VITAlia Mikołajewskiej

Więzienie, tortury i śmierć. Z Gambii do Europy

Darboe Yankuba w 2014 roku przybył na Sycylię. W ostatniej chwili uratowano go z pontonu na Morzu Śródziemnym. Dotarł tam aż z Gambii. Podróżował przez Senegal, Mali, Niger i Libię. Udało mu się dzięki przemytnikom i ich pośrednikom. - Najtrudniejszy moment był na libijskiej pustyni. Człowiek, który nas wiózł, porzucił nas w miejscu, gdzie nie było nic. Dni były bardzo gorące. Za to noce zimne, nie do wytrzymania. Ten człowiek pojawił się dopiero po dziewięciu dniach. Wtedy, jak go zobaczyłem, wydawał mi się Bogiem – wspomina w rozmowie z Marią Mikołajewską. Kolejny moment zwątpienia – jak wspomina Yankuba - był, gdy miał płynąć pontonem. Dzień przed jego podróżą zatonęło ponad 200 osób. Ale nie miał wyboru, bo "z tak zwanych "connection house" - czyli miejsc, w których przygotowujesz się na podróż przez morze - nie masz już prawa wyjść". - Przemytnicy zabijają tych, którzy próbują. Wtedy też ktoś próbował, strzelili mu w plecy - wspomina. Darboe Yankuba miał wtedy 17 lat. Uciekł z własnego kraju, by żyć w innym, lepszym świecie. Teraz zrealizował swoje marzenie. Pod koniec października ukończył studia licencjackie z nauk biologicznych w Benevento. Dziś przyznaje, że gdyby mógł cofnąć się do 2014 roku i gdyby wiedział, jak będzie wyglądała jego podróż do Włoch, nigdy nie wyruszyłby do Europy.

03.11.2021
Długość: 11 min