Komisja Europejska odrzuca zarzuty ministra gospodarki morskiej Rafała Wiecheckigo, który zakwestionował jej dane o przekroczeniu przez polskich rybaków kwoty na połowy dorsza. Sprawa może się zakończyć w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości.
Problemy polskiego rybołóstwa rozpoczęły się jeszcze na początku lipca, kiedy KE nakazała Polsce natychmiastowe wstrzymanie połowów dorsza na Bałtyku Wschodnim. Komisja tłumaczyła wówczas, że kontrole wykazały, iż Polska wykorzystała już cały przysługujący jej tegoroczny limit połowów. - Polscy rybacy sprzedają więcej ryb niż rejestrują jako wyłowione - mówiła rzeczniczka komisarza UE ds. rybołóstwa MirelleThom.
W czwartek minister Wiechecki skrytykował tę decyzję i zapowiedział, że złoży wniosek do Rady Ministrów rekomendujący zaskarżenie rozporządzenia KE do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. - Uważamy, że decyzja KE jest oparta na nieprawdziwych danych, a rozporządzenie doprowadzi do zniszczenia rybołówstwa w Polsce - mówił szef resortu gospodarki morskiej. Dodał też, że według polskiej administracji rybacy wyłowili zaledwie 70 proc. przyznanej im kwoty.
- Jeśli Polska chce iść do Trybunału - nie mamy z tym problemu, to prawo każdego kraju członkowskiego. Ale jesteśmy pewni, że Trybunał nas poprze - skomentowała dziś słowa polskiego ministra Mirelle Thom.
W przypadku przegranej w Trybunale budżet państwa będzie musiał zapłacić karę za przekroczenie limitów, a polscy rybacy mogą dostać nawet zakaz połowów w przyszłym roku.
Tegoroczna kwota połowowa dorsza dla polskich rybaków na Bałtyku Wschodnim wynosi 10,8 tys. ton, zaś na Bałtyku Zachodnim - ok. 3 tys. ton. Limity związane są z faktem, że liczebność dorsza w Bałtyku jest zdaniem naukowców zbyt niska.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl