Populacje państw Europy Środkowo-Wschodniej będą się kurczyć w dramatycznym tempie. Wśród najbardziej zagrożonych państw na świecie jest Polska, która w ciągu 32 lat (do 2050 roku) może stracić 15 procent ludności - wynika z prognoz Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Pierwsza dziesiątka krajów, których populacje - według prognoz ONZ - będą kurczyć się najszybciej, to państwa Europy Środkowo-Wschodniej.
Polska w 2050 roku będzie miała 32 mln mieszkańców, co oznacza, że populacja zmniejszy się o 6 mln osób (15 proc.).
Już w 2030 roku - według oceny ONZ - Polaków będzie mniej o około 2 mln. Alarmujące są prognozy na 2100 rok. Za osiemdziesiąt dwa lata ludność Polski spadnie do poziomu zaledwie 21,2 mln osób.
W zestawieniu państw z najgorszymi prognozami demograficznymi Polska jest na 10. miejscu. Największy kłopot ma Bułgaria, której populacja do 2050 roku skurczy się o 23 proc. Kolejne miejsca zajmują Łotwa i Mołdawia - spadek liczby ludności wyniesie odpowiednio 22 i 19 proc.
- Dużo postkomunistycznych krajów Europy Środkowej i Wschodniej zmierza w kierunku ogromnego spadku populacji - przyznaje w rozmowie z portalem Quartz analityk Wittgenstein Centre Tomas Sobotka. - Co więcej, część z nich już teraz mierzy się z największym od 25 lat spadkiem liczby ludności - dodaje. Populacja m.in. Bułgarii, Łotwy i Ukrainy jest mniejsza o 20 proc. niż 30 lat temu. - To bezprecedensowy spadek w czasach pokoju - ocenia Sobotka.
Wpływ na to mają spadek poziomu dzietności, ale także emigracja zarobkowa.
Co na to GUS?
Wszystkie scenariusze Głównego Urzędu Statystycznego, według analizy z 2014 roku, przewidują systematyczny spadek liczby ludności Polski. W skrajnych wariantach (najmniej i najbardziej optymistycznym) liczbę mieszkańców Polski w 2050 roku szacuje się odpowiednio na 32,1 mln do 36,3 mln.
W tym kontekście trzeba jednak przypomnieć, że ze wstępnych danych opublikowanych przez GUS w środę wynika, że w 2017 roku urodziło się o ok. 20 tys. więcej dzieci niż w roku poprzednim. Zarejestrowano 403 tys. tzw. urodzeń żywych.
- Będziemy chcieli utrzymać ten wzrost urodzeń, żeby ta liczba nie spadała – oświadczyła w środę na konferencji prasowej szefowa ministerstwa rodziny i pracy Elżbieta Rafalska. Zaznaczyła, że jeszcze "jakiś czas temu" nie można było marzyć, że ta "nieosiągalna" liczba 400 tys. urodzeń stanie się faktem.
- To bardzo dobre dane. Udział w tym ma bardzo dobra sytuacja w kraju. Nie bez znaczenia jest też dobra sytuacja na rynku pracy, rosnące wynagrodzenia. To, że młodzi ludzie, decydujący się na dziecko mogą zmieniać pracę, szukać lepszej, atrakcyjniejszej. Mają oni większe poczucie stabilności zatrudnienia – mówiła.
Elżbieta Rafalska podkreśliła, że analizując liczbę i wzrost urodzeń w 2017 roku, należy wziąć pod uwagę fakt, że środki z programu Rodzina 500 plus były wypłacane już w 2016 roku. - Program Rodzina 500 plus już oddziaływał na urodzenia w końcówce 2016 roku – oceniła.
Autor: ps//dap / Źródło: Quartz, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock