"Czy pod Warszawą będzie nowa bitwa nad Marną?" – pytała francuska prasa. "Sowiecki uścisk Warszawy został przełamany, a Polacy zmuszają wroga do wycofania się" – ogłaszał dziennik "New York Tribune". Przegląd prasy zagranicznej z 1920 roku na 100. rocznicę Bitwy Warszawskiej przygotował Jacek Stawiski, redaktor naczelny TVN24 BiS.
W lipcu i sierpniu 1920 roku Polska była na czołówkach prasy. Bolszewicka ofensywa i perspektywa załamania się młodego państwa polskiego ogromnie zaniepokoiły świat. Przez kilka tygodni gazety pełne były dramatycznych doniesień, i to na pierwszych stronach, z frontu wojny polsko-bolszewickiej. Zagraniczne redakcje przysłały do Warszawy i innych miast swoich korespondentów. Doniesienia z Polski były wzbogacone o mapy, na których przedstawiano ruchy wojsk polskich i bolszewickich oraz o zdjęcia z frontu lub portrety głównych bohaterów dramatycznego lata. W pierwszej połowie sierpnia, gdy upadek Warszawy wydawał się bliski, gazety koncentrowały się na możliwej odpowiedzi Zachodu – Francji, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych. Zwycięstwo armii polskiej nad armiami bolszewików przyjęto na świecie z nieskrywaną ulgą i radością, i co ciekawe, stosunkowo szybko zapomniano o zagrożeniu bolszewickim ze Wschodu. Oto przegląd wybranych tytułów prasowych z Europy i Stanów Zjednoczonych, które opisywały wydarzenia wojny 1920 roku na swoich łamach.
Zagrożenie dla Europy
Dyplomatyczne tło wojny polsko-bolszewickiej to główny wątek artykułów prasy francuskiej i amerykańskiej. Francja była najbardziej zainteresowana uratowaniem Polski przed sowiecką inwazją, ale potrzebowała do tego sojuszników na Wyspach Brytyjskich i za oceanem. Francuzi i Brytyjczycy cały czas byli w kontakcie, a sprawa "kryzysu polskiego" i konsekwencji upadku dopiero co odbudowanej Rzeczpospolitej zajmowała rządy obydwu państw szczególnie, choć różnice w podejściu do wojny w Polsce były często bardzo poważne.
"New York Tribune" 4 sierpnia analizuje stan zabiegów dyplomatycznych na Zachodzie. Jak zauważa gazeta, "w Paryżu odczuwa się, że Niemcy staną się czerwone, jeśli Polska ulegnie zagrożeniu. Upadek Warszawy będzie wielką klęską polityki francuskiej. Francja czyni wielkie wysiłki, aby skoncentrować wszystkie siły antybolszewickie na świecie i życzy sobie, aby Polska stała się zaporą bloku antybolszewickiego na Wschodzie".
Korespondent wspomnianej gazety w Paryżu podkreślał, że "Polska jest kluczowa dla francuskiej polityki, a jeśli upadnie, to bardzo wątpliwe jest, że przeciwko bolszewikom będą walczyć Rumunii czy Czesi, jeśli do działania nie wkroczą liczne dywizje francuskie i brytyjskie".
Dzień później "New York Tribune" w korespondencji z Europy oceniał, że "podstawą pomocy wojskowej Francji dla Polski będą trzy dywizje francuskie, stacjonujące na Górnym Śląsku". Dla Francuzów, co szczególnie podkreślał amerykański dziennik, zwycięstwo bolszewików oznaczałoby, że Niemcy staną się zagrożeniem między innymi dlatego, że "zamierzają anulować nowe granice Polski", przyznane Warszawie w traktacie wersalskim. W Paryżu, Londynie i Waszyngtonie dostrzegano zagrożenie powstaniem nowego sojuszu Rosji sowieckiej i rewolucyjnych Niemiec, który stanowiłby śmiertelne zagrożenie dla całego Zachodu.
