Powrót do szkoły po niemal pół roku spędzonym w domu może być dla dzieci i nastolatków bardzo trudny. Nawet ci, którzy cieszą się, że znów zobaczą koleżanki i kolegów, mogą równocześnie bać się koronawirusa. Ekspertki przekonują, że elementem tegorocznej wyprawki musi być rozmowa.
Plecak? Jest. Zeszyty? W komplecie. Nawet nowy strój na lekcje wychowania fizycznego jest już gotowy, choć 13-letnia Marta niespecjalnie lubi ćwiczyć. W tym roku do plecaka włoży też maseczkę, rękawiczki i płyn dezynfekujący. - Znalazłam taki o w miarę neutralnym zapachu – cieszy się nastolatka z Warszawy. - Nie mogę się już doczekać powrotu do szkoły, choć boję się, że po takiej przerwie może być nieco dziwnie. Od prawie pół roku rozmawiam z koleżankami tylko przez internet – wzdycha.
Marta podzieliła się już swoimi obawami z mamą. A psycholożki, pedagożki i edukatorki, z którymi rozmawialiśmy, uważają, że przed powrotem do szkół takie rozmowy, jak u Marty, powinny odbyć się w każdym domu.
- Dzieci myślą inaczej niż dorośli. To, że coś jest dla nas jasne, wcale nie oznacza, że dziecko to rozumie – zaznacza dr hab. Sylwia Jaskulska, pedagożka z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. - Dlatego tłumaczmy nowe szkolne zasady krok po kroku, dawajmy przestrzeń na pytania, ale też prośmy dziecko, żeby nam powiedziało, jak ono coś rozumie. Możemy się wtedy dowiedzieć, że dziecko boi się czegoś, czego my w ogóle nie braliśmy pod uwagę – dodaje.
Nie każdy cieszy się na powrót do szkoły
Lucyna Kicińska, przez ponad dekadę związana z Telefonem Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111, dziś jest jedną z czterech specjalistek w zespole psychologiczno-pedagogicznym XLI LO im. Joachima Lelewela w Warszawie. Nie ma wątpliwości: dzieci wrócą do szkoły z bardzo różnym nastawieniem. Bo musimy zacząć od sprawy starej jak świat: dzieci, jak dorośli, są różne.
- Część dzieci, szczególnie starszych, nie do końca rozumie sens noszenia maseczek. Uważają, że pandemia jest rozdmuchanym tematem. W ich przypadku często wakacje obniżyły sanitarne standardy sprzed kilku miesięcy. Jeszcze wiosną nosili maski i myli często ręce, a teraz uważają, że już nie muszą – mówi Kicińska o pierwszej grupie uczniów, która z pewnością wróci do szkoły.
Rzecz w tym, że w ławkach obok nich zasiądą również ci, którzy bardzo boją się koronawirusa. - Te dzieci są przerażone, wręcz sparaliżowane i odczuwają duży lęk przed powrotem na lekcje – zauważa pedagożka. I dodaje: - Znam dzieci, które od marca nie jeździły komunikacją publiczną w lęku o zdrowie własne, ale też bliskich, na przykład rodziców i dziadków. Im jest trudno zrozumieć, dlaczego w sklepie muszą mieć maseczkę, a w szkole już niekoniecznie. Nie potrafią sobie wyobrazić, jak mają zachowywać na korytarzach dystans społeczny. Doświadczenia i emocje obu tych grup zderzą się na szkolnych korytarzach.
I tu powinni wkroczyć rodzice. To oni powinni porozmawiać z dziećmi i uprzedzić je, że część rówieśników może zachowywać się w pandemii inaczej. - Czasem trzeba powiedzieć na głos rzeczy, które wydają się oczywiste, na przykład “to, że ty jesteś wyluzowany, nie oznacza, iż twój kolega czy koleżanka nie mogą być przestraszeni” – podkreśla Lucyna Kicińska.
- Należy z dziećmi porozmawiać o tym, że ludzie różnie reagują na stres. Niektóre dzieci nie będą chciały przybić piątki, a inne podejść do kogoś na mniej niż dwa metry. Nauczyciele ze względu na stan zdrowia mogą chcieć trzymać dystans, być bardziej zestresowani. I jeśli widzimy, że ktoś odczuwa niepokój, to nie ma w tym nic śmiesznego czy głupiego, powinniśmy to uszanować – wskazuje ekspertka.
