W USA Izba Reprezentantów uchwaliła ustawę, w myśl której od 2020 roku co najmniej 15 proc. zużywanej w kraju energii ma pochodzić z wiatru, słońca lub biomasy - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Uchwalone prawo, to pierwsza tak ważna dla gospodarki ustawa, którą przeforsowali Demokraci po swym niedawnym zwycięstwie wyborczym. Po raz pierwszy w historii USA ma obowiązywać ustawowy limit energii wytwarzanej ze źródeł odnawialnych. Dziś ten udział wynosi w USA 6,1 proc.(dla porównania - w Polsce 3,7 proc.).
Ustawa przewiduje też, że tradycyjnie związane z Republikanami firmy naftowe stracą gigantyczne ulgi podatkowe przyznane im przez ekipę Busha. Wyniosły one w ciągu trzech lat ok. 16 mld dol. Zamiast nafciarzy mają dostać je producenci energii z odnawialnych źródeł. Oprócz ulg podatkowych dostaną także federalne dotacje oraz gwarancje kredytów.
Zdaniem Demokratów zwrot w kierunku odnawialnych źródeł energii oprócz korzyści ekologicznych przyniesie także zwiększenie niezależności energetycznej kraju. USA są dziś największym światowym konsumentem ropy naftowej, ale większość importują. Natomiast największe źródła ropy znajdują się w krajach, których stosunek do USA jest albo otwarcie wrogi - jak Wenezuela czy Iran, albo niezbyt przychylny - jak Rosja, albo wreszcie są to kraje potencjalnie niestabilne - jak Arabia Saudyjska.
Przeciwko ustawie protestuje lobby naftowe, również prezydent USA zapowiada, że ustawy w obecnym kształcie nie podpisze.
Demokraci wyraźnie podążają w kierunku wyznaczonym przez kraje Unii Europejskiej, gdzie również dużą wagę przykłada się do odnawialnych źródeł energii. Unia około 50 proc. paliw importuje z terenu państw położonych poza Wspólnotą, stąd też nacisk na wykorzystywanie własnych zasobów odnawialnych źródeł.
Źródło: PAP, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24