Ostatni tydzień przyniósł giełdowym inwestorom straty na poziomie 4 - 6 procent. Analitycy uspokajają, że to nie jeszcze nie koniec hossy, ale przestrzegają, iż przerwa we wzroście może potrwać nawet kilka miesięcy - donosi "Rzeczpospolita".
Od kilku dni akcje tanieją na całym świecie, to efekt niepokoju inwestorów o stan amerykańskiej gospodarki. W Polsce ta sytuacja tylko spotęgowała trwający już od kilku tygodni spadek notowań małych i średnich spółek.
Według "Rz", najwięcej tracili ostatnio posiadacze jednostek uczestnictwa funduszy inwestujących właśnie w małe i średnie spółki. Jest w nich już zgromadzonych 9 mld zł, czyli prawie 20% środków ulokowanych przez Polaków we wszystkich funduszach akcyjnych.
Rodacy najchętniej inwestują w ryzykowne, agresywne fundusze. Cieszą się one popularnością, bo w ciągu ostatniego roku pozwalały one podwoić zainwestowany kapitał. Z 5,2 mld, jakie napłynęły do TFI w ubiegłym miesiącu, aż 4 mld zł zostały ulokowane w akcjach. Ta skłonność do ryzyka zaniepokoiła nawet zarządzających funduszami, którzy zaczęli namawiać klientów do większej ostrożności przy inwestycjach.
Kolejne spadki na warszawskiej giełdzie są prawdopodobne z powodu przewartościowania papierów spółek oraz niekorzystnych czynników zewnętrznych.
Jednak, zdaniem analityków, nie oznacza to końca trwającej od pięciu lat hossy, mimo że nie wykluczają oni wielomiesięcznej przeceny sięgającej nawet 20 proc.
Eksperci podkreślają, że jest ona niezbędna dla rozwoju rynku. Przecena ograniczy sprzedaż jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych.
- Wielu inwestorów nie zdaje sobie sprawy z ryzyka, jakie niesie ze sobą inwestowanie w akcje. Muszą się zastanowić nad horyzontem inwestycyjnym. Jeżeli jest on stosunkowo krótki, wówczas, aby spać spokojnie, warto wybierać fundusze stabilnego wzrostu lub zrównoważone - przestrzega Sebastian Buczek, prezes zarządu ING TFI.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24