Z produkcją "Hobbita" problemy ma nie tylko Peter Jackson, ale też cała Nowa Zelandia. Jeśli ekranizacja kolejnej powieści Tolkiena nie powstanie w tym kraju, nowozelandzka gospodarka może stracić nawet 1,5 mld dolarów.
Wart 500 mln dolarów "Hobbit" powstaje w bólach. Jackson chciał stworzyć obraz w rodzimej Nowej Zelandii, gdzie nakręcił całą tolkienowską trylogię, ale na drodze stanęli mu związkowcy, którzy domagali się lepszych warunków pracy.
Chociaż między producentami z Warner Bros a związkowcami doszło już do porozumienia, straty, według Jacksona, już filmowcy ponieśli. Dlatego teraz zastanawiają się, czy nie przenieść produkcji np. do Europy.
Gra o 1,5 mld dolarów
Jak wyliczają ekonomiści, taka przeprowadzka byłaby dla nowozelandzkiej gospodarki poważnym ciosem wartym 1,5 mld dolarów. Odwołanie zdjęć wpłynęłoby bowiem na wiele sektorów gospodarki.
Pieniędzy nie zarobiłaby rzesza dostawców, podwykonawców, a w efekcie wiele gospodarstw domowych pozbawionych byłoby dochodów, które mogliby wykorzystać na zakupy i inwestycje.
Decyzja Warner Bros co do losów "Hobbita" zapadnie w przyszłym tygodniu. Zdjęcia do filmu mają rozpocząć się w lutym 2011 r. Premiera pierwszej części obrazu zaplanowana jest na grudzień 2012 r., a drugiej rok później.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: materiały dystrybutora