W 2013 roku liczba uczniów i studentów w ogarniętej kryzysem Portugalii zmalała o blisko 100 tys. w porównaniu z rokiem poprzednim. Temu spadkowi towarzyszy wzrost zainteresowania nauką w szkołach publicznych i zawodowych.
Nie bez wpływu na duży spadek liczby uczniów i studentów ma obserwowany od kilku lat niż demograficzny. W ubiegłym roku w Portugalii przypadło 1,2 urodzeń na płodną kobietę, co jest najniższym wskaźnikiem wśród państw Unii Europejskiej.
Nie rzucaj szkoły
Unijne statystyki potwierdzają też, że Portugalia plasuje się w czołówce europejskiej listy krajów o najwyższym wskaźniku przedwczesnego porzucania nauki. Wskaźnik ten jest w tym kraju bliski 20 proc.
Lizbońska ekonomistka Ana Lalanda uważa, że na porzucanie nauki ma wpływ brak perspektyw na rynku pracy. Bezrobocie przekracza w Portugalii 14 proc.
Lalanda przypomina, że tylko w minionym roku z Portugalii wyemigrowało w poszukiwaniu pracy ponad 105 tys. młodych ludzi.
Po kryzysie?
Kryzys, nękający Portugalię od 2008 r., negatywnie odbił się również na kondycji szkół prywatnych, porzucanych coraz częściej na rzecz publicznych. U źródeł tego zjawiska leży trudna sytuacja ekonomiczna portugalskich gospodarstw domowych. Spadek siły nabywczej do najniższego od ponad 40 lat poziomu i ponad 14-procentowe bezrobocie zmusiły już kilkanaście tysięcy rodzin do rezygnacji z posyłania dzieci do szkół prywatnych.
Eksperci wskazują jednak na pozytywne aspekty przepływu uczniów ze szkół prywatnych do publicznych. Zauważają, że zjawisko to pomaga niwelować kastowość portugalskiego społeczeństwa, w którym w ostatnich dekadach występował wyraźny podział na dwa światy - zamożnej elity oraz biedniejszych mas.
Prywatne szkodzą?
Ekonomista Miguel Monteiro, absolwent prywatnych lizbońskich koledżów, przyznaje, że ich absolwenci mają wypaczony obraz sytuacji w kraju. - Trudno dokładnie oszacować, na ile nauka w portugalskich szkołach prywatnych przygotowuje do dorosłego życia. Wprawdzie rankingi resortu oświaty dowodzą, że placówki te wprowadzają na uniwersytety największą liczbę uczniów, ale z uwagi na wychowanie w cieplarnianych warunkach uczniowie ci żyją w dużym oderwaniu od rzeczywistości - powiedział Miguel Monteiro.
Z kolei Ana Lalanda twierdzi, że w sytuacji kurczącego się rynku pracy w Portugalii wielu rodziców decyduje się na duże wyrzeczenia, aby tylko utrzymać dziecko w szkole prywatnej. Zastrzega jednak, że zjawisko to dotyczy przede wszystkim dużych miast, takich jak Lizbona, Porto czy Coimbra.
- Mieszkańców wyludniającej się prowincji nie stać dziś na edukację w szkołach prywatnych, gdzie miesiąc nauki kosztuje średnio 450 euro. To suma zbliżona do minimalnych zarobków, które otrzymuje coraz więcej portugalskich rodzin - wyjaśniła Lalanda.
Czas na szkoły publiczne
Z kolei przedstawiciele portugalskiej oświaty twierdzą, że obiegowa opinia o słabym poziomie szkół publicznych jest zwyczajnym stereotypem.
Jak powiedział Rui Reis, były doradca ministra oświaty, wiele zależy od lokalizacji publicznej placówki oświatowej. - Wpływ miejsca zamieszkania na wyniki uczniów jest ogromny - inny będzie on w dzielnicach zamieszkanych przez klasę średnią, a inny na tzw. osiedlach socjalnych, zamieszkanych w większości przez rodziny imigrantów zarobkowych - wyjaśnił Reis.
Spadkowi liczby uczniów w szkołach prywatnych towarzyszy wzrost zainteresowania szkołami zawodowymi. W 2001 r. do placówek tego typu uczęszczało zaledwie 30 tys. uczniów, a w 2011 r. - cztery razy więcej.
Zdaniem Any Lalandy rosnące zainteresowanie szkołami zawodowymi jest dobrym prognostykiem dla portugalskiego przemysłu. - Powiększające się grono uczniów szkół zawodowych dowodzi, że przybywa nam osób wykwalifikowanych, specjalistów zdolnych powiększać bogactwo narodowe Portugalii i tworzyć nowe miejsca pracy - powiedziała.
Autor: //gry/kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu