Prześwietlili dno Zatoki Puckiej, a potem zeszli pod wodę i dotknęli drzew sprzed tysięcy lat. Tu, gdzie teraz jest morze, kiedyś był stały ląd, a na nim las brzozowo-sosnowy. Mogli w nim żyć i polować łowcy fok. Ich osady znaleziono w pobliżu, na lądzie.
Zespół badawczy z Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku odkrył i zdokumentował unikalne pozostałości zatopionego lądu z epoki kamienia. Gdzie? Na dnie Zatoki Puckiej, w pobliżu Swarzewa i Rzucewa (woj. pomorskie).
Być może trudno w to uwierzyć, ale tu, gdzie dziś piętrzą się fale Bałtyku, kilka tysięcy lat temu rósł brzozowo-sosnowy las. I są na to dowody. Naukowcy zeszli pod wodę i pokazali, co kryje się na dnie morza.

Dawno, dawno temu
Bałtyk jest jednym z najmłodszych mórz na świecie. Ale to nie oznacza, że jego historia jest nudna i nie kryje żadnych tajemnic. Wręcz przeciwnie. Morze Bałtyckie powstało z wód topniejącego lodowca. Zanim przyjęło dobrze znany nam kształt, wiele razy zmieniało swój rozmiar i charakter. Raz było morzem, innym razem stawało się jeziorem.
Najważniejsze fazy powstania tego akwenu to: Bałtyckie Jezioro Lodowe, Morze Yoldiowe, Jezioro Ancylusowe, Morze Litorynowe i obecne Morze Myaowe. Nazwy poszczególnych faz brzmią obco. Przyjęto je od gatunków fauny, które na danym etapie pojawiały się w wodach Bałtyku.
- 14 tysięcy lat temu nasze "małe morze" było obszarem lądowym. Topniejący lodowiec uwalniał ogromne ilości wody, wypiętrzał obszar Skandynawii oraz stopniowo zalewał obszary lądowe. Linia brzegowa była odsunięta około 30 kilometrów na północ, a poziom wód był niższy o 55 metrów od obecnego. Na obszarze Zatoki Puckiej zbliżony do obecnego kształt wybrzeży powstał dopiero w okresie ostatnich 2 tysięcy lat. Dopiero około 7,5 tysiąca lat temu morze po raz pierwszy wkroczyło na teren dzisiejszego Zalewu Puckiego – opowiada dr Krzysztof Kurzyk z Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
Wcześniej teren, na którym jest Zatoka Pucka, porastał las. Dlaczego drzewa znalazły się pod wodą? To za sprawą ustępującego lądolodu, który formował Bałtyk. Lód się topił, a poziom Bałtyku powoli podnosił się. W końcu wody młodego morza zalały tereny dawnego lądu, a tym samym i porastające go lasy.
- Powstało środowisko lagunowo-morskie, które było bardzo atrakcyjne gospodarczo dla społeczności zbieracko-łowieckich epoki kamienia. Wzdłuż linii brzegowej Zatoki Puckiej, od Rewy po Władysławowo, występują liczne przybrzeżne stanowiska archeologiczne z epoki kamienia. Większość z nich związana jest z neolityczną kulturą rzucewską, której przedstawiciele po raz pierwszy tak intensywnie eksploatowali zasoby morza, trudniąc się rybołówstwem oraz polując na foki. W Rzucewie utworzono nawet skansen Osada Łowców Fok – tłumaczy dr Kurzyk.
Cisza na dnie morza? Wręcz przeciwnie. Posłuchaj, co "szumi" na dnie Bałtyku>>>