Takim osobom, które z powodu koronawirusa odczuwają lęk, nie należy mówić “weź się w garść” czy nawet “wszystko będzie dobrze”. - Należy raczej zapytać, czego się boją i czy jakoś możemy im pomóc – radzi pedagożka.
Gdy na wszystko trzeba uważać, stres się pogłębia
Dlatego przygotowanie dziecka do powrotu do szkoły nie może polegać tylko na powtórzeniu zasad higieny. - Oczywiście to bardzo ważne. Ale pamiętajmy, że początek roku szkolnego, szczególnie po tak długim czasie nauki zdalnej, to niemały stres – zaznacza dr Jaskulska. I zauważa: - Jeśli dziecko idzie do szkoły z poczuciem, że musi na wszystko uważać i nic mu nie wolno, stres się pogłębia.
Pedagożka z UAM przekonuje, że instrukcje mycia rąk i kichania w łokieć zawsze warto powtórzyć. Ale to nie najważniejsze: - Po pierwsze, akurat o tym na pewno w szkole będą uczniom i uczennicom przypominać dorośli, a po drugie, nie można wytworzyć w dziecku przekonania, że jeśli się zapomni i przytuli do koleżanki, stanie się coś strasznego.
- Dzieci podobnie jak dorośli otrzymują wiele różnych informacji z różnych źródeł. Co więcej, zupełnie nieświadomie odbierają wszelkie emocje osób, które je otaczają – podkreśla z kolei dr hab. Iwona Chmura-Rutkowska, pedagożka i socjolożka z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, współtworząca Fundację Ja, Nauczyciel.
Chmura-Rutkowska wskazuje, że dzieci martwią się o siebie, swoją rodzinę i przyjaciół, ale mają mniejsze niż dorośli zasoby i możliwości, by radzić sobie z niepokojem i “weryfikować bzdury”. - Dzieci często źle interpretują informacje lub ich po prostu nie rozumieją. Dlatego to, co mówią i jak się zachowują rodzice, ale też nauczycielki i nauczyciele oraz wszyscy dorośli, którym dziecko ufa i są blisko, odgrywają fundamentalną rolę w pomaganiu im w zrozumieniu tego, co słyszą, widzą, czego doświadczają. To my, dorośli, jesteśmy odpowiedzialni za dobrostan dzieci – zaznacza pedagożka.
Wyobraź sobie, że to miś idzie do szkoły
Praktyczne rady? Nie straszyć na przykład tym, że jeśli dziecko zgubi maseczkę, nie zostanie wpuszczone na stołówkę i nie zje obiadu. - Lepiej włożyć mu do plecaka kilka dodatkowych maseczek z informacją, że dzięki temu zawsze będzie miało jakąś pod ręką – sugeruje dr Jaskulska.
Rodzicom, szczególnie młodszych uczniów, Jaskulska poleca zabawę w wymyślanie sposobów na to, jak można przywitać się z kolegą lub okazać mu sympatię. - To bardziej pomoże dziecku, niż straszenie, co może się stać, jeśli wszyscy w szkole zaczną sobie podawać ręce na powitanie – ocenia pedagożka.
Z dziećmi można też rozmawiać o tym, co by zrobiły w różnych sytuacjach. - Na przykład kolega poprosił o kawałek kanapki czy łyk napoju z butelki. Młodsze dziecko może wtedy powiedzieć: "nie wolno używać tej samej butelki, chodź, zgłosimy pani, że chce ci się pić" – sugeruje dr Jaskulska. I zaraz dodaje: - Ale samo pewnie tego nie wymyśli, w momencie gdy kolega o ten łyk napoju prosi. Dużo łatwiej wymyślić to w domu, z mamą czy tatą, który podpowie kilka rozwiązań.
Takie rozwiązania można też przetestować w formie zabawy, na przykład do pójścia do szkoły przygotować misia. - Dziecko i rodzic stają się w tej zabawie ekspertami i razem zastanawiają się, jakich rad udzielić misiowi – podkreśla ekspertka.
Pamiętasz, jak kiedyś miałeś gorączkę?