Kiedy w Polsce trwała decydująca bitwa, amerykańska agencja Associated Press, której depeszę przedrukował "New York Tribune", informowała, że "Rosja sowiecka planuje sojusz z Niemcami, aby prowadzić wojnę z Francją i zaplanować podbój Anglii oraz ostatecznie Ameryki. Kiedy tylko skończy się wojna polska, uznawana za czysto rosyjską sprawę, zostanie wysłana nota do Berlina z żądaniem przepuszczenia wojsk sowieckich przez Niemcy na wojnę z Francją. Jeśli Niemcy odmówią, wprowadzimy rewolucję w Niemczech, a jej sukces bolszewicy zapewnią przez użycie sił wojskowych".
Takie buńczuczne zapowiedzi wypowiadali bolszewiccy oficjele. Ponieważ Francuzi potrzebowali państwa polskiego, które miałoby być przegrodą między Niemcami a Rosją bolszewicką, to właśnie Paryż najwięcej zrobił dla pomocy Polakom, w momencie gdy istniało zagrożenie zniszczeniem polskiej państwowości przez "czerwonych". Francuzi nie tylko, że zachęcali sojuszników do działania na rzecz Polski, ale ostrzegali Niemcy, pokonanego właśnie w Wielkiej Wojnie wroga, że każde działanie na rzecz współpracy z sowiecką Rosją przeciw Polsce spowoduje reakcję Paryża.
"Paryż ostrzega Berlin, że pomoc niemiecka dla bolszewików oznaczać będzie okupację Niemiec (przez Francję)" – pisał "New York Tribune". Przed powstaniem niebezpiecznego sojuszu niemiecko-sowieckiego przestrzegał Ignacy Paderewski, wybitny polski pianista i polityk, doskonale znany w sferach dyplomatycznych Europy i Ameryki. "Rosja i Niemcy to naturalni sojusznicy. Jeśli ten sojusz się zawiąże, za 4-5 lat Niemcy będą najpotężniejszym państwem świata, ponieważ mają wiedzę techniczną, a Rosja surowce i tanią siłę roboczą" – tak zrelacjonował słowa Paderewskiego nowojorski dziennik.
Determinacja Francuzów, aby postawić sprawę ratowania Polski jako główny cel Ententy francusko-brytyjskiej, znajduje odbicie w relacjach ze szczytu premierów Francji i Wielkiej Brytanii – Alexandre'a Milleranda i Davida Lloyda George'a, który na kilka dni przed Bitwą Warszawską zorganizowano w południowej Anglii.
10 sierpnia francuski dziennik "Excelsior" pisał, że "alianci są zdecydowani, aby wesprzeć Polskę. Mowa jest o blokadzie Rosji Sowieckiej i powołaniu bloku państw, które wystąpią przeciwko bolszewikom". Premierzy Francji i Wielkiej Brytanii w rzeczywistości ograniczyli się jednak do podtrzymania pomocy materialnej dla Polski oraz do wysłania doradców wojskowych i technicznych. O wysłaniu armii nad Wisłę nie było mowy, a na dodatek, co podkreślał "Excelsior", o ile Francja od razu wdroży decyzje ze szczytu, to "brytyjski premier Lloyd George będzie musiał przekonać do takiego działania parlament".
W tym samym numerze "Excelsior" odnotowuje optymistyczną opinię legendarnego marszałka Francji Ferdinanda Focha, który według gazety miał stwierdzić, że "armia polska po reorganizacji jest już zdolna do obrony".
Z kolei "New York Tribune" 16 sierpnia, opisując "zygzaki" polityki brytyjskiej wobec Polski i Rosji sowieckiej oceniał, że "i Wielka Brytania, i Francja chcą zniszczyć bolszewizm, ale metody mają być różne. Anglia chce komunizm zniszczyć sympatią, potrzebuje bowiem rosyjskich rynków i rosyjskiej żywności. Francja nie interesuje się tym, czy Rosja bolszewików będzie otwarta na handel. Oba kraje w polityce międzynarodowej chcą, żeby Polska była wolna i demokratyczna".
Londyn nie życzył sobie upadku Polski i zwycięstwa Armii Czerwonej, ale gotów był zapłacić za przetrwanie Polski wysoką cenę, oddając duże tereny Rzeczpospolitej pod kontrolę sowiecką. Już w lipcu 1920 roku Wielka Brytania przystała na sowieckie żądania, aby Polska się zrzekła terytoriów za Bugiem (wtedy powstała osławiona linia Curzona, przywrócona w Jałcie w 1945 roku na korzyść Rosji stalinowskiej). W sierpniu 1920 roku, gdy bolszewicy byli o krok od wejścia do Warszawy, na Wyspach odezwały się liczne sentymenty prokomunistyczne.
