logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Lista tematów

  • 1
    Bartosz Żurawicz Zobaczę dziś więcej zła, niż ty przez całe życie
  • 2
    Jakub Loska Atakujesz muzułmanów? "Dla dżihadystów jesteś pożytecznym idiotą"
  • 3
    Maciej Kucharczyk "Tu Cotton, dostaliście w stateczniki". Najlepiej obfotografowana katastrofa w historii
  • 4
    Filip Czekała "Problemy mieliśmy dwa. Pierwszy to spadające sufity...". Jak budowano z wielkiej płyty
  • 5
    Rafał Kazimierczak Zakładał kalosze, wyjmował sztuczną szczękę. I biegł przez pięć dni bez przerwy
  • 6
    Justyna Kobus "I będę cię nienawidzić aż do śmierci"
logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Bartosz Żurawicz

Zobaczę dziś więcej zła, niż ty przez całe życie

Zobacz

Tytuł: Ratownicy-16.jpg

Jakub Loska

ZobaczAtakujesz muzułmanów? "Dla dżihadystów jesteś pożytecznym idiotą"

Czytaj artykuł

Maciej Kucharczyk

Zobacz"Tu Cotton, dostaliście w stateczniki". Najlepiej obfotografowana katastrofa w historii

Czytaj artykuł

Tytuł: magazyn-XB-70.jpg

Filip Czekała

Zobacz"Problemy mieliśmy dwa. Pierwszy to spadające sufity...". Jak budowano z wielkiej płyty

Czytaj artykuł

Tytuł: Budowa osiedla Przyjaźni na poznańskich Winogradach / Autor: PSM Winogrady / Źródło: Miasto nie do Poznania (Wydawnictwo Poznańskie 2017)

Rafał Kazimierczak

ZobaczZakładał kalosze, wyjmował sztuczną szczękę. I biegł przez pięć dni bez przerwy

Czytaj artykuł

Tytuł: Farmer Cliff Young latami biegał w kaloszach, a w roku 1983 wygrał ultramaraton z Sydney do Melbourne

Podziel się

Dziwny był z niego gość. Przedziwny. Zakładał gumiaki, wciskał się w mocno sfatygowane ogrodniczki, wyjmował sztuczną szczękę i biegiem ruszał w trasę. Długą, dzień w dzień liczącą nawet kilkadziesiąt kilometrów. O szortach nie chciał słyszeć. - Nogawki zasłaniają moje żylaki, zwisające jak dojrzałe winogrona - tłumaczył. To właśnie on - farmer Cliff Young z mieściny Beech Forest - wygrał najbardziej wymagający i wykańczający ultramaraton świata. Został gwiazdą, a nawet celebrytą, co bardzo mu się nie spodobało.

Ta opowieść jest prawdziwa, choć brzmi jak kłamstwo. Wydarzyła się w latach 80. ubiegłego wieku, kiedy na całym świecie sport zaczynał przesiąkać komercją, a dopingiem przeżarty był od dawna. Young - dla przyjaciół Cliffy - nijak nie pasował do tego obrazka. Skromny, naturalny, trochę naiwny. I ten strój...

Gumiaki były stare, zniszczone, dzięki temu wygodne. W spodniach powycinał dziury, by działała wentylacja. Sztuczna szczęka w biegu klekotała tak bardzo, że rozsadzało mu mózg, więc biegał bezzębny.

Inni zawodnicy, kiedy już stał się sławny, nazywali go Starym Zgrzybiałym Skurczybykiem. Z szacunku.

Cliff Young, biegacz w kaloszach / Wideo: Getty

Nie uciekła żadna owca

Rankiem 27 kwietnia 1983 roku kilkunastu śmiałków stanęło na starcie ultramaratonu Sydney - Melbourne. 543 mile, czyli 875 kilometrów. Szaleństwo w czystej postaci. Porywają się na nie zawodowcy, miesiącami, a nawet latami szykujący swoje organizmy do tak skrajnego wysiłku. Zazwyczaj nie przekraczają trzydziestki, wspierani są przez wielkie firmy sportowe i sztaby medyczne.

