logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Lista tematów

  • 1
    Maciej Tomaszewski Wszystkich terrorystów nie można zabić
  • 2
    Jakub Loska Zamachy samobójcze - broń słabych
  • 3
    Krzysztof Orzechowski Bo przecież nie cała policja jest taka
  • 4
    Jacek Stawiski Przez 30 lat nie można było mówić o niczym. Teraz pokażą rolę Polaków
  • 5
    Maciej Kucharczyk Tajemnica Polusa. Ostatni epizod bojowych stacji kosmicznych ZSRR
  • 6
    Maciej Michałek, Tomasz-Marcin Wrona Przyczajony tygrys ratuje świat, ukryty smok pożera Hollywood
logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Maciej Tomaszewski

Wszystkich terrorystów nie można zabić

Zobacz

Jakub Loska

ZobaczZamachy samobójcze - broń słabych

Czytaj artykuł

Krzysztof Orzechowski

ZobaczBo przecież nie cała policja jest taka

Czytaj artykuł

Tytuł: Do zatrzymania Igora Stachowiaka doszło w niedzielę 15 maja 2016 roku na wrocławskim rynku. Stamtąd został przewieziony na komisariat Wrocław-Stare Miasto

Jacek Stawiski

ZobaczPrzez 30 lat nie można było mówić o niczym. Teraz pokażą rolę Polaków

Czytaj artykuł

Tytuł: Bletchley Park otwiera nową wystawę

Maciej Kucharczyk

ZobaczTajemnica Polusa. Ostatni epizod bojowych stacji kosmicznych ZSRR

Czytaj artykuł

Tytuł: Tajemniczy radziecki satelita wystrzelony w 1987 roku

Maciej Michałek, Tomasz-Marcin Wrona

Zobacz Przyczajony tygrys ratuje świat, ukryty smok pożera Hollywood

Czytaj artykuł

Tytuł: Aktorzy z Chin pojawili się nawet w świecie "Gwiezdnych wojen" Źródło: mat. promocyjne

Podziel się

Chiny jako mocarstwo, które ratuje świat? Niewiarygodne, ale prawdziwe – przynajmniej w najgłośniejszych produkcjach Hollywood. Ekspansja Państwa Środka w amerykańskiej Fabryce Snów to część globalnej polityki władz w Pekinie. Najnowsze odsłony Jamesa Bonda, uniwersum Marvela czy Transformersów to tylko niektóre przykłady z długiej listy chińskiego podboju.

Chiński rynek filmowy potężnieje w zawrotnym tempie – liczba widzów w kinach rośnie o 20 procent rocznie, a na chińskie ekrany każdego dnia wypuszczanych jest ponad 20 nowych tytułów. Jak przewiduje dbające o interesy studiów filmowych z USA amerykańskie stowarzyszenie MPAA, Chiny ostatecznie staną się największym rynkiem filmowym na świecie już w 2019 roku. A niedługo później pewnie także najwięcej wartym, ponieważ już obecnie średnia cena biletu kinowego w Chinach jest niższa od tej w USA zaledwie o trzy dolary.

Wykupowanie Hollywood

Państwo Środka jest zatem na dobrej drodze, by w niedalekiej przyszłości zdetronizować Hollywood, ale wcześniej – co może się wydawać równie niewyobrażalne – może nim zawładnąć. Bo amerykańska Fabryka Snów nie jest już taka jak dawniej. Staje się amerykańską Fabryką Chińskich Snów, okrzykniętą przez niektórych Chollywood.

Chińczycy niemal niezauważenie od kilkunastu już lat pracują nad budową wpływów w amerykańskim przemyśle filmowym, a ich działania spotęgowane zostały szczególnie ostatnio.

Pekin sukcesywnie wykupuje Hollywood, dosłownie i w przenośni. Po pierwsze, kupowane są amerykańskie studia filmowe, firmy producenckie i sieci kin. Pierwsze skrzypce gra tu potężny chiński koncern Dalian Wanda Group, który w 2016 roku za 3,5 miliarda dolarów kupił słynne hollywoodzkie studio Legendary Entertainment, znane między innymi z "Jurassic World" czy "Kac Vegas".

"Marsjanin" reż. Ridley Scott / Wideo: Imperial Cinepix

Wcześniej Dalian Wanda Group kupił drugą najważniejszą w USA sieć kin AMC Theatres, a następnie za jej pośrednictwem także inne sieci po obu stronach Atlantyku - Odeon Cinemas, UCI Cinemas i Carmike Cinemas, tworząc największą na świecie sieć kin. Tylko w Stanach Zjednoczonych Chińczycy mają 8,2 tysiąca sal kinowych w ponad 660 multipleksach.

Niejako przy okazji ten sam koncern nabył ostatnio Dick Clark Productions, firmę odpowiedzialną choćby za ceremonię rozdania Złotych Globów czy najważniejszych muzycznych statuetek w USA - American Music Awards. Oprócz produkcji i dystrybucji Chińczycy przejmują więc wpływy także w sprzedaży i promocji docierającej na cały świat amerykańskiej popkultury.

Wang Jianlin - twórca Dalian Wanda Group, a zarazem najbogatszy Chińczyk - nie ukrywa, że na tym nie kończy się jego apetyt. Teraz poluje na przejęcie jednego z sześciu najważniejszych studiów filmowych Hollywood – Walt Disney Pictures, Warner Bros Pictures, 20th Century Fox, Universal Pictures, Columbia Pictures lub Paramount Pictures. Na razie Amerykanie nie chcą żadnego z nich sprzedać, ale - jak wszystko w biznesie - może się to okazać jedynie kwestią ceny. A na brak pieniędzy Wang Jianlin nie narzeka.

Dalian Wanda Group nie jest wyjątkiem. Równie olbrzymie inwestycje w sektorze filmowym, także amerykańskim, prowadzi jeszcze lepiej znany chiński koncern - Alibaba Group, który odpowiadał w ostatnim czasie za powstanie "Star Trek Beyond", "Wojowniczych żółwi ninja: Wyjście z cienia" i najnowszej odsłony "Mission: Impossible".

Fabryka Chińskich Snów

Jawne giełdowe przejmowanie kontroli nad tworzącymi Hollywood firmami to jednak jedynie wisienka na torcie metod, które stosują Chińczycy. Najważniejsze jest to, co niewidoczne dla widzów – doraźne umowy dwustronne pomiędzy chińskimi i amerykańskimi spółkami dotyczące największych i najdroższych produkcji filmowych, tzw. blockbusterów.

Jak zauważa dr Michał Bogusz, znawca Chin i autor bloga zawielkimmurem.net, wysokobudżetowe widowiska filmowe, by zarobić, coraz częściej muszą mieć dostęp do chińskich widzów. Dobrym przykładem była kosztująca 160 milionów dolarów filmowa adaptacja gry komputerowej "Warcraft: Początek" z 2016 roku, która w pierwszy weekend w amerykańskich kinach zarobiła jedynie 25 milionów, za to w Chinach niemal zwróciła się w ciągu pięciu pierwszych dni (156 mln przychodu). Problem w tym, że dostęp do chińskiego rynku jest limitowany przez Pekin. - I chińskie władze stawiają warunek: żeby film został dopuszczony do ich rynku, musi być w nim zawarty pozytywny przekaz o Chinach - tłumaczy Bogusz.

Czego dokładnie oczekują Chińczycy? Na przykład część akcji musi się dziać w Chinach, co z kolei stwarza kolejne możliwości. - Jeżeli już część akcji rozgrywa się w Chinach, wówczas sceny te trzeba rzeczywiście w Chinach nakręcić, a więc wejść we współpracę z chińskimi studiami filmowymi. Kończy się to tak, że także część produkcji odbywa się wówczas w tym kraju, ponieważ zwyczajnie jest to tańsze - wyjaśnia Bogusz.

Zgoda na koprodukcję firm z Chin daje jeszcze jedną korzyść Amerykanom - jeżeli udział chiński jest dostatecznie duży, film nie będzie ograniczony limitem 34 zagranicznych produkcji, jakie w ciągu roku mogą pojawić się w kinach Państwa Środka. Powiększenie tego limitu jest - według przecieków z Waszyngtonu - jednym z pierwszych przedmiotów negocjacji administracji Donalda Trumpa z Chinami.