Najważniejsze jest wytłumaczenie dziecku w zrozumiały dla niego sposób wszystkich szkolnych procedur. - Jeśli wiemy, że w przypadku zagorączkowania uczeń będzie czekał na rodzica w izolatce, trzeba powiedzieć mu, co to znaczy, zapewniając, że zrobimy wówczas wszystko, żeby jak najszybciej po niego przyjechać - zaleca dr Jaskulska. - Warto też przypomnieć, jak wiele razy gorączkował i że nie zawsze gorączka oznacza poważną chorobę – dodaje.
Wydaje się wam, że to przesadna troska? Wyobraźcie sobie czwartoklasistkę, która od wychowawcy na klasowym spotkaniu słyszy słowo “izolatka”, które dotąd kojarzyło jej się tylko ze szpitalem. Albo drugoklasistę, który trzeciego dnia zajęć nagle źle się poczuje i uruchomiona zostanie wobec niego procedura, której nie zna. - Emocjom towarzyszącym dziecku w każdej z tych sytuacji można zapobiec, dostarczając zawczasu informacji – twierdzi ekspertka. - I nie chodzi o to, że nauczyciele nie przekażą tych informacji uczniom w sposób właściwy. Czasem na przykład wstyd przed klasą może sprawić, że uczeń nie zada nurtujących go pytań i pozostanie sam ze swoim strachem. Dlatego tak ważne są rozmowy w domu z rodzicami lub innymi opiekunami znającymi dziecko i jego potrzeby najlepiej – dodaje.
Nie zawsze musimy znać odpowiedź
Specjalistki, z którymi rozmawiamy, przyznają, że z niektórymi pytaniami jako dorośli sami możemy mieć problem. - Starsze dziecko może na przykład interesować się, dlaczego idzie do szkoły, choć nadal trwa pandemia – mówi Jaskulska. I podpowiada: - To dobry moment na rozmowę o tym, jak działa państwo. Można przytaczać argumenty za i przeciw decyzji o otwarciu szkół, wyrazić swoje zdanie. Ważne, żeby ta rozmowa nie zachwiała poczucia bezpieczeństwa dziecka. Nawet starszy nastolatek potrzebuje zapewniającego bezpieczeństwo rodzica. Chce więc wiedzieć, że mama czy tata może i się nie zgadza z decyzją rządu, ale jest w tej sytuacji spokojny i gotowy na różne scenariusze.
- Powinniśmy zadbać o swoją wiedzę i zachowanie spokoju. Wszyscy, a szczególnie dzieci, reagują nie tylko na to, co, ale też jak mówimy – przestrzega Chmura-Rutkowska. - Przekazujmy informacje, a nie czyjeś poglądy i przekonania. Nie transmitujmy bzdur, niesprawdzonych newsów, sensacji, własnych lęków i frustracji – apeluje.
Chmura-Rutkowska radzi, by dowiedzieć się, co dziecko wie o pandemii i z jakich źródeł płyną te informacje. - Jeśli źródło, z którego korzysta dziecko powoduje lęk, postarajmy się zminimalizować dostęp do niego i proponujmy bardziej rzetelne, biorące pod uwagę dobrostan młodych odbiorców – zaleca pedagożka.
Przez pół roku wiele mogło się zmienić
Nie każdy ma takie szczęście jak 13-letnia Marta. Nie w każdym domu odbędą się rozmowy z dziećmi, które pomogą im oswoić związane z pandemią lęki. Na nauczycielach będzie ciążyła dodatkowa odpowiedzialność.
- Jako nauczycielki i nauczyciele patrzmy na dziecko i młodego człowieka w kontekście jego sytuacji życiowej i rodzinnej. Przez sześć ostatnich miesięcy mogło się wiele zmienić. Bierzmy to pod uwagę –apeluje Chmura-Rutkowska. I podkreśla: - Nie ma sensu robić wykładu i podawać zbyt wielu informacji, raczej odpowiedzmy na pytania dziecka. Jeśli nie wiemy, szczerze odpowiedzmy, jak jest, znajdźmy rzetelne źródło, poszukajmy wiedzy. To ważna lekcja.
Ważne jest też, by tłumaczyć, jakie powody leżą u podstaw procedur i nowych zasad wprowadzonych w szkole.