Tamtego poranka na starcie pojawił się on, farmer zarabiający na życie uprawą ziemniaków, młodość mający już za sobą, bo trzy miesiące wcześniej obchodził 61. urodziny. Tym razem ubrany w dres, pierwszy raz w sportowych butach, ale i tak myślano, że to jeden z widzów. Kiedy Cliffy ogłosił, że żadnym widzem nie jest, że on tu będzie biegł, niektórzy pękali ze śmiechu.

- Zwariowałeś, nie ma możliwości, żebyś dotarł do mety - powiedział wprost jeden z zawodników, tych młodych, wytrenowanych jak wyścigówka.

- Owszem, dam radę. Dorastałem na farmie. Nie stać nas było na konia i traktor, więc czasami przez trzy dni biegałem za owcami, a mieliśmy ich dwa tysiące i żadna nigdy mi nie uciekła - wyjaśnił drobiazgowo.

W policyjnej eskorcie

Po starcie Young – rzecz jasna – został daleko w tyle. Ludzie przed telewizorami i przy trasie byli rozbawieni, bo ten dziwak właściwie nie biegł, tylko powłóczył nogami. Taki miał styl, później nazwany "Young-shuffle". A byli i tacy, którzy bali się o jego zdrowie.

Cliffy biegł. Swoim rytmem. Nogi jak metronom, lewa, prawa, lewa, prawa. Byle do przodu.

Wszem i wobec wiadomo było, że dotarcie do mety zajmie około tygodnia, a biec trzeba po 18 godzin na dobę, przez resztę czasu śpiąc, czyli odpoczywając. Makabra.

Young tego nie wiedział, do Beech Forest takie wiadomości nie docierały - nie docierała tam nawet kolej żelazna. Nie spał, powłóczył nogami cały czas.

Po trzech dobach dla wszystkich stało się jasne, że tu wydarzy się coś niezwykłego. Wszędzie, gdzie się pojawiał - w wioskach i miasteczkach - witany był owacją. Rodacy chcieli zobaczyć tego zwariowanego gościa, który został bohaterem mediów. Cliffy biegł, a jego sława rosła i rosła. Aż urosła tak bardzo, że - zbliżając się do Melbourne - potrzebował policyjnej eskorty. Na metę dotarł po pięciu dniach, 15 godzinach i czterech minutach. O dwa dni szybciej od rekordu trasy. Z Sydney wyruszał jako anonimowy starszy pan, do Melbourne dotarł jako ulubieniec Australii.

- Co teraz? - zapytano go tuż po biegu.

- Natychmiast muszę iść do toalety - odpowiedział.

 

Cliffy biegł, a jego sława rosła i rosła. Aż urosła tak bardzo, że - zbliżając się do Melbourne - potrzebował policyjnej eskorty.

o Cliffie Youngu

Pieniądze rozdał innym zawodnikom

Jeszcze przed metą ktoś z tłumu zaproponował, by założył koszulkę reklamującą jego firmę. Dawano mu do jedzenia produkty z widocznym logo. Jedna z firm obiecała, że przez 10 lat będzie go zaopatrywać w nowiuteńkie gumowce, a od ręki podarowano mu trzy pary. Wiedziano, że będzie żyłą złota.

Cliffy nie dbał o takie drobiazgi. Nagrodą dla zwycięzcy było 10 tysięcy dolarów australijskich. Całe 10 tysięcy, o czym oczywiście nie miał pojęcia. Skąd miał to wiedzieć, skoro nigdy przenigdy nie biegał dla pieniędzy. Wszystko zatem rozdał innym zawodnikom.

Jest też inna wersja. Young miał wiedzieć o nagrodzie i chciał ją zdobyć, bo za taką górę forsy mógłby znacznie powiększyć swoją uprawę ziemniaków.

Media nie dawały mu spokoju, czym szybko się zmęczył. Był kawalerem po sześćdziesiątce, wciąż mieszkał z matką i jednym z braci. Żył prosto, robił to, co lubił, i był szczęśliwy. To przez niego lub dzięki niemu tysiące Australijczyków zaczęło się zastanawiać, dokąd pędzą każdego dnia. Z kim się ścigają i po co. Co w życiu jest ważne, a co nie.