Chiny ratują świat

Efekty, jakie przynoszą chińskie działania w Hollywood, są bardzo namacalne. Jednym z pierwszych przykładów był bondowski "Jutro nie umiera nigdy" z 1997 roku. Bond, grany wówczas przez Pierce'a Brosnana, musiał w filmie zapobiec wojnie pomiędzy światowymi mocarstwami, winą za zainicjowanie której przeciwnik Bonda stara się obarczyć Chiny. U boku Brosnana gra malezyjska piękność pochodzenia chińskiego Michelle Yeoh wcielającą się w chińską agentkę, która pomaga Agentowi 007 uratować świat. Ta, z pozoru niemająca drugiego dna fabuła, miała nieść jasne przesłanie: Chiny, tak samo jak Zachód, są ofiarą "tych złych", a współpraca z Chinami to klucz do przezwyciężenia każdej przeciwności.

"Nowy początek" Denisa Villeneuve'a / Wideo: United International Pictures Polska

W ostatnich latach tego typu scenariuszowe kombinacje stały się nagminne, a Chińczycy coraz dobitniej przedstawiani są jako "ci dobrzy". W "Marsjaninie" Ridleya Scotta (film nominowany do siedmiu Oscarów, w tym dla najlepszego filmu) osamotnionego w kosmosie Matta Damona ratuje załoga chińskiej stacji kosmicznej, pomagając w ten sposób bezradnej NASA.

Podobnie w "Nowym początku" Denisa Villeneuve'a kluczowa dla globalnego bezpieczeństwa okazuje się rozmowa głównej bohaterki z przywódcą Chin. W efekcie świat zostaje uratowany, a najważniejsza dla USA okazuje się współpraca z Pekinem. A przecież jeszcze pod koniec XX wieku tym, od którego decyzji zależały losy świata, był dla Hollywood wyłącznie przywódca amerykański.

Mariaż chińsko-hollywoodzki to także kreowanie pozytywnego wizerunku Chin. Przede wszystkim w wysokobudżetowych produkcjach pomijane są wszelkie negatywne wzmianki o Państwie Środka, nawet jeśli pierwotnie takowe się pojawiały. Bardzo często dzieje się to już na poziomie producenckim, gdy Amerykanie dokonują zmian w trosce o to, by uzyskać dostęp filmu do rynku chińskiego.

Dla przykładu w trzeciej części "Iron Mana" z 2013 roku, by wyeliminować ewentualne zastrzeżenia chińskich cenzorów, twórcy dokonali zmian dotyczących jednego z głównych czarnych bohaterów marvelowskiego klasyka - Mandaryna. W komiksie mamy do czynienia z azjatyckim złoczyńcą, w filmie zagrał go jednak biały aktor Ben Kingsley, któremu nadano bliskowschodni wygląd. W efekcie w filmowej wersji superprodukcji Mandaryn został Brytyjczykiem.

Na podobny zabieg zdecydowano się w filmie "Doktor Strange" z 2016 roku z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej. W komiksie główny bohater udaje się do Tybetu, gdzie trafia pod skrzydła mistyka Starożytnego. Tymczasem fani uniwersum Marvela byli nieco zaskoczeni, gdy okazało się, że zamiast Starożytnego w filmie pojawiła się Starożytna - mistyczka... celtycka, w którą wcieliła się Tilda Swinton. Zmieniono także lokalizację oświecenia duchowego Strange'a - Cumberbatch zamiast do Tybetu udał się do Nepalu.

Producentom zmiany się opłaciły. "Doktor Strange" zarobił ponad 670 mln dolarów, a w samych Chinach, gdzie premiera odbyła się w tym samym dniu co w USA, pierwszy weekend przyniósł około 45 milionów dolarów.

"Doktor Strange" reż. Scott Derrickson / Wideo: Walt Disney Pictures Polska

Jeszcze lepszym przykładem jest czwarta część serii "Transformers" - "Transformers: Wiek zagłady". Nawet mało uważny widz może dostrzec, że spora część zdjęć powstała w Hongkongu. Saga, która wyrosła na podstawie serii zabawek dla dzieci, cieszy się wielką popularnością w Chinach i zapewne nie przez przypadek w filmie bardzo intensywnie wykorzystano lokowanie produktów, m.in. popularnych w Państwie Środka napojów. Nie mogło zabraknąć też chińskich aktorów - jedna z drugoplanowych ról trafiła do Li Bingbing, największej obecnie gwiazdy chińskiego kina.

