Unia Europejska zaspała przy sporze gazowym między Ukrainą a Rosją. Ten konflikt dotyczy także Unii - czytamy w środowym "Financial Times". Brytyjski dziennik mówi o europejskim kryzysie energetycznym i zadaje pytanie - Czy Unia ociąga się z reakcją by uniknąć irytacji Moskwy?
Unia Europejska z opóźnieniem uświadamia sobie, że rosyjsko-ukraiński konflikt gazowy jest czymś więcej niż tylko dwustronnym problemem Moskwy i Kijowa - pisze "Financial Times".
Bruksela wciąż wolałaby, żeby obie strony same rozwiązały konflikt, zaczęła jednak rozważać także "skrajną opcję" trójstronnego szczytu UE-Rosja-Ukraina - piszą autorzy artykułu.
We wtorek zakłócenia w dostawach rosyjskiego gazu dotknęły kraje Europy Środkowej do tego stopnia, że Słowacja ogłosiła stan wyjątkowy w swojej gospodarce. "Jeśli to nie jest kryzys energetyczny w UE to co nim jest?" - pyta retorycznie "Financial Times".
Unia nie chce drażnić niedźwiedzia
Jak tłumaczy brytyjski dziennik, UE ociąga się z reakcją, aby uniknąć irytacji Moskwy, która chce mieć wolne ręce, by nękać Kijów. Jednak obecnie w sytuacji, gdy nawet przyjazne Rosji Niemcy odczuwają zmniejszenie dostaw gazu priorytety powinny się zmienić, nie tylko w Berlinie.
"Dla Rosji musi stać się jasne, że konflikt gazowy może doprowadzić do pogorszenia się jej stosunków z UE. Gazprom, który jest największym dostawcą gazu do Europy nie ma w ręku wszystkich atutów: tak jak Europa jest zależna od dostaw rosyjskiego gazu, tak zyski Gazpromu zależą od Europy" - czytamy.
Co więcej z powodu spadku cen ropy, ceny gazu w tym roku też prawdopodobnie spadną. A Gazprom przeżywa kłopoty finansowe z powodu swoich olbrzymich planów inwestycyjnych. Przyszłość firmy zależy od bliskiej współpracy UE i Rosji" - przekonuje Financial Times.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24