Założenia do projektu przyszłorocznego budżetu wskazują, że w 2015 r. resort finansów planuje raczej luźną politykę fiskalną - oceniają ekonomiści. Ich zdaniem w obliczu spowolnienia gospodarczego takie stanowisko MF można jednak zrozumieć.
Główny ekonomista Citibanku Handlowego Piotr Kalisz ocenił, że prognozy makroekonomiczne Ministerstwa Finansów na przyszły roku są realistyczne. Zaznaczył, że zarówno założenia dotyczące PKB, jak i inflacji są podobne do jego przewidywań.
Dziura mniejsza
Jego zdaniem w tym roku dziura w budżecie, uwzględniając spowolnienie dochodów wskutek kryzysu na Wschodzie, będzie niższa od przyjętej w ustawie budżetowej (ok. 47,5 mld zł) o przynajmniej 10 mld zł. Ekonomista nie wykluczył, że oszczędności sięgną nawet kilkunastu miliardów złotych. - W tym kontekście deficyt założony na przyszły rok okazuje się stosunkowo wysoki, praktycznie nie spada w porównaniu z obecnym rokiem. Wydaje się to jednak dosyć logiczne w okresie spowolnienia. Cięcie deficytu nie miałoby większego sensu - ocenił Kalisz. Według niego można uznać, że przyszłoroczny budżet "luzuje pasa na tyle, na ile można", ale jest to uzasadnione i nie należałoby tego łączyć z wyborami. Kalisz zwrócił uwagę, że w przyszłym roku Polska ma zapłacić ostatnią ratę za samoloty F16, co także mogło mocno zawyżyć przyszłoroczny deficyt.
Lepszy wzrost
Większych zastrzeżeń do prognoz MF nie ma także główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki. - Ewentualnie można by wskazać na nieco niższy wzrost gospodarczy w przyszłym roku, który byłby bezpieczniejszy dla budżetu, ale nie są to jakieś duże odchylenia - uważa ekonomista. Według Beneckiego, patrząc na budżet centralny trzeba wziąć pod uwagę plan deficytu sektora finansów publicznych, który ministerstwo sobie wyznaczyło wcześniej (deficyt ma spaść z 4,3 proc. PKB w 2014 r. do poniżej 3 proc. w 2015 r.). - Gdyby nie zmiany w OFE, nie moglibyśmy mówić o jakimkolwiek zacieśnieniu fiskalnym. Raczej przeciwnie - po skorygowaniu budżetu o te zmiany w OFE widzielibyśmy, że mamy do czynienia z lekkim poluzowaniem pasa - powiedział. Wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową dr Bohdan Wyżnikiewicz powiedział, że projekt ustawy budżetowej na 2015 r. jest kompromisem między optymistycznymi przewidywaniami gospodarczymi a pesymizmem, płynącym z możliwych efektów konfliktu na Wschodzie. - Sytuacja na Ukrainie jest niepewna. Dane uwzględnione w projekcie przyszłorocznego budżetu pokazują, że rząd nie przewiduje żadnych konsekwencji dla polskiej gospodarki - ocenił. Wyżnikiewicz przyznał, że nie miałby zastrzeżeń do tego projektu, gdyby nie było konfliktu na Wschodzie. Jego zdaniem polska gospodarka ma potencjał, by osiągnąć zapisy przyjęte w projekcie. - Wśród przedsiębiorców i konsumentów panuje optymizm. Mamy poprawę na rynku pracy i niską inflację, a co najważniejsze - zauważalnie "drgnęło" w inwestycjach, które do tej pory były czynnikiem ograniczającym możliwości przyspieszenia wzrostu gospodarczego - zaznaczył. - Z jednej strony mamy optymistyczne uwarunkowania gospodarcze, a z drugiej strony ryzyko negatywnych efektów konfliktu na Wschodzie - dodał Wyżnikiewicz.
Przyszły rok
Zgodnie z dokumentem, do którego dotarła PAP, polska gospodarka w przyszłym roku wzrośnie o 3,4 proc., po wzroście o 3,3 proc. w tym roku. Resort finansów założył, że inflacja średnioroczna wyniesie w 2015 r. 1,2 proc., podczas gdy w tym roku ceny wzrosną o 0,1 proc. Ministerstwo Finansów proponuje deficyt budżetu państwa w wysokości 46 mld 80 mln zł. Dochody budżetowe prognozowane są na poziomie 297 mld 252,925 mln zł, wydatki zaplanowano na 343 mld 332,925 mln zł. Resort zaznacza, że aby możliwe było zakończenie w 2016 r. procedury nadmiernego deficytu (EDP) wobec Polski, konieczne jest podjęcie dalszych działań prowadzących do osiągnięcia równowagi finansów publicznych. Rząd zajmie się projektem budżetu na 2015 rok na dzisiejszym posiedzeniu, a ma go przyjąć w środę. Ustawa o Komisji Trójstronnej mówi, że nie później niż 20 dni przed przedstawieniem projektu ustawy budżetowej Sejmowi rząd przedstawia projekt budżetu Komisji. Zgodnie z konstytucją rząd musi ostatecznie przekazać projekt do Sejmu do końca września. Parlament może pracować nad budżetem cztery miesiące, z tym że Senat ma na zgłoszenie swoich poprawek 20 dni od dnia przekazania ustawy przez Sejm. Jeżeli w ciągu czterech miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi projektu budżetu uchwalona ustawa - po rozpatrzeniu przez obie izby parlamentu - nie zostanie przedstawiona prezydentowi do podpisu, może on w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu. Prezydent ma siedem dni na podpisanie ustawy budżetowej; może też - przed podpisaniem - zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności budżetu z konstytucją. Trybunał musi orzec w tej sprawie w ciągu dwóch miesięcy.
Autor: mn//km / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24