Archiwum zbrodni
Bestialskie zabójstwo konwojentów
10 kwietnia 1999 roku. Trzech agentów ochrony przewoziło dzienny utarg ze stacji benzynowych do banku. Z konwoju nie wrócili. Ich samochód koledzy z pracy znaleźli na drugi dzień w lesie. W aucie - ciała konwojentów, ułożone w nienaturalnych pozycjach, z licznymi ranami. Agenci mieli pocięte gałki oczne i ślady po postrzałach. - To był dosyć drastyczny widok. Byłem w szoku. Te wiadomości do mnie nie docierały, bo czułem się, jakbym był w jakimś koszmarze, z którego nie mogłem się wybudzić - wspomina tragiczne wydarzenia Marek Chrzanowski, brat dowódcy konwoju. Z samochodu zabrano 125 tysięcy złotych. - To nie były jakieś stosunkowo duże pieniądze, które mogłyby zachęcić albo zmobilizować poważne grupy przestępcze. Może oni podejrzewali, że tych pieniędzy będzie więcej - spekuluje Sławomir Smukowski, były funkcjonariusz Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego KWP w Olsztynie, który w tamtym czasie był w grupie policjantów badających sprawę. Z analizy biegłych wynika, że Mariusz Chrzanowski, dowódca konwoju, stawiał oprawcom opór, walczył o życie. - Było pewne, że to nie przypadek. Ci ochroniarze byli uzbrojeni, więc mogli się ostrzeliwać, nawet jeśliby byli wyhamowani do zera. A nic takiego nie było. Ba, oni zginęli z własnej broni - wspomina Cezary Stankiewicz, dziennikarz, który był na miejscu znalezienia auta z konwojentami jako jeden z pierwszych. "Napad był wysoce zorganizowany", "przeprowadzony ze szczególną determinacją i okrucieństwem" - wynika z ustaleń śledczych zawartych w aktach sprawy. - Powiem szczerze, że tak brutalnego zabójstwa to ja sobie nie przypominam za swojej kariery. Żeby tyle osób z jednego powodu straciło życie. Jest to niewyjaśniona sytuacja, która, w cudzysłowie mówiąc, nie daje mi spać po nocach - dodaje emerytowany policjant Sławomir Smukowski. Mimo kilkuset przesłuchanych świadków i zabezpieczonych dowodów, sprawców nie wykryto. Po 22 latach, jako jedyni do tej pory dziennikarze, po wielu tygodniach starań, dotarliśmy do całości akt sprawy umorzonej w 1999 roku przez prokuraturę. - W każdej chwili na podstawie dowodów, które mogłyby zostać ujawnione w toku podjętych działań, śledztwo może zostać podjęte, aż do czasu przedawnienia. Wychodząc z założenia, że żadne przestępstwo nie jest doskonałe, miejmy nadzieję, że prędzej czy później, sprawcy - o ile jeszcze żyją - znajdą się na ławie oskarżonych – mówi Krzysztof Stodolny, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
Materiał zawiera drastyczne informacje i może być nieodpowiedni dla wrażliwych widzów.