Zobaczyli więcej
O tym, że w okolicach Swarzewa i Rzucewa pod wodą jest pradawny las, wiedzieli geolodzy oraz archeolodzy. Naukowcy określają fachowo takie pozostałości z epoki kamienia "zatopionym paleo krajobrazem". Do tej pory na Zatoce Puckiej nie przeprowadzano szczegółowych badań w tym zakresie. Nikt nie określił zasięgu lasu, a próbek drzew pobrano zaledwie kilka.
- Liczne zatopione stanowiska archeologiczne z epoki kamienia są badane od ponad pół wieku między innymi na obszarach morskich Danii. W przypadku Polski nie prowadzono dotychczas takich poszukiwań i znamy tylko nieliczne, luźne znaleziska z Bałtyku. Wzdłuż linii brzegowej Zatoki Puckiej odkryto wiele lądowych stanowisk z epoki kamienia, głównie w trakcie badań powierzchniowych, ale tylko na kilku prowadzono badania wykopaliskowe. Na lądzie trudno jest odkryć dobrze zachowane narzędzia wykonane z drewna, kości czy skór. Zupełnie inaczej jest w środowisku wodnym, torfie czy bagnie, gdzie warunki środowiskowe umożliwiają zachowanie tego typu zabytków – opowiada dr Krzysztof Kurzyk.
"Furtką" do takich prac okazał się europejski program BalticRIM, w którym biorą udział państwa nadbałtyckie. Cel? Zintegrowane planowanie przestrzenne na morzu i ochrona podwodnych zabytków. Owocem wspólnych prac będzie mapa, na której zostaną naniesione lokalizacje wraków, portów i podwodnych lasów właśnie.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
Co jest na dnie?
- Na wybranych obszarach testowych w okolicach Swarzewa, Rzucewa oraz Piasków Dziewiczych wykonano skanowanie dna morskiego przy pomocy sonaru bocznego oraz weryfikację przez archeologów podwodnych. Obszary badań wytypowaliśmy na podstawie analizy danych archeologicznych ze stanowisk przybrzeżnych oraz zmian dawnej linii brzegowej wykonanej przez Oddział Geologii Morza Państwowego Instytutu Geologicznego. W ten sposób wytypowaliśmy obszary o największym potencjale występowania zatopionych stanowisk archeologicznych – tłumaczy dr Krzysztof Kurzyk.
Wyniki skanowania w Swarzewie już są, a te z Rzucewa dopiero trafią do zespołu badawczego. Takie skanowanie dna przy użyciu sonaru nie jest łatwe. Na jakość obrazu wpływa wiele czynników, takich jak pogoda czy roślinność na dnie.
Efekty badań w Swarzewie widać na poniższym skanie. - Widać tutaj ewidentne zaburzenia w obrazie, które wyglądają jak korzenie drzew. Te kształty zaznaczone czerwonymi kółkami to właśnie pozostałości pni drzew z okresu wczesnego holocenu. Po skanowaniu dna dokładnie analizujemy materiał, wybieramy te punkty, które naszym zdaniem są z jakichś względów ciekawe, nietypowe. Potem oznaczamy współrzędne tego miejsca, mocujemy bojkę i pod wodę schodzi nurek. To on "na dole" weryfikuje obiekt, wykonuje dokumentację, zdjęcia i pobiera próbkę do dalszych badań – tłumaczy dr Kurzyk.
Pozostałości po zatopionym lesie zalegają w warstwach torfu. Wbrew pozorom nie są głęboko "ukryte". Pierwsze pieńki można zobaczyć już 1,5 metra pod powierzchnią wody, te lepiej zachowane są na głębokości około 4 metrów. To dość płytko. Zatopione drzewa w rejonie Juodkrante niedaleko Kłajpedy znajdują się 20 metrów pod powierzchnią wody.
Rok temu, przez trzy dni polscy archeolodzy pomagali kolegom z Litwy w dokumentacji tych obiektów. Zrobili ponad trzy tysiące podwodnych zdjęć dwóch kilkumetrowych pni sosny i dębu. Materiał zdjęciowy posłużył do prac nad stworzeniem trójwymiarowego modelu tych obiektów.
TVN24
Historia zapisana w drewnie
- Pobraliśmy próby z 34 zatopionych pni drzew oraz torfu. Najdokładniejsze wyniki daje datowanie dendrochronologiczne, umożliwiające określenie wieku co do roku. Niestety tym razem nie było to możliwe ze względu na małą średnicę pni, a co za tym idzie niewielką liczbę przyrostów rocznych. Dlatego próbki zostały wydatowane metodą radiowęglową. Tutaj margines błędu to 100-200 lat – opowiada dr Kurzyk.

Czego dowiedziano się z badań?
Odkryty w pobliżu Swarzewa las brzozowo-sosnowy rósł około 11 tysięcy lat temu. Z kolei w przypadku rejonu Rzucewa niewielkie zatopione pnie brzozy oraz wiązu pochodzą sprzed około 6 tysięcy lat.

