Beacony to małe urządzenia, które mogą niebawem zmienić otaczający nas świat. Pomogą nam odnaleźć się w urzędzie, sklepie, czy zwiedzić muzeum. Ułatwią pilnowanie dzieci, zwierząt, czy odszukanie zgubionych kluczy.
Warszawskie Muzeum Neonów było jednym z pierwszych miejsc w Polsce, gdzie zastosowano beacony. Zwiedzający mogli, po zainstalowaniu aplikacji, korzystać z informacji przesłanych im na iPhone’y przez małe urządzenia, które pełniły rolę przewodników.
- Na świecie wykorzystano je m.in. w sklepach, np. w sieci Carrefour i centrach handlowych. Z powodzeniem użyto tej technologii w Nowym Jorku w trakcie rozgrywek Superbowl wyświetlając spersonalizowane reklamy – mówi ekspertka zajmująca się gadżetami Ewa Lalik. - Linie lotnicze EasyJet zaczęły używać beaconów, by nawigować pasażerów po lotnisku. Holete The James Hotels oferują usługę concierge w aplikacji - beacony pozwalają na meldowanie się w hotelu, wycieczkę po kolekcji sztuki, czy nawet otwieranie drzwi za pomocą smartfona zamiast klucza – twierdzi blogerka.
Mały guzik
Wyglądają jak guziki albo małe kamyki, które komunikują się z naszym smartfonem. Są jak punkty nawigacyjne, dzięki którym specjalna aplikacja doprowadzi nas do celu, czy zastąpi pęk kluczy. Ta technologia może mieć wiele zastosowań.
No dobrze, ale czym właściwie są beacony? Mowa tu o niewielkich urządzeniach rozsiewających sygnał do aplikacji w urządzeniach mobilnych, czyli np. smartfonach. - Zasięg sygnału z beacona można ustawić dowolnie - od kilkunastu centymetrów do kilkudziesięciu metrów dopasowując go tym samym do konkretnego zastosowania – tłumaczy Ewa Lalik, ekspertka od nowych technologii i blogerka w Spider’s Web.
W restauracji, na plaży
Beacony coraz częściej pomagają w codziennym życiu. W kilku restauracjach w Nowym Jorku i San Francisco przy każdym ze stolików zainstalowano urządzenie, za pomocą których klienci mogą nie tylko wybrać danie z menu, ale także zapłacić. Co ważne działający tam system dawał możliwość podzielenia rachunku na wszystkich uczestników posiłku.
Przydatne szczególnie dla rodziców zastosowanie dla beaconów wymyśliła firma Nivea, która do reklamy w prasie dołączyła opaskę z urządzeniem. Wystarczyło nałożyć ją dziecku na nadgarstek i w telefonie zainstalować aplikację. Dzięki temu mama i tata mogli zrelaksować się na plaży, a jednocześnie mieć pełną kontrolę nad swoją pociechą. Jeśli dziecko oddaliło się zbyt daleko, to telefon wszczynał alarm, a aplikacja pozwalała namierzyć malucha.
Polski wkład
Beacony mają niezwykłe możliwości. Nic więc dziwnego, że wiele firm próbuje je udoskonalać. Wśród nich są także dwie polskie Estimote oraz Ifinity. Tej drugiej ostatnio udało się rozwiązać jedną z największych bolączek urządzeń, czyli konieczność wymiany baterii. Beacony zużywały wprawdzie bardzo małą ilość energii, ale co rok albo dwa trzeba było wymieniać w nich akumulator, co przy dużej ich liczbie w przestrzeni miejskiej byłoby bardzo uciążliwe, o ile w ogóle możliwe.
Prezes Adam Jesionkiewicz z Ifinity twierdzi, że technologia beaconów przyniesie użytkownikom i szerzej społeczeństwu wiele dobrego. - Same beacony (dzisiejsze) są tylko technologią transferową, która ewoluuje w stronę wyspecjalizowanych narzędzi. W tej chwili np. pracujemy nad beaconem wyposażonym w dodatkowe detektory, który będzie odgrywał znaczącą rolę w wykrywaniu samochodów na miejscach parkingowych. Jak nie trudno sobie wyobrazić, to pozwoli nam umożliwić mieszkańcom miasta automatyczne parkowanie samochodów na wolnych miejscach. Oszczędzamy czas, pieniądze i środowisko. Blisko 40 proc. korków w centrach miast powstaje przez ludzi szukających miejsca do zaparkowania – podkreśla Jesionkiewicz.
To już działa
Jednym z ciekawszych rozwiązań, które wprowadziła Ifinity jest mikronawigacja niewidomych. Beacony pozwalają doprowadzić niewidomych pod drzwi konkretnego tramwaju, czy autobusu. - Osobom niewidomym umożliwiamy tagowanie użytecznych miejsc, przedmiotów lub przeciwnie - tych niebezpiecznych. Inaczej mówiąc, nakładamy cyfrową warstwę na rzeczywisty świat – tłumaczy Jesionkiewicz.
Technologię beaconów wykorzystuje także realizowany w stolicy program „Virtualna Warszawa”. To jeden z pierwszych na świecie przykładów zastosowania urządzeń w urzędach, komunikacji miejskiej i przy atrakcjach turystycznych.
I to w Warszawie
- Aktualnie wersja pilotażowa systemu działa w Stołecznym Centrum Osób Niepełnosprawnych przy ul. Andersa 5 w Warszawie. W przygotowaniu jest także kolejny pilotaż obejmujący jedną linię autobusową. Będzie obejmował także komunikację miejską (autobusy, tramwaje, metro), a także atrakcje turystyczne – tłumaczy Tomasz Pactwa, Dyrektor Biura Pomocy i Projektów Społecznych stołecznego Ratusza.
System składa się z nadajników instalowanych w przestrzeni publicznej oraz darmowej aplikacji mobilnej dostępnej dla systemów operacyjnych iOS oraz Android. Aplikacja mobilna łączy się z nadajnikami za pomocą technologii Bluetooth Low Energy.
Zaspamować?
Wiele korzyści w nowej technologii widzi też Ewa Lalik. Obecnie korzystają z niej m.in. sklepy oraz klienci i obie strony dobrze na tym wychodzą. Ekspertka zauważa jednak, że za technologią stoi też zagrożenie zasypania użytkownika niepotrzebnymi informacjami.
- Należy jednak pamiętać, że beacony nie są idealne same w sobie - są tylko narzędziem. Od dostawcy zależy, czy postanowi zaspamować użytkownika nic nie wnoszącymi powiadomieniami czy może elegancko wprowadzić dodatkową warstwę interakcji w sposób, który przynosi użytkownikowi same korzyści. Jeśli użytkownik czuje się przytłoczony informacjami ma wybór, czy chce ich używać. Jeśli beacony mają stać się powszechne, dostawcy muszą szanować zaufanie klienta. Bez tego ich rozpowszechnienie nie jest możliwe – przekonuje ekspertka.
Autor: Marek Szymaniak / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock