Tradycyjna zakupowa gorączka w USA odbywająca się w tzw. Czarny Piątek, w tym roku nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Wbrew wcześniejszym oznakom mogącym zapowiadać zbliżające się pewne ożywienie, sprzedaż detaliczna wzrosła w piątek jedynie o 0,5 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Tegoroczny Czarny Piątek miał udowodnić, że największa gospodarka świata wygrzebuje się z kryzysu.
Pierwszy piątek po Dniu Dziękczynienia, nazywany Czarnym Piątkiem (Black Friday), jest często najbardziej ruchliwym dniem w sklepach w całym okresie przedświątecznym bowiem wówczas sieci handlowe - aby zachęcić klientów - oferują różnego rodzaju upusty, bonifikaty i promocje.
Pobito niechlubny rekord
W 2008 r. sprzedaż w Czarny Piątek wzrosła o 3 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim, co było najgorszym wynikiem od prawie 40 lat. Firma ShopperTrak, badająca zachowania konsumentów i ruch w sklepach, prognozowała w tym roku wzrost o ok. 1,6 proc., ale rezultat - jak się okazało - był znacznie gorszy, bo 0,5 proc.
Najwidoczniej - jak oceniają analitycy rynku - konsumenci wciąż bardzo ostrożnie dokonują zakupów i "polują" na różnego rodzaju wyprzedaże, promocje i upusty, dokładnie badając czy te okazje rzeczywiście nimi są. Zdaniem Patricii Edwards z firmy doradczej Storehouse Partners, tak zły rezultat tegorocznego Czarnego Piątku może być częściowo związany z promocjami handlowców z początku listopada oraz z promocjami wielu towarów w sklepach internetowych.
"Sytuacja jest zła"
Przedstawiciele przemysłu i analitycy rynku ostrzegali, że tegoroczny okres przedświąteczny będzie wyjątkowo trudny z powodu wciąż słabej gospodarki i wysokiego bezrobocia. - Sytuacja jest zła. Każdy myśli o oszczędzaniu na wszystkim. Ja wybieram się do sklepów tylko na wyprzedaże - powiedział 45-letni Claude Smith, bezrobotny hydraulik z Wirginii.
Źródło: PAP