, którzy tradycyjnie jako ostatni weszli do gry. Tym razem z wielką ochotą na zakupy. W godzinę udało im się wyciągnąć WIG20 o prawie dwa proc. - z pół proc. pod kreską do 1,33 proc. nad nią i poziomu 2081,54 pkt. Analitycy w sowich komentarzach nie potrafili jednoznacznie ocenić, co wprawiło w tak dobry nastrój inwestorów z zza oceanu. Ci pokazali jednak po raz kolejny, że to oni rządzą. - Aktywność inwestorów nie była w środę duża, tak samo jak zmienność, która od dwóch dni wygląda na nieco mniejszą, co sugeruje, że w najbliższych dniach powinniśmy mieć jakieś rozstrzygnięcia na rynku - powiedział po sesji Piotr Kaźmierkiewicz z CDM Pekao. Według niego istotna będzie sytuacja za oceanem, gdzie w czwartek o 14.30 zostanie opublikowana liczba nowych bezrobotnych w tygodniu zakończonym 15 sierpnia, a o 16.00 wskaźnik wyprzedzający koniunktury za lipiec i wskaźnik Philadelphia Fed za sierpień.
Sympatią Amerykanów cieszyły się jednak głównie rynki wschodzące. Parkiety Europy Zachodniej zakończyły dzień raczej na minimalnych "małych" minusach, niż plusach.
Złoty załapał się na falę zza oceanu
No a skoro Amerykanie rzucili się na akcje polskich spółek, to potrzebowali złotówek, żeby je kupić. Odbicie na giełdzie zbiegło się w czasie z odwróceniem się kierunku, w którym zmierzał kurs złotego tracącego od rana w stosunku do głównych walut po kilka groszy. W efekcie jednak pod koniec dnia za euro trzeba było zapłacić 4,13 zł (o 1,5 grosza mniej niż w środę), a za dolara - 2,90 zł (3,5 grosza mniej). Frank odzyskał trzy grosze, które stracił w ciągu dnia i kosztuje tyle co dzień wcześniej, czyli 2,73 zł. - Ta sesja potwierdziła, iż inwestorzy na rynku złotego pozostają dość niezdecydowani i oczekują na silniejszy sygnał z rynków zagranicznych - uważa Joanna Pluta, analityk z TMS Brokers.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC Biznes/sxc.hu