Opinie i wydarzenia
Kołakowski: moje działania były oparte na potrzebach rolnictwa związanych z brakiem rąk do pracy
Komisja śledcza ds. afery wizowej przesłuchała Lecha Kołakowskiego w sprawie podejmowanych przez niego działań dotyczących legalizacji obcokrajowców. Do spięcia doszło już przy pierwszym pytaniu. Michał Szczerba zapytał Lecha Kołakowskiego o dane osobowe i wykonywany zawód. - Jestem właścicielem gospodarstwa, samorządowcem, politykiem - wyliczał były wiceminister rolnictwa. Gdy Szczerba dopytywał o aktualne zajęcie, Kołakowski odparł, że "aktualnie jest na komisji, nie na wsi". Według niego "musimy oddzielić dwie kwestie". - Rozumiem, że mogły być działania niezgodne z prawem i wydawanie wiz za łapówki, ale moje działania były dyktowane zapotrzebowaniami w rolnictwie - powiedział. Jego zdaniem niezależnie od tego, czy przyjadą Niemcy, czy Holendrzy, "musimy sięgać po pracowników dalej". Jak uzasadniał, "bez pracowników sezonowych może nam grozić głód". To jest nasza szansa i moim obowiązkiem było wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom - stwierdził. Pytany, czy to prawda, że pod adresem firmy "ściągającej obcokrajowców z całego świata" znajdowało się jego biuro poselskie, odparł, że "tam była firma, ale nie miał żadnej informacji o jej funkcjonowaniu". - Nie wiedziałem o istnieniu takiej firmy - dodał. Kołakowski został również zapytany, czy w czasie, gdy był sekretarzem stanu w ministerstwa rolnictwa, prowadzone były rozmowy nad programem ułatwiającym przyjazd obcokrajowcom do Polski w celach zarobkowych. - Była decyzja, by w naszym ministerstwie zorganizować spotkanie z przedstawicielami poszczególnych ministerstw i przedstawili branż. Wśród nich był pan Wawrzyk - powiedział.