Resort finansów pracuje nad zmianą założeń makroekonomicznych do budżetu. Zdaniem ekonomistów, szacunki dotyczące wzrostu gospodarczego powinny spaść z 5,7 do 5 proc. PKB.
- Trwają analizy dotyczące podstawowych założeń makroekonomicznych - powiedziała "Rzeczpospolitej" Katarzyna Zajdel-Kurowska. - Pod koniec miesiąca przedstawimy nowe założenia, oparte na najnowszych danych dotyczących inflacji, produkcji przemysłowej i wzrostu gospodarczego. Nie wykluczam korekty wcześniejszych założeń.
Zajdel-Kurowska nie chciała jednak ujawnić, czy korekta podniesie czy obniży prognozy. Zwłaszcza, że potrzeby budżetu są znaczące.
W czerwcu Rada Ministrów przyjęła dane, według których wzrost PKB w 2008 roku ma wynieść 5,7 proc., a inflacja 2,3 proc. Ubiegłoroczne prognozy dotyczące wzrostu gospodarczego w 2007 roku mówiły o 4,6 proc. PKB, tymczasem mamy ponad 6 proc. Wiceminister finansów zastrzegła jednak, że zdaje sobie sprawę z nadzwyczajnej sytuacji, w jakiej nasza gospodarka znalazła się obecnie. - W przyszłym roku możemy się spodziewać spowolnienia gospodarki, dlatego nie ma co liczyć na żadne ekstradochody budżetu - zapewniła Katarzyna Zajdel-Kurowska.
Z drugiej strony, przyszłoroczny budżet musi zostać tak skonstruowany, aby znalazły się w nim pieniądze na wszystkie przyjęte przez parlament zmiany. Łącznie z kosztami wprowadzenia ulgi podatkowej na każde dziecko oraz najnowszą propozycją dotyczącą podniesienia płacy minimalnej o 40 proc. i wpływu tego posunięcia na wydatki związane z wypłatą świadczeń socjalnych, oznacza to kwotę ponad 30 mld zł.
Wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska już wcześniej zastrzegła, że planowane dochody państwa na poziomie 241,6 mld zł i wydatki rzędu 271,6 mld zł będą musiały zostać zweryfikowane. Nie ma za to mowy o zmniejszeniu deficytu budżetowego z 30 mld do np. 20 mld zł. - Kotwica na poziomie 30 mld zł to rzecz święta - stwierdziła Elżbieta Suchocka-Roguska. - To, że obecnie mamy nadwyżkę w budżecie sięgającą 10,4 mld zł nie oznacza, że do końca roku te pieniądze nie zostaną wydane. Poza tym, czekają nas inwestycje infrastrukturalne związane z Euro 2012, nie widzę więc możliwości, aby udało się obniżyć deficyt.
Zdaniem ekonomistów oznacza to jedno - resort finansów będzie się starał przedstawić jak najbardziej optymistyczne dane dotyczące polskiej gospodarki w przyszłym roku. - Boję się tego, bo podstaw do optymizmu nie ma - wyjaśnia prof. Andrzej Wernik z Akademii Finansów. - Wynagrodzenia w Polsce rosną, gospodarka Stanów Zjednoczonych hamuje, to świadczy o czekającym nas spowolnieniu.
Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK, dodaje, że wyższe dochody w przyszłym roku są możliwe, ale z powodu skoku inflacji, a nie wyższego tempa wzrostu gospodarczego. - Moim zdaniem należy się spodziewać nawet 2,8 proc. inflacji i myślę, że korekta Ministerstwa Finansów raczej powinna iść w tym kierunku - uważa specjalista. - Zdziwiłbym się, gdyby zdecydowano się podnieść prognozy wzrostu PKB do 6 czy ponad 6 proc.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24