Giełdy nagle pchnięte w czerwień

Piątej na rynkach zapowiadał się dość spokojnie, mimo, że czwartkowe notowania w USA zakończyły się na minusie. WIG20 otworzył się na ponad półprocentowym plusie. Podobnie było na innych europejskich parkietach.

Potem indeksy jeszcze trochę wzrosły, jeszcze później lekko spadły, ale utrzymywały się w okolicach poziomu otwarcia.

Otwarcie amerykańskiej giełdy (o 15.30 czasu polskiego) także przyniosło spadki: wskaźnik Dow Jones Industrial spadł o 0,19 proc., (do 10.313,25 pkt.), a Nasdaq Comp. o 0,49 proc. (do 2.146,16 pkt.)

Popsute humory

O godzinie 12:30 nastąpił jednak nagły zwrot i po kilkunastu minutach WIG20 był już 0,3 proc. pod kreską i tam się zatrzymał. Odrobienie spadku do poziomu czwartkowego zamknięcia zajęło mu czas do godziny 15. Ostatecznie WIG20 zamknął dzień ze wzrostem 0,83 proc. wobec piątku.

Spadki na zachodnich giełdach sięgały prawie całego procenta. Choć po zapaści indeksy zaczęły się także podnosić, to jednak nad kreskę nie zdołały powrócić.

W pierwszych komentarzach eksperci wskazują, że inwestorom mogło nie spodobać się to, co powiedział szef Europejskiego Banku Centralnego Jean Claude Trichet. Tradycyjnie ostrożnie zakomunikował, że jest zbyt wcześnie, by ogłosić, że kryzys już się skończył dodając jednak, że ostatnie trendy w gospodarce mogą dodawać otuchy.

- Tyle, że są one podtrzymywane przede wszystkim przez wsparcie rządów i banków centralnych - zaznaczył.

A EBC ma według jego słów z czasem wycofać się z nadzwyczajnych środków ożywiania gospodarki i pomocy dla sektora bankowego, a pożyczkodawcy nie mogą się od takich środków uzależnić i powinni przygotować się na ich wycofanie. Do tej pory to właśnie zapewnienia rządów i banków centralnych wprawiały inwestorów w dobry humor. W jego poprawieniu nie pomogły też zniżkujące kontrakty amerykańskie.

Źródło: tvn24.pl