Pedagożka radzi, by obserwować uważnie zachowania dzieci w reakcji na różne informacje dotyczące pandemii. Rozmawiać często i na bieżąco komentować wydarzenia i wiadomości. Zanim coś powiemy, dopytajmy, co o tym myśli dziecko.
- Odsłuchajmy bez zaprzeczania, bagatelizowania, krytykowania, wyśmiewania wszystkich obaw dziecka. Uznajmy wszystkie uczucia. Dajmy informację zwrotną, że różne nieprzyjemne uczucia są normalne w tej sytuacji. Opowiedzmy, jak można samemu radzić sobie z napięciem, stresem, zmartwieniami, strachem – sugeruje Chmura-Rutkowska.
Potrzebne nam rytuały
Na co zwracać uwagę? Wiktoria Niedzielska-Galant - psycholożka z Fundacji Ja, Nauczyciel, trenerka, autorka programów wychowawczych i wspierających uczniów z trudnościami - zaleca wypatrywanie nietypowych zachowań u uczniów. A te - wracamy do punktu wyjścia - mogą być różne, tak jak różne są dzieci. Może to być między innymi większe niż dotąd wycofanie, rozdrażnienie, kłótliwość czy agresja.
Jak reagować? - Zamiast zwracać uwagę przy klasie i zapalać reflektor na takiego ucznia, lepiej otworzyć dyskusję ze wszystkimi na temat tego, co ich niepokoi, z czym im jest trudno, jak mogą siebie nawzajem wspierać i co im wtedy pomaga – radzi Niedzielska-Galant.
Pomocne mogą być rytuały klasowe i rodzinne, podczas których będziemy rozmawiać o tym, jak było, co było trudne, jak sobie z tym danego dnia poradziliśmy. - Może to być wieczorny spacer, rozmowa przy kolacji, taka forma narady rodzinnej – sugeruje psycholożka. - Wszyscy wtedy są równi i każdy mówi o swoim lęku. Przyznawanie się do niewiedzy, słabości daje poczucie zrozumienia i adekwatności uczniom. Więc dorosły w roli Jamesa Bonda będzie tylko pogłębiał niepokój i wzmacniał poczucie niezrozumienia i braku akceptacji u dzieci – dodaje.
A jak ty radzisz sobie z lękiem?
Warto by rodzice rozmawiali z dziećmi o tym, po czym poznają, że sami przeżywają niepokój i co wtedy im pomaga. - Rozmowa z koleżanką, chwila z zamkniętymi oczami, rysowanie, czytanie, muzyka. Zastanówmy się wspólnie z dzieckiem, jak możemy taki system reagowania zastosować w szkole, kto może być osobami pierwszej pomocy. Nauczycielka, koleżanka, pani pedagog – wymienia Niedzielska-Galant.
- W przypadku wielu uczniów powrót do szkoły wiąże się z dużym napięciem – przypomina Kicińska. - Są dzieci, które w czasie pandemii z różnych przyczyn niemal nie utrzymywały kontaktu z rówieśnikami. Relacje, które miały, mogły się bardzo rozluźnić. Są też uczniowie, których relacje z klasą przed pandemią nie były dobre. Już wcześniej były na przykład odtrącane przez rówieśników, a w czasie pandemii zostały zupełnie odizolowane. Niektóre przez te niemal pół roku odpoczęły od szkolnych prześladowców, a teraz muszą do nich wrócić. Te sytuacje mogą być naprawdę różne i dlatego my, dorośli, musimy zadbać teraz nie tylko o procedury, ale i o emocje dzieci – dodaje.
A co, jeśli mimo rozmów z dzieckiem ono nadal powtarza nam, że nie chce iść do szkoły? - Warto, żebyśmy o pomoc poprosili wychowawcę lub kogoś ze szkolnego zespołu psychologiczno-pedagogicznego – radzi Kicińska. - Można zaprosić takie zalęknione dziecko do szkoły, w czasie gdy nie ma tam innych ludzi. By zobaczyło, gdzie stoi płyn do dezynfekcji, gdzie będzie mierzona temperatura, a gdzie będzie czekała szkolna pielęgniarka. Oswoić przestrzeń, a wraz z nią część lęków – sugeruje.