Jeden na jeden

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Z bieżących spraw Kościoła w Polsce najboleśniejsze jest nieoczyszczanie struktur z osób niegodnych. Sprawa szczecińska jest ewidentna. Ona nie może pozostać bez refleksji i działań ze strony Stolicy Apostolskiej - mówił w "Jeden na jeden" ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, odnosząc się do sprawy zmarłego we wtorek ks. Andrzeja Dymera, oskarżanego o wykorzystywanie seksualne chłopców. Pierwsze zarzuty wobec duchownego pojawiły się w 1995 roku. Od 26 lat instytucje kościelne nie zrobiły praktycznie nic, by wyjaśnić sprawę. - Śmierć Dymera nie kończy sprawy. Przewlekłość procesu była świadoma. Chodziło o to, by niczego nie dało się udowodnić - ocenił. 

 

ZOBACZ REPORTAŻ SEBASTIANA WASILEWSKIEGO "NAJDŁUŻSZY PROCES KOŚCIOŁA"

 

Gość Agaty Adamek stwierdził, że "osoby, które upominają się o prawdę i naprawę pewnych struktur, nie są wrogami Kościoła. Wrogami są ci, którzy manipulują i tuszują". - Po stronie kościelnej jest ewidentne blokowanie spraw. W ogóle nie ma czegoś takiego jak niezależne sądy kościelne. One są zależne od biskupów. Biskup mianuje przewodniczącego sądu, sędziów. Więc jak oni mają oceniać tego, który ich mianował? - tłumaczył. W ocenie duchownego musi dojść do pewnego przełomu, czyli dymisji. - Jeżeli nie nastąpią auto dymisje, czyli sami nie odejdą, to będziemy świadkami kolejnych negatywnych działań, które uderzają w cały Kościół - dodawał ks. Isakowicz-Zaleski.