Podobne przykłady można mnożyć, a producenci wypowiadają się o nich czasem całkiem otwarcie. Tak było w przypadku komedii "Pixele" z 2015 roku. W pierwotnej wersji pojawiała się scena, w której kosmici atakują Wielki Mur Chiński. Ostatecznie cała scena została jednak usunięta, a producenci wprost przyznali, że "zaoszczędzili Wielki Mur, ponieważ mieli obawy przed akceptacją filmu przez dystrybucję w Chinach". Nie chciano, by chińscy cenzorzy stwierdzili, że ich ojczyzna została przedstawiona jako słaby kraj, który nie potrafi się obronić przed zagrożeniem.

Coraz większa rola Chin w Hollywood ma także tę konsekwencję, że wiele tematów, które jeszcze niedawno mogłyby kusić amerykańskich scenarzystów, jest pomijanych. I tak mało prawdopodobne jest, byśmy w najbliższych latach zobaczyli wysokobudżetową produkcję hollywoodzką, która będzie opowiadać o roszczeniach terytorialnych Chin do azjatyckich mórz, przypadkach łamania praw człowieka przez Pekin czy o tybetańskim przywódcy duchowym – dalajlamie. W tym ostatnim temacie Chiny są zresztą mocno wyczulone już od dawna. Amerykańskie media zauważyły, że po roli w filmie "Siedem lat w Tybecie" Brad Pitt przez blisko 20 lat publicznie nie pojawiał się w Państwie Środka. Dopiero w 2016 roku wziął udział w promocji swojego ostatniego filmu - "Sprzymierzeni".

"Transformers: Wiek zagłady" / Wideo: Paramount Pictures/ United International Pictures Polska

Poznajcie Fan Bingbing

Efektem chińskich wpływów w Hollywood jest też coraz większy udział chińskich aktorów w amerykańskich produkcjach. Przez długi czas w powszechnej świadomości jedynym aktorem chińskim, a dokładniej pochodzącym z brytyjskiego wówczas Hongkongu, był Jackie Chan, który w 2016 roku, według magazynu "Forbes", był 23. najlepiej zarabiającym celebrytą świata, drugim wśród aktorów.

Teraz jednak na światowe salony wkraczają nowe chińskie gwiazdy na czele z Fan Bingbing, która jest członkiem jury Konkursu Głównego tegorocznej edycji Festiwalu Filmowego w Cannes. Fan jest obecnie największą gwiazdą chińskiej kinematografii - często mówi się o niej jako o chińskiej Jennifer Lawrence - a "Forbes" stawia ją na piątym miejscu najlepiej zarabiających aktorek świata.

W 2014 roku Fan Bingbing zagrała drugoplanową postać w "X-Men: Przeszłość, która nadejdzie" / Źródło: mat. promocyjne

Hollywoodzki debiut Fan w trzeciej części "Iron Mana" można było łatwo przeoczyć, bo epizodyczna rola nie doczekała się nawet wzmianki w czołówce. W 2014 roku Fan zagrała już jednak drugoplanową postać w "X-Men: Przeszłość, która nadejdzie", aż wreszcie w minionym roku główną rolą w komedii "I Am Not Madame Bovary" zachwyciła krytyków i publiczność dwóch ważnych festiwali filmowych - w Toronto i w San Sebastian.

Sama aktorka przyznaje, że została zaangażowana w superprodukcje z myślą o chińskim rynku. - Hollywood zastanawiało się nad rynkiem chińskim, chcieli dodać azjatyckie twarze i znaleźli mnie - powiedziała w rozmowie z tygodnikiem "Time". Rozpoznawalne na całym świecie gwiazdy filmowe mogą być uważane przez Chiny jako kolejny element budowy pozytywnego wizerunku.

