Po gorączce cenowej ostatnich miesięcy osoby planujące zakup mieszkania mogą odetchnąć. Do końca roku ceny mieszkań będą stabilne, a nawet spadną. Nowa fala wzrostu cen ruszy z początkiem 2008 roku, ale wyniesie on w największych miastach najwyżej 10-15 proc. w skali roku - stwierdza "Gazeta Prawna".
- W najbliższym czasie czeka nas dalsza stabilizacja na rynku jako całości. Można oczekiwać wzrostu udziału w rynku lokali, które są już zrealizowane i dostępne od zaraz. To z kolei podniesie konkurencję między rynkiem pierwotnym a wtórnym. Hossa na tym ostatnim spowodowana była między innymi długim okresem oczekiwania na nowe mieszkanie - tłumaczy Maciej Dymkowski, dyrektor zarządzający w firmie redNet Consulting.
Taniej w aglomeracjach
Nie jest wykluczone, że okresowo na niektórych rynkach może dojść do niewielkiego spadku cen. Taki trend można zaobserwować np. w Trójmieście oraz w Krakowie. - Kraków już dziś odbija się od sufitu. Średnia cena w tym mieście nie powinna wychodzić poza 7-7,5 tys. zł za mkw. Obecnie jest ona na wyższym poziomie, można więc spodziewać się pewnej korekty - prognozuje Dymkowski.
Mimo uspokojenia się sytuacji na rynku mieszkaniowym, niektóre miejscowości czekają ponadprzeciętne wzrosty cen. Analitycy wskazują zwłaszcza na aglomerację katowicką.
- Podaż w śladowych ilościach sprawia, że jest to rynek wciąż spragniony nowych mieszkań. Zaledwie sześć proc. istniejących lokali powstało tu po roku 1989. Dla porównania w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu wskaźnik ten waha się w granicach 18-20 proc. Jednocześnie ceny są jeszcze na tyle niskie, że istnieje potencjał wzrostu - mówi Maciej Dymkowski.
Nie wszystkich przekonuje wizja korekty cen mieszkań. W grę wchodzić może jedynie wyhamowanie wzrostów.
- Wystarczy zajrzeć do ofert deweloperów czy ogłoszeń, żeby przekonać się, że ceny idą do góry, choć oczywiście nie w takim tempie jak w 2006 roku - mówi Dariusz Karbowniczak z agencji Ober-Haus.
Jego zdaniem, w perspektywie długoterminowej w dużych miastach można spodziewać się wzrostu cen na poziomie 10-15 proc. w skali roku. W mniejszych miastach, np. w Rzeszowie, Olsztynie, Bydgoszczy, Toruniu czy Szczecinie, tempo wzrostu jest nieprzewidywalne i może być jeszcze wyższe.
Rynek dojrzewa i się nasyca
Eksperci rynku nieruchomości są natomiast zgodni co do tego, że polski rynek nieruchomości staje się coraz bardziej dojrzały - wyraźnie się segmentuje. Już teraz widać coraz większe rozbieżności pomiędzy cenami mieszkań w poszczególnych lokalizacjach czy rynkiem pierwotnym i wtórnym.
Analitycy zwracają też uwagę na przegrzanie koniunktury w mieszkaniówce. - Deweloperzy mają coraz większe problemy ze sprzedażą nowych inwestycji, a nieuzbrojone działki oferowane po niebotycznych cenach już się nie sprzedają – zauważa dr Bogusław Półtorak, główny ekonomista portalu finansowego Bankier.pl.
Lokale czekają na chętnych, a klienci wcale się nie spieszą, by je kupować. Powodem są ceny, które przykładowo w ciągu 2006 roku w Warszawie wzrosły nawet o kilkadziesiąt procent.
– W Warszawie czeka na klientów na rynku pierwotnym ok. 8,5 tys. lokali, we Wrocławiu – od 2,5 do 3 tys., w Krakowie – 2 tys., w Trójmieście – 2 tys., w Poznaniu – 1,5 tys., a w Łodzi – 1,6 tys. Natomiast w aglomeracji katowickiej nowych projektów dopiero przybędzie, bo od początku roku wydano tam 120 pozwoleń na budowę – wylicza Dymkowski.
Tymczasem klienci nie są już skłonni kupować po zawyżonych cenach mieszkań na etapie dziury w ziemi. Dlatego w dużych miastach po wakacjach rozpoczęły się promocje, np. garaż za darmo, obniżka stawek za lokale w drugim etapie inwestycji z 9,5 do 8 – 9 tys. zł za mkw.
Źródło: Rzeczpospolita, Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: TVN24