Opinie i wydarzenia
Zatrzymani żołnierze. Szef MON: nie doszło do ich aresztowania
Środowy wieczór i czwartkowy poranek zdominowały doniesienia o zatrzymaniu trzech żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających uchodźców. Jak poinformował Onet "prokuratura oskarżyła dwóch z nich o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób". Do zdarzenia doszło w marcu. Głos w tej sprawie zabrał szef Ministerstwa Obrony Narodowej. - Żołnierze, którzy oddali strzały ostrzegawcze do grupy napierających na nich migrantów przy granicy z Białorusią, zostali zatrzymani, ale nie aresztowani. Do zdarzenia doszło pod koniec marca i zostałem o tym wówczas poinformowany. Sprawa jest wyjaśniana - przekazał Władysław Kosiniak-Kamysz. - Jeśli chodzi o samo zatrzymanie, to bulwersuje mnie i opinię publiczną, to jest stricte decyzja Żandarmerii Wojskowej i tych, którzy dokonują zatrzymania. Oni sami podejmują decyzję o sposobie. Moim zdaniem to była nadgorliwość. Wyjaśni to komisja powołana w Żandarmerii Wojskowej. Jeżeli ktokolwiek przekroczył uprawnienia, zostanie ukarany. Oczekuję natychmiastowych działań ze strony komendanta Żandarmerii Wojskowej - dodał.
Na konferencji pojawił się także poseł Prawa i Sprawiedliwości i polityk Suwerennej Polski Jacek Ozdoba, który wygłosił oświadczenie, skrytykował ministra i pytał, czy nie jest mu wstyd. - Jak się używa słowa "wstyd" to trzeba się zastanowić nad waszym postępowaniem. Czy zbudowaliście zaporę, która jest nie do przejścia? Nie. Czy zmieniliście przepisy w sprawie używania broni? Nie. Dlaczego nie macie honoru, żeby się uderzyć w pierś? Uszczelniamy granicę, naprawiamy wasze błędy. Nie będziemy zważać na chaos, zamęt i waszą fałszywą propagandę - skomentował Kosiniak-Kamysz.