11 sierpnia w korespondencji z Londynu "New York Tribune" pisał, że premier David Lloyd George "błagał o pomoc dla Polski i wzywał posłów do działań, aby powstrzymać sowieckie sukcesy. Sowieci żądają demobilizacji armii polskiej do poziomu 50 tys. żołnierzy. Wystąpienie miało miejsce w zatłoczonej Izbie Gmin, większość posłów było przekonanych, że wojny z Rosją nie będzie. Parlament ma zebrać się dopiero w październiku, były głosy krytykujące Polskę za agresywną kampanię".
Dzień wcześniej "New York Tribune" donosił, że "brytyjscy obywatele są zdecydowanie przeciwni wojnie, nawet jeśli oznaczać to będzie utratę przyjaźni z Francją. Nie ma wiele sympatii dla Polski, ale takie stanowisko to nie probolszewizm. Nie ma w Wielkiej Brytanii sympatii dla bolszewików i nie ma wiele sympatii dla Polaków". Jedynie Winston Churchill, już wtedy jedna z czołowych postaci brytyjskiego życia politycznego, jednoznacznie opowiadał się za pomocą dla Polski i gotów był, jak pisał "New York Tribune", do wciągnięcia Niemiec w wojnę z sowiecką Rosją.
Wydarzeniom na froncie polskim uważnie przyglądał się Waszyngton, choć polityka zagraniczna Białego Domu była skrępowana ograniczeniami neutralności, jaką Senat USA wymusił na prezydencie Wilsonie po zakończeniu I wojny światowej. Zaniepokojenie w Stanach Zjednoczonych możliwym sukcesem bolszewików w Polsce i przeniesieniem ideologii komunistycznej na Europę Zachodnią było wyraźne, dlatego temat Polski pojawiał się w czasie narad prezydenta z członkami rządu i najbliższymi doradcami.
4 sierpnia "New York Tribune" donosił z Białego Domu, że "prezydent Wilson odbył dwugodzinną dyskusję o kryzysie polskim" i "rozważa wysłanie pomocy Polsce przez aliantów". Do Waszyngtonu, podawała prasa amerykańska, docierają głosy z samej Polski, która w ciężkiej sytuacji wystąpiła o pomoc. "Przyparta do muru w walce z sowiecka Rosją Polska prosi Amerykę o natychmiastowe wsparcie" – relacjonował 12 sierpnia "New York Tribune", precyzując, że polskiemu rządowi "chodzi o kredyty". Prasa za oceanem dostrzegła także, że piloci amerykańscy zgłosili się do pomocy Polsce i wzięli udział w wojnie przeciwko bolszewikom, wzmacniając skromny potencjał lotniczy Wojska Polskiego. O pomoc dla walczącej z bolszewizmem Rzeczpospolitej, jak donosił 15 sierpnia "Sunday Star", apelowali "amerykańscy obywatele sympatyzujący z Polską". Do prezydenta Wilsona, sekretarza stanu i członków Kongresu wysłano rezolucję. "Padają słowa o wstydzie, gdyby nie udało się pomóc Polsce" - pisała gazeta.
Bitwa Warszawska
Los Warszawy w sierpniu 1920 roku, gdy do miasta zbliżała się armia bolszewicka, był uważnie śledzony przez światową prasę. Relacje ze stolicy Polski pojawiały się niemal codziennie. Uwaga dziennikarzy zagranicznych koncentrowała się na kondycji polskiej armii, sytuacji strategicznej na froncie oraz na rozmowach delegacji pokojowych Polski i Rosji sowieckiej, jakie trwały w krytycznym momencie. Prasa francuska korzystała przy tym szeroko z informacji, jakich jej korespondentom udzielali członkowie francuskiej misji wojskowej w Warszawie.