 

To przez niego lub dzięki niemu tysiące Australijczyków zaczęło się zastanawiać, dokąd pędzą każdego dnia. Z kim się ścigają i po co. Co w życiu jest ważne, a co nie.

o Cliffie Youngu

Zachwycano się jego dietą. Był wegetarianinem, z powodów ideowych. Kiedyś na farmie hodowali cielaki. - Karmiłem je od ich urodzenia, myślały, że jestem ich matką. Chodziły za mną jak pieski, ufały mi. A kiedy nadchodziła jesień, wysyłano je do rzeźni. Nie mogłem się z tym pogodzić – opowiadał w wywiadach.

Wspominał, jak siostra - nie wiedzieć czemu – raz jedyny go oszukała i podała mu warzywa, w które zakopała mięso. - Zjadłem odrobinę i na kolanach wymiotował całą noc. Prawie umarłem – wyjaśniał.

"Wstańcie z wózków inwalidzkich"

Zapytano go, a jakże, co by doradził swoim równolatkom. - Wstańcie z wózków inwalidzkich i spróbujcie przejść, a potem przetruchtać kilka okrążeń stadionu. Kiedyś lekarz powiedział mi, że mam zapalanie stawu i muszę na siebie uważać. Odpowiedziałem, że rozbiegam to zapalenie. I tak zrobiłem. Trzeba się ruszać, absolutnie.

W lutym roku 1997 Cliffy świętował 75. urodziny, ciesząc się, że taki szmat czasu przeżył w zdrowiu i szczęściu, otoczony ludźmi, których kocha i którzy kochają jego. Mniej więcej wtedy wymyślił, że czas na nowe wyzwanie. Przebiegnie Australię dookoła, czyli pokona prawie 16 tysięcy kilometrów. A co! - Tylko śmierć mnie zatrzyma - zapowiedział. Nic z tego nie wyszło, po 6520 kilometrach musiał się wycofać, z powodu bardzo prozaicznego - rozchorował się jedyny członek jego ekipy, a bez asysty dalsza walka była niebezpieczna i nie miała sensu.

Jeszcze się ruszał, wciąż trenował w miarę regularnie, ale w roku 2000, po pierwszym zawale, musiał odpuścić. Ostatnie lata życia spędził w Queensland u swojej byłej menedżerki Helen Powers. Wyruszał na długie spacery plażą i pielęgnował ogród warzywny, tak mijały mu dni. Zmarł 2 listopada 2003 roku dopadnięty przez raka.

Z życia ultramaratończyka - Sławomir Stykowski na 2400 m n.p.m. Za nim 50 km, do mety 70 / Wideo: Sławomir Stykowski

Styl "Young-shuffle" zyskiwał i zyskiwał na popularności wśród ludzi, którzy biegali nie w gumiakach, a w drogich sportowych butach. Dziś ma potężne grono wielbicieli i naśladowców - bo jest najbardziej ekonomiczny, bo zabiera zawodnikowi mniej energii.

Cliffy nie miał o tym pojęcia, wynalazł go przecież przypadkiem, z biedy i konieczności, ganiając po łąkach wokół Beech Forest za owcami i krowami.

- Był nadzwyczajnym człowiekiem, który dokonał nadzwyczajnych rzeczy. Był skarbem dla naszego sportu - oświadczył prezydent Australijskiej Organizacji Ultramaratońskiej Ian Cornelius.

Podziel się
-
Zwiń

Justyna Kobus

Zobacz"I będę cię nienawidzić aż do śmierci"

Czytaj artykuł

Autorzy

Bartosz Żurawicz, Jakub Loska, Maciej Kucharczyk, Filip Czekała, Rafał Kazimierczak, Justyna Kobus


Redaktorzy

Aleksandra Majda, Iga Piotrowska, Błażej Górski


Foto

Tony Feder/Getty Images, USAF, Polfilm/East News, Facundo Arrizabalaga/EPA/PAP, PSM Winogrady, Komitet Protestacyjny Ratowników Medycznych


Wideo

TVN24, TVN24 BiS, Reuters, ENEX, Sławomir Stykowski, Adrian Półrolniczak, USAF Museum, Warner Bros.

Poprzedni weekend 17-18.06.2017
2 tygodnie temu 10-11.06.2017
3 tygodnie temu 03-04.06.2017
4 tygodnie temu 27-28.05.2017
5 tygodni temu 20-21.05.2017
Zobacz wszystkie