Opinie i wydarzenia
Osajda: obok samej afery wizowej mamy do czynienia ze zwykłym partactwem legislacyjnym
Politycy Zjednoczonej Prawicy twierdzili, że nie ma afery wizowej, nawet aferki. Nie ma jednej afery wizowej, jest wiele afer wizowych, które nakładają się na siebie - mówił na komisji śledczej ds. afery wizowej Przesłuchanie Jakub Osajda, były dyrektor Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jak podkreślił, "obok samej afery wizowej mamy do czynienia także ze zwykłym partactwem legislacyjnym i niedopełnieniem obowiązków przez politycznych funkcjonariuszy". Dodał, że "mowa tu o takich zaniedbaniach, jak przeprowadzenie projektu ustawy bez żadnych konsultacji wewnątrzresortowych". - Ja nigdy nie pracowałem ani nigdy nie miałem w zakresie właściwości żadnych kwestii wizowych, a o szczegółach afery wizowej dowiedziałem się z mediów oraz od osób związanych z Piotrem Wawrzykiem - powiedział Osajda. Według niego jego "nazwisko nie powinno się pojawić w mediach w związku z aferą wizową". - Od czasu odwołania Piotra Wawrzyka informowano mnie, że celem nadrzędnym sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości byłoby, aby temat afery wizowej nie zdominował kampanii wyborczej PiS - kontynuował. Jak stwierdził, "prawdziwą przyczyną kłopotów Piotra Wawrzyka było jego własne działanie, przy czym oczywistym jest, że nie działał on sam". Jego zdaniem "Zbigniew Rau powinien wiedzieć o wszystkim, pomimo że wielokrotnie w mediach mówił, że był na urlopie, zwolnieniu lekarskim, albo że dopuszczono się samowoli urzędniczej". Jakub Osajda wspomniał również o naciskach na jego żonę, która otrzymywała wiadomości od żony Mateusza Pali, dyrektora gabinetu politycznego ministra Raua. - Te kontakty, jeżeli chodzi o żonę dyrektora, to oprócz rozmów telefonicznych, były również wiadomości na komunikatorach, które były wysyłane i natychmiast usuwane - wspomniał.