Z kolei niemieckie gazety były zasadniczo nieprzychylne Polsce. Spodziewały się upadku Warszawy i państwa polskiego, które istniało na mapie od niespełna dwóch lat. Gdy w połowie sierpnia ruszała polska kontrofensywa przeciwko bolszewikom, jeden z dowódców bolszewickich, generał Weger powiedział w Łomży korespondentowi "Berliner Zeitung", że "Warszawa jest otoczona z czterech stron i jej zdobycie jest nieuchronne i bliskie. Pokój zawrze polski rząd sowiecki, który powstał w Białymstoku, na sowieckich warunkach samostanowienia narodów".
14 sierpnia Associated Press donosiła z Warszawy, że "front stopniowo zbliża się do stolicy, przed sobotnim świtem błyski wystrzałów były widziane na północy i północnym zachodzie, w tym samym czasie słychać było odgłos armat. Ludzie na dachach najwyższych budynków oglądali błyski do wczesnego rana". Także w tym samym dniu londyńskie gazety cytowały depeszę z Polski, która informowała, iż "sytuacja uchodźców w Warszawie jest tak krytyczna, że cała żydowska prasa apeluje do rabinów, aby otworzyli synagogi jako schronienie dla uchodźców".
Pewne nadzieje budziły rozmowy pokojowe z bolszewikami, na które tuż przed polskim kontruderzeniem udała się liczna delegacja z Polski, której towarzyszył dziennikarz Associated Press. "Kolumna samochodów z polską delegacją na rozmowy pokojowe w Mińsku wyjechała z Warszawy. Przekroczą front na wschód od Siedlec i tam przejmą ich bolszewiccy oficerowie, którzy ich zawiozą do Mińska. Niektórzy z delegatów nie spali przez dwie noce. Delegaci wzięli duże bagaże i książki encyklopedyczne, wzięto nawet żywność na przedłużony pobyt" – pisała AP.
Z każdym kolejnym dniem pierwszej połowy sierpnia położenie Polski i Warszawy stawało się coraz bardziej dramatyczne. Associated Press pisała 5 sierpnia, że zagraniczni dyplomaci zamierzali szybko ewakuować się ze stolicy, a polski rząd gotów był przenieść się do Krakowa. Informacja ta nie potwierdziła się, polskie władze nie chciały ewakuacji, gdyż obawiały się, że w opuszczonej Warszawie zainstaluje się rząd typu sowieckiego. Associated Press informowała też, że bogaci obywatele Warszawy uciekli z miasta. 6 sierpnia berliński "Tageblatt" opisywał, że walki toczą się na wszystkich polach wokół stolicy. "Polacy zatrzymują natarcie czerwonych na stolicę, a nowi rekruci, którzy mają nawet 14-15 lat, dołączają do polskich obrońców. Warszawa jest zjednoczona, aby obronić miasto, a cała prasa polska ogłasza, że stolica nie może się poddać" – podkreślał "New York Tribune".
Ta szczypta optymizmu nie okazała się trwała, w kolejnych dniach nowojorski dziennik alarmował, że "artyleria sowiecka ostrzeliwuje obrzeża Warszawy, sto tysięcy mieszkańców ucieka z miasta, zaś bolszewickie samoloty dzień i noc krążą nad miastem, nie bombardując polskiej stolicy, zrzucają natomiast ulotki, które wzywają żołnierzy i robotników do powołania sowieckiego rządu".
Dramatycznych relacji zaczęło pojawiać się coraz więcej. 10 sierpnia nowojorska gazeta ogłasza, że "alianci nie wyślą armii na pomoc Polsce, zaś Ententa (Wielka Brytania i Francja) uważa sprawę Polski za beznadziejną". 16 sierpnia dramatyczną relację ze stolicy Polski zamieszcza "New York Tribune". "Z trzech stron artyleria rosyjska ostrzeliwuje Warszawę sześciocalowymi pociskami, wkrótce oczekuje się upadku miasta, wyjechały wszystkie ambasady. Korespondenci podają, że mieszkańcy zachowują spokój, trwa opór przeciwko czerwonym na wszystkich stronach. Wieści nadchodzące z Niemiec są takie, że Polacy walczą heroicznie, ale walka jest beznadziejna. Polacy walczą dzielnie, a Sowieci planują uczynić Marchlewskiego sowieckim dyktatorem Warszawy. Natomiast dowódca Warszawy generał Latinik wciąż wierzy w ocalenie" – pisał dziennik.
