Rok 2014 był wyjątkowo trudny dla rolników i przetwórców żywności. Sądząc po ilości negatywnych czynników, które wpłynęły na ten sektor, to możemy mówić wręcz o zapaści - uważa dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej Andrzej Kowalski.
W tym roku mamy do czynienia z całą gamą różnych zdarzeń, które zaszkodziły rolnictwu i wpływały hamująco na eksport żywności. Należą do nich: wystąpienia afrykańskiego pomoru świń (ASF), rosyjskie embargo, czarny PR polskiej żywności np. w Czechach, na Słowacji, w Wielkiej Brytanii, Irlandii) i dekoniunktura na światowym rynku żywności - wyliczał w rozmowie z PAP profesor. Dodał, że wszystkie te czynniki sprawiły, że ten rok był nietypowy, gdyż w poprzednich latach dochody rolników rosły, gdy tymczasem w tym spadły. Za 10 miesięcy tego roku spadek wyniósł 5-6 proc. Część spadków dochodów ujawni się jeszcze w pierwszych miesiącach 2015 r.
Urodzaj uderza w rolników
Sytuacja ekonomiczna rolników pogorszyła się także z powodu dobrego urodzaju. Lepsze zbiory oznaczają bowiem spadek cen, tym bardziej, że urodzaj był także w innych krajach Europy i poza Unią. Jednocześnie skurczyły się rynki zbytu. Zakaz importu wprowadzony przez Rosję dotknął nie tylko Polskę, ale wszystkie kraje UE, Stany Zjednoczone, Kanadę i Australię, a więc wiele państw ma nadwyżkę żywności. Choć wysyłaliśmy do Rosji zaledwie 6 proc. eksportowanej żywności, to embargo jest dotkliwe dla wielu producentów. Najbardziej na nim ucierpieli producenci jabłek i warzyw. Jego skutki odczuwają też producenci serów- zaznaczył Kowalski. Jego zdaniem, jeżeli jednak weźmie się pod uwagę, że największe natężenie eksportu jabłek występowało głównie zimą, problemy sadowników mogą ujawnić się na szerszą skalę dopiero w przyszłym roku. Jak mówił, od dłuższego czasu świat pogrążony jest w stagnacji, nie rosną dochody ludności, a to oznacza mniejszy popyt na żywność. Dlatego trudniej jest sprzedać produkty, a ich ceny są niższe niż kilka lat temu w okresie dobrej koniunktury gospodarczej. W tych warunkach polski eksport rolno-spożywczy ma się całkiem dobrze. Z dotychczasowych danych w handlu zagranicznym wynika, że będzie przynajmniej na poziomie ubiegłego roku i wyniesie ponad 20 mld euro, przy nawet lepszym saldzie handlowym, gdyż eksport rośnie szybciej niż import. - Rosja była dobrym partnerem handlowym, bo jest blisko. Sytuacja polityczna pokazuje jednak, że trzeba poszukiwać nowych rynków zbytu. Oznacza to często konieczność dostosowania produkcji do wymogów konkretnego klienta - mówił szef instytutu. Dodał, że może okazać się, że w niektórych przypadkach eksport będzie mniej opłacalny niż dotychczas. Problemy odczuwa też branża mięsna, ale w tym przypadku powodem jest ASF, który zamknął wiele rynków: wschodnich i azjatyckich. Trudna sytuacja w hodowli świń jest także wynikiem wielu lat zaniedbań. Pogłowie trzody w naszym kraju spada, a rośnie import mięsa. Według profesora, "brakuje dostatecznych mechanizmów dostosowywania się producentów trzody do wymagań przemysłu i handlu". Zaznaczył, że jest to sprawa złożona m.in. nie było "klimatu" do tworzenia wielkoprzemysłowych ferm trzody, w Polsce jest mała koncentracja produkcji, a to wpływa na koszty. Ponadto cały czas jest przekonanie, że polska wieprzowina jest najlepsza jakościowo, konsument właśnie oczekuje takiego mięsa, co oznacza, że nie trzeba zmieniać technologii chowu. Jest to oczywiście nieprawda - dodał.
Skutki embarga
W ocenie profesora, dotychczas sytuacja na rynku mleka nie jest zła, choć branża także odczuwa skutki rosyjskiego embarga - eksportowaliśmy tam dużą ilość serów. Problemy mogą się jednak nasilić ze względu na spadek zapotrzebowania na produkty mleczarskie na świecie. Branża ta produkuje tyle, że rynek krajowy nie jest w stanie wchłonąć całej produkcji, mleczarnie muszą liczyć się ze spadkiem cen. Ponadto producentów mleka już dotknęły unijne kary za nadprodukcję i grożą im następne, tym razem znacznie wyższe - zauważył Kowalski. Zahamowany został eksport wołowiny z powodu zakazu uboju rytualnego. Ceny tego mięsa spadły, a opłacalności chowu znacznie się zmniejszyła - zaznaczył Kowalski. Jak mówił, było też zamieszanie wokół wędzenia wędlin metodami tradycyjnymi, a argumenty wysuwane przez producentów takich wędlin, że nie da się zmienić technologii, by mniej szkodliwych substancji przedostawało się do mięsa, nie budowało pozytywnego obrazu polskiej żywności. Na te wszystkie zdarzenia tego roku nałożyła się niepewność co do nowych zasad Wspólnej Polityki Rolnej - tłumaczył Kowalski. przedłużające się prace nad nową perspektywą finansową i alokacją środków w kopertach krajowych, negocjacje z Komisją Europejską nad kształtem PROW, niewystarczająca siatka bezpieczeństwa ograniczająca negatywne skutki niekorzystnych zjawisk przyrodniczych i ekonomicznych. W tym roku odnotowaliśmy spadek cen produktów żywnościowych. Takie zjawisko może cieszyć konsumentów w krótkim czasie, ale nie zachęca ono do produkcji. Przy deflacji może brakować środków na odtworzenie produkcji i wtedy trzeba ograniczyć własne spożycie lub inwestycje. Na razie nie wiadomo, jak się zachowają rolnicy. Według Kowalskiego, jeżeli uznają, że są przesłanki do poprawy sytuacji rynkowej, to podejmą się produkcji mimo niskich cen. - Moim zadaniem, w ciągu kilku miesięcy sytuacja rynkowa poprawi się - powiedział Kowalski.
Autor: km / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu