Polska dostała dodatkowe dwa miesiące i ma czas do 12 września na przedstawienie ostatecznych planów restrukturyzacji stoczni w Gdyni i w Szczecinie - zdecydowała w środę Komisja Europejska, ale ostrzegła, że nowy plan musi być znacznie lepszy, niż dotychczasowy. Rząd - w środku wakacji - zaczyna intensywne negocjacje z inwestorami, którzy chcieliby stocznie kupić.
- Jestem zadowolony z decyzji Komisji Europejskiej, bo była nam ona bardzo potrzebna. Cieszę się, że Komisja zauważyła starania polskiego rządu i inwestorów. Sytuacja napawa nas nadzieją, ale cieszyć się będziemy 12 września, kiedy wszystko będzie już ustalone – powiedział na konferencji prasowej minister skarbu Aleksander Grad. Zdradził, że rząd nie miał czasu przygotować planów, które spełniłyby oczekiwania KE, ale teraz będzie się posiłkował pomocą z zewnątrz. – Zatrudniliśmy kancelarię prawną z Brukseli, która będzie m. in. opiniować nasze działania. Kończymy też rozmowy z niezależnymi ekspertami, którzy będą oceniać projekty - powiedział minister.
Aleksander Grad wyjaśnił też, że negocjując warunki z dotychczasowymi inwestorami będzie czekał do początku sierpnia na propozycje tych, którzy w międzyczasie złożyli listy intencyjne. Podkreślił, że jest ich kilkunastu z całego świata.
KE ostrzega
Komisja Europejska dała stoczniom więcej czasu, ale ostrzega, że nowy program naprawczy musi być zdecydowanie lepszy, niż dotychczasowy. Główny zarzut Brukseli do złożonych już planów restrukturyzacji dotyczy kolejnej pomocy publicznej, której domagają się potencjalni inwestorzy stoczni.
- Plany restrukturyzacji nie gwarantują trwałej rentowności stoczni. Oferty prywatnych inwestycji nie są wystarczające, a plan zakłada dodatkowo ogromna pomoc publiczną. Z tych powodów Komisja stoi na stanowisku, że plany restrukturyzacji nie są spójne z zasadami pomocy publicznej. Pomimo tego Komisja zdecydowała odłożyć formalną decyzję i dać polskim władzom czas do 12 września na przedłożenie zmienionego planu restrukturyzacji - powiedział Jonathan Todd, rzecznik KE.
4 rundy z inwestorami
Minister skarbu Aleksander Grad zapowiedział cztery rundy negocjacyjne - po dwie na forum krajowym i unijnym - z inwestorami zainteresowanymi zakupem stoczni. - Przyjęliśmy dwa rodzaje postępowania - jeden harmonogram, jaki został przyjęty dla tzw. starych inwestorów, którzy złożyli do tej pory programy restrukturyzacyjne w Komisji Europejskiej. Drugi harmonogram przyjęliśmy dla nowych inwestorów, którzy w tzw. międzyczasie złożyli swoje listy intencyjne - powiedział Grad.
- Zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku [tzw. starych i nowych inwestorów - red.] odbędą się dwie rundy negocjacyjne krajowe i dwie rundy negocjacyjne w Komisji Europejskiej - wyjaśnił Grad.
W ratowanie polskich stoczni włączyli się poza ministrem skarbu, także premier Donald Tusk i prezydent Lech Kaczyński. Obaj rozmawiali w tej sprawie z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso. To najprawdopodobniej te rozmowy wpłynęły na fakt, że Komisja dała polskiemu rządowi dodatkowe dwa miesiące na ratowanie stoczni.
- W związku z trwającymi rozmowami z potencjalnymi nabywcami obu stoczni oraz w związku ze zobowiązaniem podjętym przez premiera Donalda Tuska, że do 12 września br. zostaną przedstawione nowe plany, postanowiliśmy odroczyć formalne przyjęcie decyzji negatywnej. Minęła już ponad połowa przyznanego przez Komisję dodatkowego czasu, a więc władze polskie muszą wykorzystać swoją ostatnią szansę na przedstawienie rozwiązań, które zagwarantują osiągnięcie rentowności stoczni bez przyznawania nienależnych dotacji - oświadczyła w komunikacie prasowym komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes.
Wakacje pełne pracy
Do 12 września Polska ma przesłać pełny plan restrukturyzacyjny i prywatyzacji stoczni w Gdyni i Szczecinie, z uwzględnieniem zgłoszonych wątpliwości europejskich komisarzy. Dla sprywatyzowanej Stoczni Gdańsk, już wcześniej dostaliśmy czas na przedstawienie planów restrukturyzacji do końca września.
KE wymaga, by ostateczne plany restrukturyzacji stoczni zapewniały ich długoterminową rentowność, przewidywały odpowiednie środki wyrównawcze (czyli redukcje mocy produkcyjnych, by skompensować otrzymaną pomoc publiczną) oraz były w znacznej części sfinansowane ze środków własnych przedsiębiorstwa - a nie dzięki dalszemu wsparciu Skarbu Państwa. Jednak zdaniem ministra Grada z Brukseli płynął teraz sygnały sugerujące, że budżet będzie mógł się zaangażować częściowo w spłatę długów stoczni szacowanych na ponad dwa mld zł.
Dotąd KE bardzo szybko - i negatywnie - oceniała kolejne nadsyłane przez Polskę dokumenty w sprawie stoczni, odrzucając je jako niespełniające stawianych warunków. Ostatnie propozycje odrzucono w miniony czwartek. Nieoficjalnie źródła w KE informowały, że komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes nie wierzy, by polski rząd który jest pod presją inwestorów, w zadowalający sposób był w stanie uzupełnić programy dla stoczni, nawet jeśli dostanie na to więcej czasu. Zwrot prawie siedmiu mld zł, które rząd w różnej formie przekazał stoczniom po naszym wejściu UE, oznaczałby ich upadek i utratę pracy przez kilkunastu tys. stoczniowców i ponad 100 tys. osób z firm kooperujących z zakładami.
Stoczniowcy na ulicach
Pod hasłem "Obrona stoczni polską racją stanu", dwie godziny trwał marsz milczenia stoczniowców ze Stoczni Gdynia w obronie zakładu i miejsc pracy. Według przedstawicieli Komitetu Obrony Stoczni (KOS), który zorganizował marsz, wzięło w nim udział ponad 2,5 tysiąca osób. Stoczniowcy przeszli pod urząd miasta trasą, którą zawsze pokonują w rocznicę tragicznych wydarzeń na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. Trasę pod pomnik Ofiar Grudnia i z powrotem stoczniowcy przeszli w milczeniu. Uczestniczący w marszu prezydent Gdyni Wojciech Szczurek poinformował, że w środę w imieniu mieszkańców i władz miasta, wysłał do premiera Donalda Tuska apel "o najdalej idącą determinację w działaniach na rzecz ratowania polskich stoczni".
"Perspektywa ogłoszenia upadłości stoczni stanowi nie tylko osobistą tragedię dla tysięcy gdyńskich rodzin, ale również poważne zagrożenie dla stabilizacji gospodarczej w całym regionie" - czytamy w liście do premiera.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24