Komisja śledcza ds. banków przesłuchiwała dziś byłego wiceministra finansów Ryszarda Pazurę. Po jego zeznaniach przewodniczący Adam Hofman, zapowiedział, że chce wezwać ministrów odpowiedzialnych za prywatyzację BŚ przed Trybunał Stanu.
Podczas przesłuchania głównym tematem były tzw. resztówki Skarbu Państwa, czyli akcje, które zostały w posiadaniu Skarbu Państwa, po pierwszym etapie prywatyzacji spółki. Posłowie chcą wyjaśnić m.in. czy istniała definicja "resztówek", jaka liczba akcji była tak określona oraz w jakim trybie zostały one sprzedane. Pazura wyjaśnił, że w oficjalnych dokumentach 2,5 mln akcji BSK, które w 1996 r. zostały sprzedane ING, były określone jako "resztówka Skarbu Państwa". Według niego, Ministerstwo Finansów mogło odstąpić od sprzedaży "resztówek", ale istniało ryzyko, że "nie znajdzie się inwestorów na ten pakiet". - ING miał przewagę i żaden inny inwestor nie mógłby wejść do banku i mieć coś do powiedzenia. W tych warunkach decyzja została podjęta - powiedział były wiceminister finansów. - Poza tym, ustawa budżetowa na 1996 rok określała kwotę dochodów budżetu z tytułu prywatyzacji. W jednym z załączników była mowa o sprzedaży pozostających w dyspozycji SP akcji sprywatyzowanych banków. Łączne wpływy ze sprzedaży dwóch banków oszacowano w granicach 430 mln zł. Ustawa budżetowa nakazywała określone zachowania - wyjaśnił. - Proszę nie mówić, że ustawa budżetowa ograniczała możliwość sprzedaży za wyższą cenę, to jest jakiś absurd, to nie jest żaden argument. Przy planowaniu ustawy budżetowej nikt nie mógł przewidzieć jaka będzie sytuacja na rynku. Czy resztówką było 2,5 mln akcji? - pytał przewodniczący komisji Adam Hofman (PiS). Według posła, "oddanie pakietu kontrolnego 2,5 mln akcji resztówką nijak nazwać się nie da". Posłowie mieli też spotkać się dziś z byłym przewodniczącym rady Banku Śląskiego Krzysztofem Opawskim, ale - jak mówił szef komisji Adam Hofman (PiS) - komisja napotkała spore trudności z wezwaniem tego świadka. - 3 lipca komisja zwróciła się z wezwaniem do miejsca, w którym do tej pory pracował świadek - Citibanku. Dwa dni później dostaliśmy oświadczenie, że z dniem 1 lipca pan Krzysztof Opawski przestał być pracownikiem tegoż banku. Bank do tej pory nie udzielił nam danych dotyczących miejsca, pod które takie wezwanie mogłoby być dostarczone. Czekamy dziś i jutro na te dane. Jeżeli tak nie załatwimy sprawy, to zrobimy to w sposób kodeksowy - tłumaczył Hofman.
Już po zakończeniu dzisiejszych przesłuchań Adam Hofman poinformował, że sejmowa komisja śledcza ds. banków chce wystąpić o pociągnięcie do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu ministrów odpowiedzialnych za prywatyzację Banku Śląskiego oraz do prokuratury o wszczęcie postępowania przeciwko urzędnikom niższego szczebla. - Dwóch odpowiedzialnych ministrów to Marek Borowski i Grzegorz Kołodko, może Jerzy Osiatyński, ale tego jeszcze nie wiadomo - stwierdził.
Hofman tłumaczył, że w pierwszym etapie prywatyzacji zwołano jedynie konferencję prasową i powiedziano, że sprzedaje się akcje BSK. Tymczasem jest to niezgodne z prawem. - Pominięto wszystkie wymagane procedury: ofertę publiczną, zaproszenie do rokowań, czy przetarg - wyjaśniał przewodniczący komisji. Dodał też, że taka prywatyzacja nadaje się do unieważnienia, ale komisja śledcza tego nie chce, nie jest "burzycielem ładu sektora bankowego".
Zgodnie z ustawą o Trybunale Stanu, komisja śledcza może przekazać wstępny wniosek o postawienie danej osoby przed Trybunałem marszałkowi Sejmu. Następnie marszałek kieruje wniosek do Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która po zakończeniu prac przedstawia Sejmowi sprawozdanie wraz z wnioskiem o pociągnięcie do odpowiedzialności lub umorzenie postępowania. Sejm podejmuje decyzję bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Od połowy maja komisja bada proces prywatyzacji Banku Śląskiego, który został przeprowadzony w 1993 r. Komisja ma się zająć m.in. wyceną akcji BSK, którą kwestionuje uważając, że była za niska. Według zeznań dotychczasowych świadków, doradca prywatyzacyjny sugerował cenę ok. 20 zł za jedną akcję, resort finansów sprzedawał w 1993 r. akcje banku po 50 zł, zaś w giełdowym debiucie, w styczniu 1994 r. płacono za nie po 675 zł.
Źródło: PAP/Radio Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: TVN24