Prawo jazdy z Ukrainy, bez żadnego egzaminu, a nawet konieczności wyjazdu za granicę - tak swoje usługi zachwalają oszuści. Jednak kierowcy, którzy skorzystają z ich usług, tracą podwójnie. Po pierwsze wydatek jest bardzo duży, a po drugie za posługiwanie się takim dokumentem w niektórych sytuacjach grozi nawet więzienie. Materiał "TVN Turbo".
Jedna z firm deklaruje, że pomogła już kilku tysiącom Polaków, a wśród klientów są rzekomo przedstawiciele znanych przedsiębiorstw.
- Nie wymagają tego, by pojechać na Ukrainę, nie chcą żadnych egzaminów, żadnego kursu, żadnego szkolenia, po prostu bez niczego za tysiąc czy trzy tysiące euro można odebrać ukraińskie prawo jazdy - mówi Agnieszka Niewińska z portalu Brd24.pl. To właśnie ten branżowy portal jako pierwszy alarmował o procederze.
"Brak realnych umiejętności"
Na wyrobienie lewego prawa jazdy decydują się osoby, które nigdy go nie miały, a na przykład chcą pracować w polskich firmach transportowych.
- Człowiek, który, jak się wydawało, potrafi panować nad zestawem 40-tonowym, rozbił bramę 5-metrowej szerokości. To pokazuje, że to jest bardzo duży problem, brak realnych umiejętności - podkreśla Maciej Wroński z Organizacji Pracodawców "Transport i Logistyka Polska".
Należy jednak pamiętać, że jeżeli ktoś ma przez sąd zabrane prawo jazdy i orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów, to nie może jeździć w Polsce na żadnym dokumencie. Także tym z Ukrainy. W takiej sytuacji popełnia bowiem przestępstwo zagrożone pięcioletnim więzieniem.
Jak wskazuje zresztą reporter TVN Turbo Michał Murawiński, kierowca z podejrzanym dokumentem wpada przy pierwszej kontroli policyjnej.
- W przypadku tego typu podejrzenia, jest to kontrola bardziej wnikliwa niż każda inna, kiedy zatrzymujemy osobę, która posiada prawo jazdy wydane w Polsce - tłumaczy nadkom. Radosław Kobryś z Komendy Głównej Policji.
Autor: mb//dap / Źródło: TVN Turbo
Źródło zdjęcia głównego: TVN Turbo