A w hollywoodzkich produkcjach pojawia się coraz więcej aktorów z Chin. W superprodukcji "Piraci z Karaibów: Na krańcu świata" (2007 r.) pojawił się Chow Yun-Fat, którego świat poznał w oscarowym hicie Anga Lee z 2000 roku "Przyczajony tygrys, ukryty smok" (film zdobył wówczas cztery statuetki na 10 nominacji). Także twórcy nowej części antologii "Gwiezdne wojny - historie" sięgnęli po aktorów z Chin. W "Łotrze 1. Gwiezdne wojny - historie" w drugoplanowych rolach pojawili się Jiang Wen i Yen Donnie.

"Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie" / Wideo: Disney/Lucasfilm

Kultura masowa kluczem

Dlaczego właśnie kultura masowa jest najlepszą drogą do zdobycia "serc i umysłów" ludzi z całego świata? Kluczem oczywiście jest jej masowość, ale w przypadku świata zachodniego efekt pogłębia jego konsumpcyjny styl życia.

Jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku socjologowie i antropologowie zwrócili uwagę, że funkcjonowanie rynku i społeczeństwa uzależnione jest także od wzorów kulturowych, które je kształtują. Z drugiej strony kultura, a zwłaszcza kultura masowa w społeczeństwach wysokorozwiniętych, uzależniona jest od konsumpcji. Grant McCracken, jeden z czołowych kanadyjskich antropologów, już w 1990 roku w książce "Culture and Consumption" zauważył, że "bez dóbr konsumpcyjnych nowoczesne, rozwinięte społeczeństwa utraciłyby kluczowe narzędzie służące o reprodukowania swej własnej kultury […] i manipulowania nią".

Kinematografia już dawno wyszła poza sale kinowe czy ekran telewizora. Przemysł filmowy żyje seriami, sagami, wielkimi produkcjami, którym towarzyszą dodatkowe produkty - kolekcjonerskie wydania DVD, koszulki, figurki z podobiznami i inne filmowe gadżety - a także wydarzenia: przeglądy filmów o superbohaterach, zloty fanów, maratony filmowe, etc. Wytwórnie chcą pomnożyć zyski, zaś widzowie jeszcze mocniej żyją swoimi ulubionymi produkcjami.

Oczywiście to, że kino jest potężnym narzędziem wpływu na społeczeństwa, nie jest żadną tajemnicą i Chińczycy nie są pierwszymi, którzy na to wpadli. Warto przypomnieć jeden z najważniejszych przykładów, który unaocznia, w jaki sposób władze USA za pomocą filmu znacząco wpłynęły na postawy widzów - zwłaszcza tych młodych. Chodzi o "Top Gun" Tony'ego Scotta z 1986 roku, który filmem wybitnym nie jest, ale na pewno legendarnym. Scenariusz zainspirowany został artykułem prasowym "Top Guns" Ehuda Yonaya, który opisał najlepszych na świecie pilotów myśliwców.

Wytwórnia Paramount Pictures zaproponowała wówczas Pentagonowi 10-minutowy film reklamujący rekrutację do armii, jeśli wojsko z publicznych pieniędzy wesprze produkcję. Armia, cierpiąca wówczas na spadek chętnych do służby, zgodziła się i "dorzuciła" milion dolarów do budżetu. Film odniósł niebywały sukces, a Ameryka oszalała na punkcie błyskotliwego pilota myśliwca Pete'a "Mavericka" Mitchella, granego przez Toma Cruise'a.

W rezultacie powstało coś, co kulturoznawcy nazwali "efektem Top Gun" bądź "Top Gun's Culture". Twórcom filmu udało się wykreować nowy format superbohatera, którego potrzebowała Ameryka połowy lat 80. - "Maverick" łączył w sobie studencką buntowniczość z żołnierską dyscypliną i odwagą. I dzięki niemu armia USA zaliczyła istotne ocieplenie wizerunku, a prasa informowała, że po wejściu do kin "Top Gun" punkty rekrutacyjne odnotowały pięciokrotny wzrost chętnych służyć USA tak jak ich idol.