Zwycięstwo
Jeden z pierwszych zwiastunów możliwego odwrócenia losów wojny i ocalenia Polski przed podbojem bolszewickim odnotowuje już 2 sierpnia amerykańska prasa. Przytacza francuskie opinie o wyczerpaniu armii sowieckich nacierających na Warszawę. "New York Tribune" pisał w tym dniu, że "sowiecka armia jest 75 mil od Warszawy, ale uderzenie czerwonych na północy słabnie, polski opór natomiast umacnia się. Francuzi wierzą, że obecność alianckich oficerów wzmacnia morale polskich żołnierzy". Cytując dokładnie francuskie źródła, amerykański dziennik podkreśla, że "ofensywa rosyjska słabnie i jest wątpliwe, czy przed wiosną (1921 roku) bolszewicy będą mogli przeprowadzić dużą ofensywę".
Przełomowe doniesienia o sukcesach polskiej kontrofensywy docierają do prasy światowej 17 sierpnia. W tym dniu "New York Tribune" wybija w tytule, że "Polacy odrzucili sowieckie wojska od Warszawy. Kontratak zmusza bolszewików oblegających stolicę do wycofania się". Depesze agencyjne z Londynu informują o wsparciu aliantów dla Polaków, między innymi o tym, że "francuskie czołgi wspierają polskie siły ochotnicze, a armia poznańska, która powstaje pod nadzorem brytyjskim, liczy już 100 tysięcy żołnierzy".
Dzień później "New York Tribune" donosi: "Sowiecki uścisk Warszawy został przełamany, a Polacy zmuszają wroga do wycofania się. W Paryżu wierzą, że Warszawa nie jest już zagrożona nieuchronnym zdobyciem przez czerwonych. Mówi się nawet, że stolica jest definitywnie bezpieczna. Polacy zwyciężyli w trzech miejscach, odbudowali obronę Warszawy i zmusili Rosjan do odwrotu na północy i południu". Tytuły artykułów w "New York Tribune" nie pozostawiają wątpliwości, że Polacy odnieśli wielki triumf w Bitwie Warszawskiej: "Niebezpieczeństwo minęło, czerwoni odrzuceni o 50 mil. Polacy biorą 10 tysięcy jeńców. Paniczny odwrót czerwonych".
Najlepszym sojusznikiem Polski na Zachodzie w krytycznych tygodniach wojny 1920 roku była Francja. Nie przypadkiem dlatego francuska prasa szczególnie dokładnie i wyczerpująco pisała o polskim sukcesie. Jeszcze 17 sierpnia wysłannik "Le Petit Journal" informował, że "bitwa o Warszawę trwa, ostatniej nocy bolszewicy przełamali front pod Radzyminem i doszli 12 kilometrów od Pragi, ale zostali odparci przez energiczny kontratak. Sytuacja jest bardzo korzystna. Czerwoni są powstrzymywani i cofają się w niektórych punktach. W polskich szeregach panuje ufność". Dzień później "Excelsior", nawiązując do przełomu w I wojnie światowej we wrześniu 1914 roku, pytał w tytule na pierwszej stronie "Czy pod Warszawą będzie nowa bitwa nad Marną?". "Według ostatnich doniesień, miasto Warszawa może być uznane za ocalone" - pisała gazeta. Francuscy korespondenci opisywali z dumą wkład francuskich wojskowych, szczególnie generała Maxime'a Weyganda, w zwycięstwo nad bolszewikami. "Ludność Warszawy gratuluje oficerom francuskim" – informował "Excelsior".
Gdy losy wojny były już przesądzone, 25 sierpnia wieczorem Weygand opuścił Warszawę. Żegnali go między innymi szef Sztabu Generalnego WP generał Tadeusz Rozwadowski, marszałek Sejmu Wojciech Trąmpczyński, a stolica nadała mu swe honorowe obywatelstwo. Co więcej, dziennik "Excelsior" donosił, że Weygandowi "wręczono szablę króla Stefana Batorego, który w XVI wieku pokonał barbarię".