- Dzięki analizie dendrologicznej udało się określić konkretne gatunki drzew, które wkroczyły na te obszary po ustąpieniu lodowca. Początkowo dominowały brzozy i sosny, później, w okresie atlantyckim, ciepłolubne buki i wiązy – podkreśla dr Kurzyk.
Badania wciąż trwają. Projekt BalticRIM zakończy się w grudniu tego roku.
- Dzięki projektowi BalticRIM mogliśmy nie tylko prowadzić badania terenowe, ale też wskazać interesujące poznawczo obszary, które dzięki temu łatwiej będzie nam chronić, wprowadzając informacje o nich do planowania przestrzennego na morzu. Mamy też nadzieję, że działania te zapoczątkują dalsze projekty i odkrycie zatopionych stanowisk archeologicznych z epoki kamienia w Zatoce Puckiej – zaznacza Iwona Pomian z Narodowego Muzeum Morskiego, kierownik projektu BalticRIM.

Wejdź do lasu bez nurkowania
Żeby poszukać podwodnego lasu na dnie Zatoki Puckiej, trzeba zejść pod wodę. Ale jest też miejsce na naszym wybrzeżu, gdzie las sprzed tysięcy lat można zobaczyć bez wchodzenia do morza. Trzeba mieć tylko trochę szczęścia. Na terenie Słowińskiego Parku Narodowego, w pobliżu Smołdzina i Rowów, Bałtyk raz odkrywa pozostałości drzew, a raz zakrywa je piaskiem.
Kilka tysięcy lat temu teren obecnego Słowińskiego Parku Narodowego porastała gęsta puszcza dębowa. Las został prawdopodobnie zniszczony przez potężny pożar. Z czasem jego pozostałości pochłonęło morze i piasek. Słona woda dobrze zakonserwowała to, co z niego zostało.
Bałtyk odsłonił las sprzed kilku tysięcy lat>>>
Tysiące ukrytych sekretów
Morze Bałtyckie to ponad 400 tysięcy kilometrów kwadratowych tajemnic. Naukowcy z Narodowego Muzeum Morskiego starają się do niech docierać krok po kroku. Na mapie przygotowywanej w ramach programu BalticRIM zostaną oznaczone nie tylko podwodne lasy, ale też zatopione wraki czy pozostałości portów.
Daleko szukać nie trzeba. Puck może się pochwalić unikalnym stanowiskiem archeologicznym. Niewiele osób wie, że u ujścia rzeki Płutnicy, w zachodniej części Zatoki Puckiej, kryją się pozostałości po średniowiecznym porcie. Chodzi o obszar, który rozciąga się na 12 hektarach dna. W tym miejscu głębokość wody wynosi maksymalnie 2,5 metra. Średniowieczne umocnienia puckiego wybrzeża widać na mapie Ferdynanda Getkana z 1634 roku.


A wrak "porcelanowca" z XIX wieku? On też jest wart uwagi. Jednostka została odkryta już w 1965 roku przez załogę statku m/s Czapla Polskiego Ratownictwa Okrętowego. Nazwę nadano mu od przewożonego ładunku porcelany i fajansu z angielskiego Staffordshire. Zatopiony statek znaleziono na wysokości Orłowa, na głębokości 16 metrów.
Gdyby nie archeolodzy z gdańskiego muzeum, nie dowiedzielibyśmy się też o istnieniu "Głazika". To oni kilka lat temu podczas badań na Zatoce Gdańskiej odkryli ponad 200-letni wrak zaginionego statku. Drewniana konstrukcja spoczywa na głębokości dwunastu metrów. Na pokładzie jednostki odnaleziono dużo kamieni, których rodzaj i wielkość sugeruje, że mogły być głównym ładunkiem zatopionej jednostki.

"Głazik" doczekał się nie tylko dokładnej dokumentacji, ale i powstania modelu 3D.
Do wielu takich skarbów udało się już dotrzeć. Ale nie do wszystkich.
Bałtyk od setek lat pilnie "strzeże" tajemnic legendarnych portów, które miały pochłonąć rozwścieczone fale. W jego odmętach mają się kryć wielkie niegdyś grody - Stary Hel, Wineta czy Arkona. To jedne z największych sekretów naszego morza. Grody, określane czasami jako największe w Europie, miały zniknąć w morskiej kipieli ukarane za pychę bogatych mieszkańców. To takie bałtyckie Atlantydy. Zostały po nich legendy i bardzo skromne zapiski w dawnych kronikach.
Może kiedyś uda się trafić i na ich ślad.
"Gdzie jest wielka Wineta?">>>