Kino a wielka polityka

Rzecz w tym, że Chiny nie ograniczają się do wpływania na poglądy własnego społeczeństwa. Starają się robić to w wymiarze globalnym, a co więcej przy użyciu zagranicznych wytwórni. Ich troska o wizerunek na całym świecie jest przy tym częścią przemyślanej polityki budowy mocarstwowej pozycji. Należy mieć bowiem świadomość, że wielki biznes i wielka polityka są w Chinach, inaczej niż często na Zachodzie, nierozerwalnie powiązane. - Chodzi o zbudowanie pozytywnego wyobrażenia ludzi z całego świata o Chinach i ich modelu rozwoju - wyjaśnia dr Michał Bogusz. Jak zarazem podkreśla, "wyobrażenie to nie musi być prawdziwe", bo wyobrażenia stanowią siłę czasem równie potężną, jak rzeczywistość.

- Jak stwierdził kiedyś bodajże Zbigniew Brzeziński, ZSRR przegrał zimną wojnę nie przez wyścig zbrojeń, ale dlatego, że ludzie w Moskwie chcieli żyć tak, jak myśleli, że żyje się w Nowym Jorku. Zaś w Nowym Jorku tylko najwięksi wariaci chcieli żyć tak, jak myśleli, że żyje się w Moskwie – mówi dr Bogusz.

"Wielki mur" reż. Zhang Yimou / Wideo: United International Pictures Polska/Universal

Działanie to w naukach o polityce jest doskonale znane pod pojęciem soft power - miękkiej siły państwa. Stanowi przeciwieństwo hard power - twardej siły państwa, którą jest przede wszystkim jego wojsko. Soft power, uważane współcześnie za co najmniej równie istotną siłę, działa dużo bardziej wyrafinowanie. Nie służy wymuszaniu przez mocarstwo konkretnych decyzji na innych państwach, ale sprawianiu, że inne państwa same będą chciały podejmować oczekiwane przez mocarstwo decyzje.

- Pekin chce zbudować pozytywny obraz Chin tak, by mieszkańcy innych państw chcieli żyć tak, jak myślą, że żyje się w Chinach: powielić chiński model rozwoju, gospodarki, także system polityczny – podkreśla Bogusz. Mechanizm ten w pierwszej kolejności skierowany jest do ubogich państw Azji i Afryki, ale w dalszej perspektywie ma stanowić pełnoprawną alternatywę dla amerykańskiego modelu polityczno-gospodarczego. A to nie uda się, na razie, bez Hollywood.

Przykładów tego, jak "miękka siła" światowego mocarstwa kształtowała mniejsze państwa, nie trzeba szukać daleko. Nie tak dawno temu można to było prześledzić na przykładzie polskiej transformacji ustrojowej końca XX wieku, gdy wpływ amerykańskiego soft power miał zasadniczy wpływ na kształt państwa, w którym dzisiaj żyjemy.

Hollywood czy Chollywood?

A jaka przyszłość czeka samą Fabrykę Snów? Czy Chiny będą dążyć do trwałego i całkowitego przejęcia Hollywood?

- Myślę, że nie, że zdobycie wpływów w Hollywood służy przede wszystkim zdobyciu wiedzy i doświadczenia. Docelowo Chińczycy chcą kreować globalne wyobrażenie o Chinach za pomocą własnych wytwórni filmowych – twierdzi dr Bogusz. Chińskie wytwórnie co kilka lat próbują sił w samodzielnym stworzeniu kasowego widowiska, które zdobędzie serca widzów z całego świata. Na razie jednak bez powodzenia.

Ostatnią z porażek był ubiegłoroczny "Wielki Mur" z plejadą, również amerykańskich, gwiazd na czele z Mattem Damonem, w reżyserii największej chińskiej sławy - Zhanga Yimou. Ten najdroższy film wyprodukowany w Chinach o budżecie 150 milionów dolarów zarobił jednak tylko 330 milionów, a krytycy przyjęli go chłodno.

To jednak nic, bo Chińczycy uczą się na błędach. Będą kolejne próby i niemal na pewno będą coraz lepsze. A wówczas Hollywood czekać będzie jeszcze jedno wyzwanie.

Podziel się
-
Zwiń
Poprzedni weekend 20-21.05.2017
3 tygodnie temu 06-07.05.2017
4 tygodnie temu 29-30.04.2017
6 tygodni temu 14-16.04.2017
7 tygodni temu 08-09.04.2017
Zobacz wszystkie